Tuesday 25 August 2020

Była tęsknota za lasem...

 



Tęskno mi Panie do lasu było,

więc czym prędzej do niego przybyłam

i jak dziecko poznawałam na nowo,

krok po kroku, jego piękno znów odkrywałam.


Tęskno mi było do lasu, Panie,

gdzie ptaki przecudnie śpiewają na powitanie,

a leśna droga prowadzi na łąkę,

na której jeleń wychodzi na spotkanie.


Tęskno mi Panie za szumem drzew,

jak usypianiem śpiewem dziecka w kołysce,

wonią lasu tak orzeźwiającej i czystej,

budzącej zmysły niczym śpiącego ze snu.


Pisząc te krótkie i proste wyznanie,

łzy po policzkach spływają, Panie,

bo tęsknota za lasem ogromna była,

gdy przez moment Świat wydawał się zły.


Wielka zatem uciecha z wyprawy do lasu,

radość również, bo przybyło czasu,

Świat się zatrzymał przez chwilę, Panie,

co złe niech omija, a dobre zostanie.





Saturday 22 August 2020

Cena, jaką przyszło nam płacić za kwarantannę...


Rok temu o tej porze przemierzałam Europę w celu odkrywania nowych miejsc, doświadczania wrażeń, poznania ludzi, posmakowania potraw lokalnych kuchni, spotkania z przygodą. 
Pół roku później:
Telefony po północy od zaniepokojonej przyjaciółki trwające dwie godziny, odizolowanie od partnera, maseczki zamówione z Chin lężące na półce i czekające 'w gotowości' do użytku, kilka butelek żelu sanitarnego do rąk pod stolikiem do kawy, poczucie osamotnienia, wyobcowania, restrykcje dotyczące podróży, zwiedzania, zakaz wstępu do lasu i na plażę. Nie można podać dłoni, otoczyć ramieniem drugiego człowieka. Pozostał mi tylko ogród, obcowanie ze sztuką i pisanie. Tylko tyle. Jednak dla mnie to znaczyło cały świat. Jedyny, który mi pozostał. Nie mogę narzekać na zupełną samotność, bo przecież mam też czworonożnych, pluszowych towarzyszy. Jednak to dziwne poczucie, że 'coś jest nie tak' tam na zewnątrz mojego małego świata, cały czas ukazywało niepokojący obraz w mojej świadomości. 

Moja przyjaciółka męczyła się z ropiejącym, bolącym zębem nadającym się już tylko do usunięcia. Stomatolog wypisał receptę na antybiotyk i kazał czekać... Dodam tylko, że infekcja zęba może przyczynić się do ogólnego zakażenia i zgonu...

Koleżanka z pracy opowiada mi któregoś dnia: 

Brat jej byłego męża popełnił samobójstwo. Był to człowiek niezwykle towarzyski, wesoły. Często wychodził do pubu, spotykał się z ludźmi. Nagle pandemia wywróciła jego życie do góry nogami. Przestał wychodzić z domu, ponieważ najzwyczajniej nie mógł go opuścić. Izolacja sprawiła, że pozostał więźniem we wlasnym mieszkaniu. Nie potrafił dostosować się do nowej sytuacji i postanowił zakończyć swój żywot... 

Przyjaciółka w rozmowie telefonicznej opowiada: 

- Znasz Danielle?

- Znam. Pracowała z nami kiedyś, a co?

- Zamieściła video na Facebooku, na którym strasznie zapłakana wyznała, że jest w ciąży. Z polecenia rządu była zmuszona tymczasowo zamknąć swój zakład kosmtyczny. Decyzja zapadła z dnia na dzień. Tego ranka, klienci stali pod drzwiami jej gabinetu. Odesłąła ich. Nie miała innego wyjścia. Żaliła się, że teraz nie ma pieniędzy na rachunki, na jedzenie brakuje. Dostała w prawdzie jakąś zapomogę od rządu, ale musiała przeznaczyć te pieniądze na wypłaty dla pracowników, czynsz. Wyznała, że jej ta ciąża już nie cieszy. A jeszcze do niedawna była uradowana. Dziewczyna ma jakieś 24 lata...

Poznałam niedawno inną młodą kobietę. Ta z kolei jeszcze przed kwarantanną rozstała się z chłopakiem. Nie miała okazaji nikogo poznać z uwagi na izolację. Czuje się samotna...

Ile jest jeszcze takich przypadków na świecie?

Jakie są skutki kilkumiesięcznej kwarantanny? 

Już odpowiadam: Wzrost zachorowalności na depresję, pogorszenie samopoczucia u ludzi z problemami mentalnymi (wiem, bo mam okazję pracować na oddziale psychiatrycznym), zwiększona liczba samobójstw i prób samobójczych, rozstania, wzrost aktów przemocy wśród domowników, wyraźny przyrost ludzi zmagających się z nadwagą (widzę to także wśród moich znajomych), wzrost zachorowań na cukrzycę, nadciśnienie... Dodam, że w przypadku koranavirusa nadwaga i cukrzyca są swoistym czynnikiem zwiększającym ryzyko zachorowania i śmierci. Rząd brytyjski ostatnio głowi się nad tym, jak pomóc swoim obywatelom wrócić do 'wagi sprzed kwarantanny'. Powstał nawet specjalnie opracowany program w porozumieniu z Ministerstwem Zdrowia i Narodową Służbą Zdrowia (NHS). Ile to będzie kosztować podatników? 

Pacjenci leczący się na nowotwory byli w dużej mierze zmuszeni przełożyć swoje leczenie na czas kwarantanny. Rodzicom z gorączkującymi niemowlętami odmawiano wizyt. Broń tylko Panie Boże, aby w przypadku któregoś wystąpiła sepsa, czy zapalenie płuc...

Na ulicach, w sklepach ludzie omijają się szerokim łukiem... 

Kilka tygodni temu byłam w drogerii Boots. Weszłam między dwa regały z szamponami. Pewien mężczyzna miał już skręcić w moją stronę, aby wejść w tę sam sektor, ale widząc, że tam 'stacjonuję', wycofał się i poszedł dalej. Dziwnie się poczułam, ale po mału zaczynam przyzwyczajać się...

Zadaję sobie pytanie: Komu ta kwarantanna rzeczywiście pomogła? Zaszkodziła wielu.

Czas, aby ktoś wreszcie dokonał bilansu zysków i strat. Ile ludzi uratowano, a ile stracono? Nie mam tu na myśli Covid-u, a inne potworne dolegliwości, które sa następstwem utraty pracy, braku pieniędzy, depresji, rozstań, rozwodów, samobójstw...Jeśli podsumujemy to wszystko, może się okazać, że kwarantanna poczyniła więcej szkód z konsekwencjami na bliższą lub dalszą przyszłość niż brak jej wprowadzenia. Warto, aby to rozważyć zanim ponownie, ktoś, kiedyś, znowu wpadnie na ten pomysł. 

Jakie są skutki kwarantanny dla naszej gospodarki?

Młodzi ludzie, którzy jak się okazuje byli najmniej narażeni na zachorowanie, zostali również zmuszeni do izolacji. Podatnicy, od których zależą emerytury, renty, wszelkiego rodzaju świadczenia zostali w dużej mierze odcięci od możliwości finansowania, wpływu na rozwój gospodarczy po przez swoją pracę i płacenie podatków. W takim kraju jak Polska, gdzie jest niż demograficzny, brakuje rąk do pracy, a imigranci zarobkowi są traktowani jak nieproszeni goście to się może odbić szerokim łukiem na stanie gospodarki. Co więcej, obecnie jest spory problem związany z przylotem do Polski. Do niedawna próbowałam zarezerwować bilet lotniczy do Polski, zobaczyć sie z rodziną. Niestety wprowadzono przesadne ograniczenia. Lot do Gdańska miał odbyć się przez Warszawę, a samo lądowanie miałoby miejsce po północy. Do tego zaznaczono, że tylko obywatele polscy i ich partnerzy (małożonkowie) maja wstęp do kraju. Ceny biletów o 200% wyższe niż zwykle, a najbardziej preferowanym i dostępnym przewoźnikiem okazał się być LOT. Tak ograniczona turystyka zewnętrzna odbije się niebanalnie na PKB. 

Kolejna istotna kwestia to noszenie tych beznadziejnych maseczek. Gdy ich nie było, chodziły pogłoski, (głównie opinie specjalistów), że maseczki nie chronia przed wirusem, zatem nie są potrzebne. Teraz, gdy są dostępne, zaleca się, a nawet nakazuje ich noszenie, nawet na świeżym powietrzu. Pytam się: Gdzie tu jest logika? Z tego, co mi wiadomo, to promieniowanie UV uszkadzają struktury DNA/RNA wirusów, co sprawia, że stają się niegroźne dla człowieka. Mamy przecież pełnię lata, upały trzydziestostopniowe. W dodatku proszę sobie zadać pytanie, jakie jest stężenie wirua w powietrzu w porównaniu do stężenia w zamkniętym pomieszczeniu, krytym dachem. Jakieś wnioski? 

I na koniec jeszcze przyczepię się do nieszczęsnej demokracji. Jakim prawem w krajach demokratycznych narzuca się społeczeńswtu pod groźbą kary i bez uprzedniego wprowadzenia stanu wyjątkowego nakaz kwarantanny? Jeśli chodzi o Chińską Republikę Ludową, czy Rosję to jest to uzasadnione tamtejszą polityką, reżimem. Natomiast w państwach demokratycznych można co najwyżej ZALECIĆ, zasugerować, czy też poradzić taką strategię zapobiegawczą czy ochronną dla obywateli. Nie daliśmy bowiem prawa i władzy naszym rządom, aby ten mógł NAKAZAĆ wszystkim obywatelom kwarantannę, a co za tym idzie postawić człowieka w świetle ryzyka utraty pracy, a w konsekwencji narażenia na wszelkie skutki z tym związane. Demokracja nie zezwala na taką opcję, chyba że uprzednio wprowadzony jest stan wyjątkowy z uwagi na jakieś nagłe i niepożądane wydarzenie, które może stanowić zagrożenie dla ogółu, np. kataklizm, czy groźba rozpoczęcia konfliktu zbrojnego. 

Mam nadzieję, że rządzący wezmą sobie mocno do serca skutki tej kwarantanny. One odbiją się szerokim echem jeszcze na długo. Warto zastanowić się nad bilansem zysków i strat, zanim następnym razem dojdzie do podobnego zdarzenia, czego sobie i Wam z całej swojej mocy nie życzę.


Tuesday 11 August 2020

A gdyby tak powrócić do monarchii w Polsce...

 

Od wielu lat obserwuję poczynania polskiej i zagranicznej sceny politycznej oraz owoce jakie dostarcza nam dzisiejsza DEMOKRACJA. Muszę przyznać, że jestem bardzo rozczarowana. Myślę, że znajdzie się więcej osób, które myślą podobnie. 
Co nam daje demokracja? Czy naprawdę przynosi nam poczucie sprawiedliwości, uczciwą władzę i dobrobyt? A co z szacunkiem, zaufaniem do władzy, jej poświęceniem dla dobra Ojczyzny i Narodu? Ktoś powie: 'Nic lepszego niż demokracja nie wymyślono.' Dobrze, ale czy to jest rozwiązanie problemu? Nie wymyślono nic lepszego? Naprawdę? Mamy XXI wiek, latamy wyjątkowo szybkimi odrzutowcami, komunikujemy się za pomocą internetu i smartfonów, latamy na międzynarodową stację kosmiczną, podobno byliśmy nawet na Księżycu, potrafimy dokonywać operacji na ludzkim płodzie, a wciąż nie potrafimy stworzyć lepszego ustroju politycznego niż ten, który powstał w starożytnej Grecji? 

Na przestrzeni ostaniego wieku, demokracja zawiodła nas wielokrotnie. Nie tylko Polaków, ale i resztę Europy. Doprowadziła do dwóch wojen światowych, załamania systemu wartości, kryzysów ekonomicznych, podziałów, strajków, nieudolnie radziłą sobie z obaleniem komunizmu. Może czas otworzyć oczy i na nie przejrzeć. Według mnie, jest to nudny ustrój, który do niczego postępowego nie prowadzi. Demokracja ściśle mówiąc nie zdaje egzaminu.

Z czym kojarzy mi się monarchia i co dla mnie znaczy?
Monarchia to historia, podboje, sojusze, rycerze, królowie, powaga, szacunek, szlachetność, wiara, duma, honor, tożsamość, kultura, zamki, pałace...Nie da się tego do niczego przyrównać, a już na pewno nie do obolałej, kulejącej i krzykliwej demokracji.
To właśnie w czasach monarchii Państwo Polskie, a włąściwie Królestwo Polskie (które z samej nazwy 'królestwo' brzmi wspaniale) mogło poszczycić się potęgą i wpływami oraz rozmiarem powierzchni sięgającym nawet trzech mórz. Niestety, jak to powiedział mój kolega: pijaństwo, lenistwo i warcholstwo doprowadziło nas do kilku tragedii, w konsekwencji których, jedną z nich było umocnienie się pozycji dzisiejszej Rosji do rangi mocarstwa. 

Co do znaczenia moarchii w dzisiejszym świecie to wystarczy spojrzeć na Wielką Brytanię. Ile wpływów do budżetu generuje turystyka wynikająca z zainteresowań monarchią? Ile znaczków pocztowych, monet okolicznościowych oraz innych artefaktów sprzedaje się z okazji narodzin kolejnego następcy tronu, rocznicy panowania, chrztu potomka, czy urodzin Królowej? Ile pieniędzy wpływa do kasy państwa z podróży do Londynu w celu zobaczenia Jej Królewskiej Mości i sfotografowania pałacu Buckingham? Przy tym trzeba dodać, że będąc w stolicy Wielkiej Brytanii należy zatrzymać się na kilka nocy w jakimś hotelu, coś zjeść, bilety na metro kupić, przy okazji zwiedzić jakieś muzeum, kupić pamiątki...To przynosi kolosalne zyski. Każdego roku miliony turystów odwiedzają Londyn. Brytyjczycy policzyli, że utrzymywanie monarchii bardzo im się opłaca...

W Polsce demokracja nie sprawdza się. Zwłaszcza ostatnie dekady pokazały, że demokratyczne rządy nie wychodzą naszemu Państwu na dobre. Afery, korupcja, donosicielstwo to niekończąca się opera mydlana polskiej sceny politycznej. Kraj jest skłócony, podzielony. Do tego nieustannie towarzyszy nam wszechobecna medialna propaganda, zarówno prawicowa jak i lewicowa. Obrywa się przy tym Kościołowi, mniejszościom narodowym i wszelkiego innego rodzaju grupom. Trwa chaos, z którego jak zwykle nic nie wynika. Jesteśmy narodem kłótliwym i może właśnie to jest powodem, dla którego demokracja w Polsce nie spełnia swojej roli. Nie potrafimy słuchać, nie jesteśmy wysłuchiwani. Nie potrafimy postulować i negocjować, przekrzykujemy się, obrażamy, donosimy. Kompromis jest nam pojęciem dalekim.
Zatem skoro nie potrafimy stosować się do zasad demokracji to najlepiej obalmy ją i powołajmy króla. Zachowajmy coś na kształt parlamentu, wyznaczmy doradzców. 
Nie chodzi mi o króla, który miałby władzę absolutną, ale kogoś kto mógłby cieszyć się powszechnym szacunkiem, pilnował porządku i przestrzegania zasad i byłby przy tym bezpartyjny. Ktoś, kto w każdym momencie zawieruchy politycznj czy społecznej mógłby śmiało walnąć pięścia w stół i powiedzieć: 'dość'. O kimś takim marzę. O wystawnych uroczystościach państwowych z udziałem króla przejeżającego karetą, pałacu, zamkach, w których czasem mógłby stacjonować przy okazji odwiedzić jakiegoś miasta.
To są tylko marzenia, ale życzę sobie, aby się kiedyś spełniły.


Na fotografiach fragmenty książki Jolanty Bąk: 'Poczet królów i książąt polskich'. Książkę można nabyć klikając na link: BookfromAmazon

Monday 3 August 2020

Upadek cywilizacji


Przyszło nam żyć w dość trudnych czasach. Zauważyłąm jedną tendencję. Wraz z kryzysem męskości,  postępem technologicznym i komunikacyjnym, idzie w parze kryzys demograficzny. Szczerze mówiąc, nie dziwi mnie to wcale. 
Znam wiele 'jeszcze' młodych, wykształconych i atrakcyjnych kobiet, które jak dotąd nie znalazły sobie męża, a nawet partnera. 
Co jest zatem z mężczyznami nie tak? Już wyjaśniam. Oczywiście pominę tutaj kobiety o wygórowanych wymaganiach, poszukujące księcia z bajki, czy rycerza w lśniącej zbroi. Skupię się konkretnie na kilku dość istotych i negatywnych cechach, które są niestety coraz częściej spotykane wśród współczesnych mężczyzn.

3 Typy mężczyzn, które kobiety omijają i omijać powinny 'szerokim łukiem':

1. 'Ciepła klucha' - Ostatnio często powtarzam sobie i innym, że gdyby nasi dziadkowie, czy pradziadkowie w latach 30-tych i 40-tych minionego wieku wykazywali postawy dzisiejszych facetów, to naprawdę wszyscy bylibyśmy dziś Niemcami. 

Kiedyś chodziłam z chłopakiem, który notorycznie unikał obowiązkowej służby wojskowej. Czynił to w ten sposób, że kończył jedno studium, a zaraz potem zaczynał kolejne. Na każde wezwanie na komisję wojskową stawiał się z zaświadczeniem z kolejnej szkoły. I tak postanowił czynić aż do ukończenia dwudziestego piątego roku życia, czyli do osiągniecia końca wieku poborowego.
Wielokrotnie namawiałąm go na skorzystanie z możliwości odbycia służby wojskowej motywując tym, żę dałaby mu nowe możliwości, szansę awansu, rozwoju. Będąc w wojsku  mógłby przy okazji zrobić także prawo jazdy. Szczerze mówiąc, sama nawet byłam zainteresowana pracą w wojsku. Mój były miał jednak inne ambicje, a właściwie ich brak. 
Innym razem, zniechęciła mnie do niego kolejna sytuacja która miałą miejsce w trakcie późnego powrotu do domu. Odprowadzał mnie po pracy. Tuż przed skrzyżowaniem, po lewej stronie stał pub. Tego wieczoru, dwóch wysokich mężczyzn stało przed tym budynkiem i rozmawiało kulturalnie. Po chwili z ust mojego byłego słyszę: 'Przejdźmy na drugą stronę ulicy, obejdziemy całe skrzyżowanie i w ten sposób skręcimy w lewo. Nie będziemy koło nich przechodzić.' Zaniemówiłam. Zrobiłam tak jak powiedział, ale miałam ochotę się mu postawić. W sumie żałuję, że tego nie zrobiłam. 
Kolejna sytuacja miałą miejsce, gdy próbowałam tego dwudziestotrzylatka przekonać do nauki jazdy na rowerze. Po dziś dzień zadaję sobie pytanie, co robił jego ojciec, że nie dał rady przekonać syna do nauki jazdy na rowerze? Rodzina z pozoru normalna, wydawać by sie mogło, że szczęśliwa. Co zatem poszło nie tak? Owego dnia, zaproponowałam mu, że pójdziemy do lasu, zabierzemy ze sobą mój rower, a tam swobodnie będzie mógł się na nim uczyć jeździć. Pomyślałam, że w ten sposób unikniemy widowiska i pośmewiska. Na moją propozycję uzyskałam taką oto odpowiedź: 'Nie, no co ty, jeszcze spadnę i sobie kolana potłukę.' Zabrakło mi argumentów. Po prostu, wkrótce 'odkochałam się'. 

2. Brak przysłowiowej 'piątej klepki' jest przykrą dolegliwością zarówno u kobiet jak i mężczyzn. Nie mam pojęcia, co jest jej przyczyną. Zaburzenia psychiczne, w tym osobowości, schizofrenia, nadpobudliwość nerwowa, problemy emocjonalne stają się niestety po mału normą w naszym społeczeństwie. 
Spotykałam się kiedyś przez parę miesięcy z chłopakiem, który będąc ze mna sam na sam, wydawał się być troskliwy, opiekuńczy. Jednak w obecności moich przyjaciółęk przeistaczał się w zupełnie inną osobę. Często próbował mnie poniżyć, krytykować, szukał powodów do kłótni. Pochodził również z normalnej rodziny. 

3. 'Moczymorda' (miłośnik alkoholu). Wśród młodych ludzi problem nadmiernego spożywania alkoholu narasta i jest dziś prawdziwą zmorą dzisiejszego pokolenia dwudziestolatków. Na dyskotekach, klubach jest wszechobecny i nieograniczony.
Kiedyś, gdy organizowano 'bale miejskie', na które przychodziło się wystrojonym 'od stóp do głów', to próbowano pokazać się z jak nalepszej strony. Alkohol był serwowany w małych ilościach z uwagi na ograniczoną dostępność, więc był tylko dodatkiem do całej imprezy. Była orkiestra, taniec 'w parach', jedzenie. Całość odbywała sie w wynajętym budynku - dworku, czy pałacu. Niestety, nie rozumiem, dlaczego ten wspaniały zwyczaj socjo-kulturowy został zastapiony przez hałaśliwe dyskoteki, czy kluby, na których nie da się normalnie porozmawiać bez przekrzykiwania muzyki serwowanej na całą parę z głośników, brzęczących jak latające nad głową bombowce.
Młodzież bardzo często upija się do nieprzytomności, uprzednio wlewając w siebie (jak to określiła moja znajoma) 'wiadra alkoholu'. Jest wymiotowanie, przewracanie się, tłuczenie kieliszków, kufli do piwa. Panuje powszechna pochwała picia, zatem kto wypije wiecej ten czuje się bardziej dumny. 
Niekiedy zdarza się jeszcze przy tym jakaś skąpo ubrana pijana panna, która kończy 'w kiblu' z przypadkowo poznanym kawalerem. Kawaler ten z reguły wpadł do klubu tylko napić się i przy okazji 'zaruchać'.

Mówi się, że dziś łatwiej jest znaleźć partnera niż kiedyś. Rzeczywiście, w dobie internetu powinna to być 'bułką z masłem'. Jednak nie jest. Trudno znaleźć właściwego partnera buszując online na portalach randkowych, gdyż większość kandydatów jest tam po to, by szukać jednorazowych przygód, a znaczna część nie jest w naszym typie, bo wcale nie musi być. Tak jak już wcześniej wspomniałam, znaleźć tam też można bardzo często właśnie te trzy typy kandydatów, których radzę omijać szerokim łukiem. Po dziesiątym czy dwudziestym takim kandydacie, z którym poszło się na randkę, mija ochota na kolejnego. Czemu się dziwić? To w końcu nic fajnego umawiać się w ciemno z nieznanym gościem. Poznawać się, przedstawiać streszczenie życiorysu po raz kolejny...Tracić czas, energię, pieniądze i...nadzieję. 


Statystyki dotyczące rozwodów daja ludziom, zwłaszcza młodym również do myślenia. 

Przyczyny rozwodow w Polsce to:

- Niezgodność charakteru/niedojrzałość emocjonalna. 
- Zdrady
- Alkoholizm
- Przemoc
- Inne

Co trzecie małżeństwo kończy się rozwodem. Ten fakt sprawia, że młodzi ludzie bardzo ostrożnie podchodzą dziś do zawierania związków małżeńskich, gdyż w ich ocenie obarczone są one dość sporym 'ryzykiem'. Może się bowiem okazać, że próby stworzenia szczęśliwego związku, o którym tak bardzo marzyli, mogą zakończyć się wielkim rozczarowaniem. Często sami pochodzą z rozbitych rodzin i wiedzą z doświadczenia własnych rodziców, czym jest 'piekło' przechodzenia przez rozwód. Ile energii, czasu, emocji i poniżeń kosztują spotkania na sali sądowej w obecności świadków, ławników i sędziów. Odpowiadanie na intymne pytania, wyciąganie 'brudów', wzajemne obwinianie i rozczarowanie. 

Dlaczego rząd nie ingeruje w zakresie minimalizowania przyczyn rozwodów? Dlaczego np. nie doprowadza się do zamknięcia sklepów monopolowych. Są swoistą reklamą i zachętą do zakupu alkoholi. Niestety, w polskiej kulturze alkohol jest promowany już w rodzinnym domu, przy stole, ucztując święta, urodziny oraz przy okazji innch uroczystości. Pije się przy malutkich dzieciach. To jest utrwalane w ich świadomości już od najmłodszych lat jako norma celebrowania i dobrej zabawy. Nic zatem dziwnego, że te wzorce dotyczące spożywania alkoholu wynoszą z rodzinnego domu i adoptują później stając u progu dorosłości. 

Co do przemocy to większość kobiet nie zgłasza incydentów pobicia przez męża, o gwałcie nawet nie wspomnę, bo jest im po prostu wstyd. Po 'wszystkim', rodzi się w ich głowach pytanie: 'I co dalej?' No właśnie, co dalej? Jakiś pomysł? W naszej katolickiej/chrześcijańskiej kulturze nie wypada przecież skarżyć na męża. Uczeni jesteśmy przebaczać, małżeństwo to świętość, sakrament, 'na dobre i na złe', no i...Amen. 
Ostatnio nawet Konwencja Stambulska stanowi ogromny problem, chociaż nie słyszałam, żeby wcześniej komukolwiek krzywdę wyrządziła. Odnosi się do przemocy w rodzinie np. na tle kulturowym. Może właśnie dlatego tak bardzo niektórym ludziom w Polsce przeszkadza. Ostatnio próbuje się wręcz przemawiać do świadomości obywateli, czy też wmówić, żę przemoc Polski prawie wcale nie dotyczy, jest znikoma i jesteśmy na szarym końcu Europy. No właśnie, nie jesteśmy. Wiadomo, że tam gdzie alkohol tam i przemoc częściej się zdarza, a w przypadku spożywania alkoholu, w Europie jesteśmy w czołówce, więc choćby to powinno dać ludziom do myślenia.
Pisałam w jednym z postów, że moja matka doświadczyła przemocy w obu małżeństwach. Byłam nawet świadkiem jednego z incydentów. Żadnego z tych przypadków moja matka nigdy nie zgłosiła. 
Jedna z moich znajomych, z którą kiedyś pracowałam doświadczała systematycznej przemocy fizycznej ze strony męża. Pamiętam ją bardzo dobrze. Przychodziła do pracy bardzo strapiona, z miną jakby zaraz miała się rozpłakać. Pokazywała siniaki na ramionach...W mężu była zakochana. Nigdy nie doniosła na niego na policję...Żal mi jej było. Co zrobić...

Przemoc rodzinna jest o tyle szkodliwym społecznie problemem, gdyż często dzieci są jej świadkami. Takie wzorce potem wynoszą z domu i stosują wobec swoich partnerów, partnerek czy jeszcze innych osób z bliskiego lub dalszego otoczenia. 
Jedna z moich przyjaciółęk doświadczyła ze strony byłego męża przemocy psychicznej. O tym rodzaju przemocy prawie wcale się w Polsce nie mówi, a jest ona tak samo przykra jak fizyczna i niestety często prowadzi do samobójstw. Konwencja Stambulska o niej również traktuje. 
Szkoda, że kolejny problem rodzinny jakim jest przemoc jest przez nasz kraj pomijany. Zamiast go niwelować, próbuję się go ignorować. Niestety, bedzie to miało i juz ma konsekencje, które przełożą się na poważny kryzys społeczny. Nie da sie bowiem zaklinać rzeczywistości na dłuższą mętę. 

Nie wiem, do czego dzisiejszy świat zmierza. Brakuje mi wyobraźni, by to przedstawić, wytłumaczyć sobie, zobrazować. Co stoi na przeszkodzie, aby ludzie zaczęli planować wspólną przyszłość, zakładać rodziny? Jak uratować demografię w Polsce i Europie? Odpowiedź jest bardzo prosta, ale trudna do zrealizowania. Najprościej tłumacząc, proszę porównać ceny mieszkań i koszty życia obecne do tych sprzed kilkudziesięciu lat. Nie ma porównania. Mówiąc prościej, kiedyś zwykły Kowalski po 'zawodówce' był w stanie wybudować dom za własne pieniądze, do tego za gotówkę. Zebrał przy tym kilku 'kumpli', tzw. 'fachowców', co za skrzynkę piwa i 'po znajomości', w pocie czoła, w upalne sobotnie popołudnia pracując bez koszulki z piekącymi od słońca czerwonymi plecami, przy akompaniamencie pracującej non stop betoniarki i radia "Złote Przeboje' wspólnym wysiłkiem postawili całkiem przyzwoitą 'willę'. Nie potrzebowali przy tym inżynierów architektów, ani kierowników inżynierów budowlanych, BHP-owców oraz innych specjalistów. W tym domu, mógł spokojnie wychować troje, czworo i więcej dzieci. 

Dziś Kowalski ma tytuł magistra, siedzi 'za biurkiem' i nie ma pojęcia o proporcjach mieszania piasku z cementem i wodą, nie ma także ochoty, aby brudzić sobie przy tym ręce...Co zatem robi? Bierze kredyt na 25 lat, na jakieś mieszkanie trzypokojowe. Zaciągnięcie kredytu sprawia, że w niedalekiej przyszłości na dzieci już go stać nie będzie. Do tego nie wiadomo, jak z obecną pracą, czy będzie w stanie utrzymać się na tym stanowisku, czy poradzi sobie z bieżącą spłatą kredytu, a jeszcze nie daj Boże choroba czy wypadek...

Wymagania cywilizacujne, czy też konsumpcjonizm to kolejny aspekt postępującego upadku cywilizacji, czy kryzysu demograficznego. Każdy z nas chce, a nawet musi być dziś posiadaczem telefonu komórkowego, laptopa z dostępem do internetu, no bo jak to inaczej funkcjonować w tym świecie? Przecież pracodawca, czy klient musi mieć z nami kontakt. Słusznie, jednak warto zaobserwować, że TO SĄ KOSZTY, KTÓRE KIEDYŚ NIE ISTNIAŁY! Człowiek zatem mógł przeznaczyć te pieniądze na posiadanie kolejnego dziecka. Kiedyś do pracy podróżowało się na rowerze, pieszo lub autobusem, ponieważ praca była bardziej dostępna, bliżej domu. 
Dziś Kowalski  kuszony jest ofertami nowych modeli samochodów na kredyt w przystępnej cenie i nie jest w stanie odmówić sobie takiej przyjemności. A niby dlaczego miałby to robić, skoro kumpel ma, to i on tez chce mieć. Czego nie rozumiecie? Poza tym przemysł motoryzacyjny musi się rozwijać, zapewnia on w końcu pracę wielu innym Kowalskim i Schmidtom, więc wszystko jest jak być powinno! Prawa popytu i podaży warunkują w końcu rozwój gospodarczy, czyż nie?

Ludzi na świecie jest coraz więcej, więc potrzeba tworzenia nowych miejsc pracy jest duża, a to co na taśmę raz wyłożone, wcześniej świeżo wyprodukowane, musi trafić jak najszybciej w ręce klienta, po to by zrobić miejsce następnym produktom. To jest proste jak budowa cepa. 
Zatem nie możemy oczekiwać, że z dnia na dzień, dla dobra demografii i przetrwania cywilizacji ludzie odrzucą dobra materialne, które są niezbędne do funkcjonowania w dzisiejszym świecie. Wielu ludzi nie posiada umiejętności jak niegdyś Kowalski 'po zawodówce' i nie jest w stanie wybudować własnego domu, czy nawet baraku. Nie możemy oczekiwać, że z dnia na dzień ludzie porzucą swoje dotychczasowe życie, kredyty, samochody, pracę, zaczną stawiać domy z lepianek, czy zamieszkają w barakach. To byłoby cofnięcie w rozwoju, postępie cywilizacyjnym. Do czego to z kolei by nas doprowadziło? Chyba każdy może sobie wyobrazić. 

Według mnie upadek naszej cywilizacji jest nieunikniony. Szacuje się, że szczyt demograficzny przypadnie na rok 2064. Potem będzie stopniowo dochodzić do spadku liczby ludności na świecie. Zatem na zmiany, które teraz zachodzą w Polsce i Europie nie mamy po prostu wpływu. Musielibyśmy cofnąć się w postępie do lat np. 60-tych, zatrzymać postęp w medycynie, technice, technologii, transporcie i komunikacji. To jest niemożliwe. 
W historii zawsze mieliśmy do czynienia z upadkiem cywilizacji. Teraz jesteśmy świadkami kolejnego i z tym niestety pozostaje nam się już tylko pogodzić. Jesteśmy ofiarami własnego sukcesu i na to póki co nie ma rozwiązania. 
Na koniec mogę tylko dodać, że z historii wynika, że po każdym upadku cywilizacji, narodziła się kolejna, lepsza od poprzedniej.


Fot. Wells, North Norfolk, Wielka Brytania, 
Autor: Katarzyna Zbróg

<script data-ad-client="ca-pub-9797158901515286" async src="https://pagead2.googlesyndication.com/pagead/js/adsbygoogle.js"></script>