Tuesday 4 October 2022

Ickworth i wspomnienie Wielkiej Królowej


Odeszła wielka królowa. Pozostały wspomnienia wielu lat jej panowania i niezapomniana historia.
Co niezwykłego cechowało Elżbietę II? Niezaprzeczalny urok, skromność i godność towarzyszyły jej gdziekolwiek się pojawiła.
Według biografów Królowej, poznała ona osobiście 3 miliony ludzi. Szczególnie w pamięci utkwiły mi fotografie, na którym uwieńczona jest pełna radości ze spotkania z papieżem, Janem Pawłem II.

Królowa Elżbieta wspierała wiele organizacji, w tym tą, której jestem członkiem - National Trust. Jedną z zabytkowych budowli tej fundacji możecie Państwo zobaczyć na zdjęciach. To jest Ickworth w hrabstwie Suffolk. Oprócz tego Blickling Hall, który regularnie odwiedzam, fotografuję i opisuję w social mediach, również należy do National Trust. Przedstawiałam też Felbrigg Hall i Oxburgh Hall. Od tego drugiego obecnie dzielą mnie tylko dwie mile.
Fundacja National Trust zajmuje się ochroną i konserwacją historycznych zabytków dziedzictwa kulturowego Zjednoczonego Królestwa.

Było mi niezmiernie miło spędzić czas z rodziną w Ickworth. To niezwykłe miejsce posiada w swych wnętrzach drogocenne zabytki: piękne żyrandole, figury, zastawy, obrazy (m.in. Tycjana i Velazqueza) i jedną z największych kolekcji srebra w Europie. Jest tutaj restauracyjka, kawiarenka i sklep z pamiątkami, w którym zakupiłam dla Córki książkę pt.:'Tajemnieczy Ogród'. Ponadto posiadłość otoczona jest wspaniałymi ogrodami i laskiem. Na pewno tu jeszcze wrócimy. 



















































Thursday 23 June 2022

Kilka słów o moim porodzie


Bardzo często zdarza się w przypadku porodu, że mówi się o złym doświadczeniu. Tak się jakoś składa, że kobiety chętnie dzielą się negatywnymi przeżyciami związanymi z pojawieniem się ich dziecka na świecie. Z kolei o tzw. szczęśliwym rozwiązaniu i pozytywnym doświadczeniu porodu rzadko się słyszy.

Piszę ten post z uwagi na to, że moje wyobrażenie na temat porodu było zupełnie inne niż rzeczywistość pokazała.

Cierpiałam na eksetremalnie bolesne miesiączki. Oczywiście nie co miesiąc, ale zdarzało się raz czy dwa razy do roku, że ból powalił mnie jak konia. Nie byłam w stanie mówić, chodzić, myśleć. Raz nawet w środku nocy wezwano do mnie pogotowie... Błagałam o morfinę... Było aż tak źle. Z kolei w pracy zdarzyło mi się leżeć na podłodze i czekać aż ból minie po tabletce. 

Mając tak negatywne 'menstrualne przeżycia', wyobrażałam sobie poród jako coś niesłychanie bolesnego, dlatego wierzyłam, że nie będę w stanie podołać temu doświadczeniu jak większość kobiet i rozważałam przyjęcie wszelkiego rodzaju środków przeciwbólowych. 

Starałam się jednak myśleć pozytywnie, mimo moich stanów lękowych, czy depresyjnych. Często korzystałam z porad głównie brytyjskich  położnych śledząc je na TikToku, a także polskich na kanale YouTube. Dzięki temu dowiedziałam się o znaczeniu prawidłowego oddychania podczas porodu, hipnozie porodowej, pozytywnym nastawieniu, fizjologii porodu. Bardzo wnikliwie analizowałam wszelkie informacje jakie dostarczały te specjalistki. Stworzyłam własne karty medytacji, na których zapisywałam swoje refleksje dotyczące mnie, porodu i dziecka. (Zachęcam przyszłe mamy do stworzenia takich kart z włąsnymi przemyśleniami. To bardzo mi pomogło.) Druga bardzo ważna sprawa to oddech. Spokojny wdech (policz do czterech) i dłuższy wydech (na sześć). Warto też zabrać ze sobą grzebień lub szczotkę i w momencie szczytu bólu ściskać w dłoni. (Z tej metody akurat nie skorzystałam.) To ma na celu odwrócenie naszej uwagi od bólu porodowego i srawić, że będzie on wydawał się łagodniejszy. 

Do szpitala wybrałam się ponad 24 godziny po pierwszym skurczu, w nocy, około godziny drugiej. Wtedy skurcze 'ścinały' mnie w pół. (Jak się potem okazało, miałam rozwarcie na 8 cm.) Przed wyjściem na koszulę nocna założyłam tylko sukienkę i jeszcze przed opuszczeniem domu zdążyłam chwycić mój różaniec i włożyć go do torebki. Poczułam się lepiej wiedząc, że mam go przy sobie w tak ważnej chwili. Na dworze zaczęło padać. Jak cudownie - pomyślałam. Potrzebuję tego deszczu teraz bardziej niż kiedykolwiek, potrzebuję chłodu, oczyszczenia, ukojenia...

Rodziłam w wodzie, w podświetlonym baseniku, w ciemnym pokoju szpitalnym. Do tego położna włączyła lamkę emitującą kolorowe, drobne światełka, które pojawiły się na suficie i ścianie tuż przede mną. Przypominało mi to trochę drogę mleczną w kosmosie. Muszę przyznać, że bardzo pozytywnie mnie to 'nastroiło.' Podano mi też do powąchania w małym kubeczka olejek lawendowy, a kolejnym razem - szałwiowy. Byłam spokojna. Jedynym środkiem przeciwbólowym, o jaki poprosiłam  był gaz z tlenem. W zupełności mi wystarczył. Towarzyszył mi ojciec dziecka, studentka położnictwa i jej prowadząca. 

Rodziłam w sumie 36 godzin. Niestety, na koniec pojawiły się komplikacje i moja córka przyszła na świat poprzez cesarskie cięcie. Jednak mimo komplikacji, mam pozytywne odczucia związane z moim porodem. Muszę przyznać, że pojawienie się mojego dziecka stało się najlepszym wydarzeniem, jakie mnie w życiu spotkało. Jest to moje największe dzieło, które udało mi się dokonać. 

Jako rodząca masz w danym momencie największą władzę i udział w tworzeniu nowego życia. Żaden król czy inny władca nie posiada tej władzy. Jest to szczytny cel, niesamowity przywilej i dokonanie. Daje poczucie spełnienia, staje się częścią twojej historii. Pomyśl więc, że jest to chwila wyjątkowa, niesamowite przeżycie.

Według mnie, poród to metafizyka, sensacyjne doznanie, bardzo silne odczucie, niesamowity dyskomfort, ale nie nazwałabym tego bólem. Może dlatego, że podeszłam do tego bardzo spokojnie, byłam skupiona, wyciszona, a moje ciało rozluźnione do tego stopnia, że skurcze pracowały za mnie i przez pewien czas nie musiałam przeć... Pomogły moje karty medytacji, spokojny, kontrolowany oddech, gaz rozweselający i mój różaniec, który trzymałam w torebce. Miałam kontrolę nad bólem, a nie ból nade mną. To jest bardzo ważne i istotne. 

Po raz kolejny sprawdziło się u mnie stare i mądre powiedzenie, że 'w najtrudniejszych chwilach tylko spokój cię uratuje.' I uratował. 

Życzę Wam, Mamy oczekujące: spokoju i szczęśliwego rozwiązania.

Moje karty medytacji:-)


Saturday 9 April 2022

Recenzja książki Magdaleny Ogórek: 'Kat kłania się i zabija'.

Na tę książkę wielu entuzjastów literatury czekało z niecierpliwością. Tak się szczęśliwie złożyło, że mój egzemplarz dotarł wprost na urodziny - 14 grudnia, co tym bardziej sprawiło mi przeogromną radość. Wyczerpana pisaniem prac zaliczeniowych, czytaniem tekstów naukowych: prawnych i medycznych, z utęsknieniem wypatrywałam tej jednej, szczególnej lektury, która przeniesie mnie w upragniony świat sztuki, podróży i dramatycznej historii związanej z II Wojną Światową. 

Pamiętam jeszcze wspomnienia ukochanej Babci, która odeszła w maju zeszłego roku... To właśnie od Niej po raz pierwszy usłyszałam o wojnie, Hitlerze, esesmanach. W dość interesujący sposób potrafiła przedstawić różne fakty, wątki związane bezpośrednio z naszą rodziną, które miały miejsce podczas okupacji. Tak się zatem złożyło, że już jako kilkuletnia dzieczynka wędrowałam do szkoły z wiedzą, która była już tylko uzupełniana na lekcjach historii. Jednak żaden nauczyciel tego przedmiotu nie był zdolny oddać emocji, czy też w sposób ciekawy zobrazować sytuację, jaka wówczas panowała. Zamiast tego przedstawiał temat w sposób formalny, sztywny, pozbawiony wrażeń. Babcia potrafiła opowiedzieć tę historię barwnie, dodając 'przypraw' i sprawiając, że na skórze czuło się przebiegający dreszcz. Była bowiem świadkiem wydarzeń lub miała bliski kontakt z tymi, którzy byli ich uczestnikami.

Biorąc do ręki książkę: 'Kat kłania się i zabija', czytelnik na pierwszy rzut oka spotyka się z przepiękną artystyczną oprawą wydania. Grafika na okładce przedstawia obraz Gustava Klimta, pt.:'Złota dama' i nadaje książce jasną i ciepłą estetykę, co zachęca do przestudiowania jej zawartości.

Następnie, czytelnik jest zaznajomiony z pokaźnym wstępem składającym się ze streszczenia historii poszukiwań związanych z poprzednią książką ('Lista Wachtera'). Od tego momentu, stopniowo zagłębiając sie w treść lektury, wraz z autorką udaje się w przejmującą podróż. W jej trakcie zapoznaje się z kolejnymi wstrząsającymi faktami.

Godnym uwagi i zarazem uznania jest dotarcie przez autorkę do miejsc i ludzi, którzy stali się integralną częścią utrwalonych wydarzeń. Protagonistka odwiedza m.in. wiedeński Instytut Szymona Wiesenthala, w którym zaznajamia się z teczką zawierającą dokumenty związane z Ottonem Von Wachterem. Imponująca podróż do pałacu Ferdynanda Bloch-Bauera, która ukazuje wnętrza budowli oraz jej sekrety, a także spotkania twarzą w twarz z Ireną Błońską, czy Heleną Vovsovą sprawiają, że ta niesamowita opowieść staje się jak najbardziej realna i dostarcza pożądanych emocji. 

Z pewnością jednym z najbardziej wartościowych artefaktów, którymi posługuje się pisarka w swojej książce jest pamiętnk Ottona Von Wachtera. Zawiera on interesujące zapiski, które ukazują drogę, jaką przebywał zbrodniarz, jego kontakty i adresy mające pomóc mu przedostać się do Ameryki Południowej, a tym samym uciec przed wymiarem sprawiedliwości.

Trzeba przyznać, że nie zawiodlam się czytając 'Kata'. W książce doszukałam się odpowiedzi na kilka pytań, a zagadki, które nadal pozostają bez rozwiązania nasuwaja pewne wnioski. 

Lektura Magdaleny Ogórek jest w stanie dotrzeć do każdego czytelnika kochającego historię, sztukę i podróże. Kinematyczny styl wyrażania myśli, język nacechowany bogatym słownictwem oraz mnóstwo wrażeń sensorycznych sprawiają, że podobnie jak w przypadku 'Listy Wachtera" czytelnik staje się uczestnikiem wędrówki w odkrywaniu prawdy. Podąża tuż za autorką, widzi, słyszy, czuje, smakuje...

Juz wiem, że z niecierpliwością wyczekiwać będę kolejnej lektury Magdaleny Ogórek.

Książka dostępna na Amazon. Wystarczy klikąć link: Kat kłania się i zabija




Thursday 2 September 2021

Jak poprawić sobie nastrój jesienią?


Już jest. Wróciła, jak co roku. Rozłożyła pierzynę uplecioną z chmur nad błękitnym niebiem.  Przyprowadziła ze sobą niespokojny wiatr, co drzewa kołysze i ten nieprzyjemny chłód, co przyprawia o dreszcze. Coraz częściej krople deszczu uderzają o szyby...Coraz wcześniej zapada zmrok...Coraz rzadziej chce się wychodzić z domu...

To jest ten czas, gdy dopada nas jesienne przygnębienie. Niektórzy z nas już dawno znaleźli sposób na walkę z tym uporczywym stanem. Inni wciąż szukają recepty na poprawę humoru.

Oto kilka rad, które powinny pomóc przezwyciężyć jesienny smutek i nostalgię:

Na początek ważne jest przyswojenie sobie pewnej zasady. Anglicy mówią tak: NIE MA ZŁEJ POGODY. JEST TYLKO ZŁY UBIÓR. To mądre powiedzenie bardzo często przychodzi mi na myśl, gdy pada deszcz. 

Wychodźmy z domu, nawet wtedy, gdy pada deszcz. Od czego w końcu mamy parasolkę? Potrzebujemy dotlenić organizm przed snem. Jesienną porą cierpi się na bezsenność właśnie z powodu niedotlenienia. Nasz organizm potrzebuje także energii kosmicznej, czyli słońca, które przecież nadal świeci, mimo ograniczonego zasięgu i widoczności! 

Czytajmy. Wybierz się do księgarni. Długi spacer między regałami z literaturą dobrze Ci zrobi. Wybierz kilka pozycji, poczytaj recenzje, popytaj ludzi stojących obok i stwórz komplet książek na nadchodzący sezon jesień/zima. 

Ucz się języka obcego. Poszerzaj słownictwo. Oglądaj filmy obcojęzyczne. Ćwicz gramatykę. Czytaj literaturę w obcym języku.

Spraw sobie elektryczne pianino, chyba że stać Cię na klasyczne. Ucz się na nim grać. Dostępne są aplikacje do zdalnej nauki gry na pianinie. Ceny są przystępne. Na naukę gry na instrumencie nigdy nie jest za późno!

Oddaj się sztuce. Maluj obrazy, rysuj, twórz. Pisz opowiadania, wiersze, artykuły. Idź do teatru. Zapisz się na warsztaty aktorskie. Może interesuje Cię klub taneczny?

  

Zapalaj świece zapachowe. Ogień ma właściwości uspakajające, a jego światło wprawia w pozytywny nastrój.

Warto zaopatrzeć się w relaksujące kosmetyki. Zwłaszcza kobiety kochają sole kąpielowe, maseczki do twarzy. Ostatnio bardzo popularne stały się wszelkie przyrządy do masażu twarzy. Można urządzić sobie, partnerowi, czy przyjaciółce domowe SPA. 

 

Zadbaj o interesującą jesienno-zimową garderobę. Chyba każda z nas lubi płaszcze, luźne swetry, apaszki, rajstopy, długie za kolana muszkieterki...Kup sobie elegancką torebkę, o której marzysz od jakiegoś czasu i umów się z przyjaciólką na kawę do miasta. 



Przebywaj wśród ludzi. Gdy tylko jest ku temu okazja, zagaduj, zadawaj pytania nieznajomym, gdy trzeba pytaj o radę. W ten sposób, w krótkim czasie poszerzysz grono swoich znajomych, a być może nawet znajdziesz miłość (jeśli jesteś singlem/singielką).

Spędzaj czas z ukochaną osobą jak najczęściej: pod kocem, przy gorącej czekoladzie i plackach ziemniaczanych, oglądając film...Przytulaj się do ukochanej osoby, czy zwierzęcia. Rób to jak najcześciej. Poczujesz się lepiej.

Pomyśl o udekorowaniu, czy reorganizacji swojego pokoju w inny sposób. Otaczaj się ulubionymi kolorami, zapachami...

Uśmiechaj się. Wspominaj przyjemne chwile. Pomyśl o wakacjach, miejscu, które ostatnio zwiedziłaś/-eś, zaplanuj kolejny wyjazd. W tej chwili bilety lotnicze są tanie. Zwłaszcza jesienią czeka na Ciebie mnóstwo ciekawych ofert turystycznych.


Z mojej strony to tyle. Życzę Wam wszystkiego najlepszego na nadchodzący sezon jesienno-ziomowy.


Friday 27 August 2021

Kilka słów o inwestowaniu...


Młodzi inwestorzy, którzy dopiero zaczynają przygodę z pomnażaniem swoich oszczędności, powinni zwrócić uwagę na najczęściej popełniane błędy.

Zasada numer 1.

Inwestuj tylko tyle pieniędzy, ile jesteś w stanie stracić.

Zasada numer 2.

NIE PANIKUJ! To żelazna zasada graczy na giełdzie, bowiem mają tam miejsce różne zjawiska, takie jak tzw. bull run, bear market, czy korekta. Inwestorzy tracą zainwestowane pieniądze nie dlatego, że wybrali złą inwestycję, ale dlatego że w porywie paniki zamknęli transakcję o wartości ujemnej ponosząc w ten sposób stratę. Dopóki nie zamkniesz transakcji, wartość ujemna jest tylko stratą potencjalną. Jutro, sytuacja może ulec zmianie i wówczas wyjdziesz na plus. Pamiętaj: NIGDY NIE ZAMYKAJ TRANSAKCJI BĘDĄC NA MINUSIE! Przeczekaj zły okres. Zajmij się swoim hobby...

Zasada numer 3.

Właściwie ustawiaj opcję 'Stop loss'. Na wypadek dużej i nagłej obniżki, Twoja transakcja nie zostanie automatycznie zakończona i nie wygeneruje tym samym straty. Ja osobiście nie korzystam z funkcji 'Stop loss', gdyż wierzę, że nawet największa potencjalna strata może w przyszłości zamienić się w zysk. Gospodarka ciągle się rozwija, a nie kurczy. Owszem, mamy do czynienia z kryzysami większymi lub mniejszymi, ale zazwyczaj są to zjawiska przejściowe. Pamiętajmy, że są przypadki przedsiębiorców, których dzieliły dwa, trzy dni od poniesienia straty, a chwilę później stali się multimilionerami. Tak było w przypadku znanego przedsiębiorcy, Elona Muska. Nie wolno się nigdy poddawać i warto myśleć pozytywnie.

Zasada numer 4.

Zamykaj transakcję, gdy Twoja pozycja jest na proficie. Warto jednak czasem poczekać, niż od razu zamykać transakcję. Można zamknąć jej część i poczekać na rozwój wydarzeń. Może wygeneruje się większy zysk. Inwestuj pieniądze, gdy dana pozycja jest na spadku, kiedy np. jest spadek sprzedaży danej firmy. Wówczas jest szansa na wygenerowanie przez Ciebie zadowalającego zysku. Ta rada głównie dotyczy inwestujących w certfikaty CFD (Certificate For Difference). Śledź na bieżąco nowinki dotyczące firm, na które obstawiasz pieniądze. 

Zasada numer 5.

Nie inwestuj wszystkich swoich pieniędzy na jednej, wybranej pozycji i nie otwieraj transakcji inwestując od razu dużą sumę pieniędzy na konkretnym poziome. Inwestuj stopniując, np. Załóżmy, że wartość Bitcoina spada o 5%. Mamy wówczas -5%. Nasz kapitał to 1000zł. Zamiast wrzucać całą sumę 1000zł na poziomie -5%, rozbijmy ten 1000. Nie wiemy przecież, czy spadek utrzyma się na poziomie -5%, czy pogłębi się. W tym celu, na poziomie -5% inwestuj np. 50zł i obserwuj, co dzieje się za pół godziny, za godzinę, itd. Gdy zauważysz, że wartość Bitcoina spada do -7%, wtedy zainwestuj kolejne 50zł i czekaj dalej. Może się okazać, że spadek nadal będzie się pogłębiał. Suma zainwestowanych przez Ciebie pieniędzy uśredni się i wygeneruje większy zysk, niż w przypadku postawienia wszystkiego na jednej wartości. 

Na giełdzie warto zastosować zasadę procenta składanego, aby wygenerować większy zysk. Opłaca się także inwestować długoterminowo, np. inwestując w certfikaty CFD, dlatego że za otwarcie każdej pojedynczej transakcji ponosi się koszty zakupu certfikatu. 



Powodzenia Inwestorzy!

Wednesday 18 August 2021

Back to light..

fot. ze strony Joom

Ostatnio unikam ubrań, dodatków i aksesoriów w czarnym kolorze. Dzieje się to dlatego, że od jakiegoś czasu nie czuję się dobrze w otoczeniu czerni. Przygnębia mnie, rozprasza i drażni. 

Zakochałam się w pastelowym różu i bieli, dlatego wszystko, co ostatnio zamawiam do ubioru, czy jako akcesoria, jest właśnie w tych kolorach. Lubię też kolor złota, szampana, czy srebra i beżu. Jednym słowem wszystko, co jasne przyciąga moją uwagę. 

Kolor ma znaczenie w naszym życiu. Ma wpływ na nasze samopoczucie i funkcjonowanie. Ma działanie terapeutyczne, dlatego warto zwracać uwagę na kolorystykę, która nas otacza i pozbyć się tych elementów, które psują nam nastrój, pozbawiają energii i demotywują. 

fot. Miss Lulu