Może wyjaśnię w kilku punktach, co ja uważam na temat istoty sakramentu i czym on jest dla mnie:
1. Osobiste przymierze z Bogiem, spotkanie, szczera, otwarta i uświęcająca relacja. Tak wygląda to w przypadku chrztu świętego, komunii świętej, bierzmowania, spowiedzi... Jednak w przypadku małżeństwa sprawa wygląda nieco inaczej. Do tego potrzebna jest jeszcze 'ta druga osoba', jej 'oświadczenie', czy szczere? A no waśnie, tego nikt do końca nie wie, prócz jej samej. To wyklucza 'osobistą' relację z Bogiem. Mówi sie też o małżeństwie jako 'powołaniu'. Dobrze, zgadzam się, ale jest wiele osób, które mają powołanie do małżeństwa, jednak nie maja z kim tego powołania wypełnić. Są też takie, które nie mają powołania, ale mimo wszystko wstępują na tę drogę, bo maja ku temu 'jakieś' powody. No właśnie, koncecpcja zawierania małżeństwa możę odbiegać od koncepcji zawierania np. chrztu, bierzmowania, komunii świętej. Nigdy tak naprawdę nie jesteśmy w stanie dowiedzieć sie, co ta druga osoba ma na myśli wypowiadając słowa przysięgi małżeńskiej. Dlatego, że nie jest to osobiste zawieranie przymierza z Bogiem. Uczestniczy w tym obrzędzie ta druga osoba, za której wypowiedzenie słów przysięgi nie ponosimy tak naprawdę odpowiedzialności. Poza tym, jeśli jeden z małżonków zdecyduje sie porzucić swoją żonę/męża, wówczas ta druga, często niewinna osoba cierpi i jest uzawana za współwinną, ma ograniczone prawa jako członek Kościoła, jest niemile postrzegana (rozwodnik).
2. Różne kryteria doboru męża/żony. Przystępując do sakramentu chrztu, bierzmowania, komunii świętej ustalone są dosyć proste, jasne i równe dla wszystkich kryteria. No, powiedzmy, że nie są one skomplikowne do spełnienia. Wystarczy szczera chęć do zawarcia sakramentu, znajomość modlitewnika. Poza tym, nic się w wymiarze materialnym nie zyskuje, ani nie traci zawierając sakrament chrztu, czy komunii świętej. Mam tu na myśli zmianę statusu materialnego. W przypadku małżeństa, sprawa wygląda nieco inaczej. Często jest tak, żę kobieta poszukująca wybranka, kieruje się zasobnością jego portfela. Może tez patrzeć na jego status społeczny, zawodowy, prestiż. W przypadku wyjścia za mąż, jej sytuacja materialna ulegnie polepszeniu. Możliwe, że jej 'sakramentalny mąż' zapewni jej byt, o jakim zawsze marzyła. Poza tym, jeśli ma wyjść za mąż i ma wybór między prostym rolnikiem, rzemieślnikiem, czy hydraulikem, a adwokatem, to oczywiste jest, że wybierze tę lepszą partię. W dodatku, jeśli ma 'na co go złapać', bo atrakcyjna jest nieziemsko i niegłupia, to czemu nie? Z kolei wszyscy wokół mogą zazdrościć, komentować, plotkować...Tak niestety jest.
Czasami też o takim wymarzonym kandydacie odpowiada po prostu szczęśliwy traf. Tak bywa. W przypadku pozostałych sakramentów tak nie jest.
Są różne inne powody, dla których ludzie biora ślub. Kiedyś istną zmorą młodych dziewcząt była łatka 'starej panny'. Dziś na szczęście nikt sobie z tego nic nie robi, zwłaszcza, że wokół nas jest mnóstwo par, które rozwodzą się. Mówi się zatem, że "wolę być starą panną niż rozwódką..." To zazwyczaj zamyka usta wszystkim wścibskim. Dziś kobiety, ktore nie miały szczęścia w miłości zazwyczaj odnajdują się bardzo dobrze w trybie tzw. singielki, robią świetne kariery, rozwijają się, podróżują...
Wracając jednak do powodów zawierania ślubów. Znam parę, która wzięła ślub z powodu, jak to określił pan młody: 'z przyzwyczajenia do siebie'.
Często lęk przed staropanieństwem, czy samotnością jest przyczyną, dla której panna (także kawaler), która jest bliska 'trzydziestki' decyduje się na małżeństwo ze swoim partnerem. Lęk przed tym, że może już 'nikogo innego nie pozna', 'ten jest dla niej odpowiedni', czy 'jakoś to będzie'. To według niej wystarczy...Boi się samotności, chciałaby mieć dzieci...Poza tym im dłużej się szuka, tym szanse na znalezienie właściwego kandydata maleją. Moja babcia mawiała: 'Znajdź sobie kawalera za młodu, już jako nastolatka, bo potem ci najlepsi będą juz zajęci...' Coś w tym jest za pewne.
3. Sakrament powinien być dostępny dla wszystkich i na równych zasadach/szansach. Bardzo często fakt, czy ktoś znajdzie tę drugą połówkę zależy od aparycji, stanu zdrowia, stanu psychicznego, materialnego, czy po prostu od szczęśliwego przypadku lub jego braku. W przypadku pozostałych sakramentów to wcale nie ma znaczenia. Nie trzeba umawiać się na randki, stroić, malować, golić, czesać, starać się przypodobać tej drugiej osobie. Są też bardzo nieśmiali ludzie, którzy mimo że mają ciekawą osobowość i nie brakuje im aparycji, nie są w stanie pokazać się ze swojej prawdziwej strony z uwagi na tremę na pierwszym spotkaniu. Wiele osób niestety zakłada również maskę. Kolejna sprawa to osoby niepełnosprawne. Jak potwornie ciężko musi im być na sercu, mając w swojej świadomości fakt, że ich szanse na małżeństwo sakramentalne przekreśla kondycja, na którą zresztą nie mają wpływu.
4. Liczba unieważnień sakramentu małżeństwa...Czy jest w Kościele inny sakrament, który tak licznie jak ten jest poddawany wątpliwościom, poddawany procedurze kończącej sie unieważnieniem? Chyba nie ma. Zawarcie sakramentu nie powinno prowadzić do unieszczęśliwienia człowieka, zniewolenia, cierpienia (w tym także dzieci). Zatem kto wpadł na pomysł uznania małżeństwa za sakrament, skoro jest to dosyć ryzykowany wybór, czy też niepewna droga, która może zakończyć się tragedią. Znam osoby, (w tym moją mama) które małżeństwo pogrążyło, zniszczyło. Czy jest inny sakrament, który może przynieść ze sobą takie skutki? Jak wytłumaczyć fakt, żę w niektórych małżęństwach dochodzi do przemocy, a nawet wykorzystywania seksualnego przez ojca? To jest sakrament? Gdzie tam jest Bóg, pytam się?
5. Duch czasu i przemiany społeczne. Kiedyś ludzie, którzy zawierali ślub kościelny pochodzili zazwyczaj z tej samej lub sąsiedniej wioski, czy miasta. Mieli z reguły te same poglądy, należeli do tego samego Kościoła, uczęszczali do tej samej parafii. Wszyscy sąsiedzi wiedzieli, kto z kim 'za rękę chodził'. Dziś jednak sprawa wygląda zupełnie inaczej. Ludzie podróżują za uczelnią lub pracą do innego miasta, a nawet państwa. Tam z kolei poznają ludzi lokalnych, podróżnych, imigrantow z innych kultur, wyznań, czy religii. I tu zaczynają pojawiać się przeszkody... Co ma zrobić katoliczka , gdy jej chłopak jest praktykującym protestantem? Tak było w przypadku mojej cioci, która w połowie lat 90-tych wyjechała do Niemiec. Po krótkim czasie poznała swojego męża, Niemca. Pobrali się w jego kościele. Pewnego razu przyjechała do Polski na wakacaje, udała się do Spowiedzi Świętej...Ksiądz się obraził i nie udzielił jej rozgrzeszenia. Powód? Nie miała ślubu 'po katolicku!'
Rozumiem, żę młoda para powinna była płacić za dwa odrębne śluby kościelne, ściągać niemiecką rodzinę do Polski, wynajmować i płacić za tłumacza do ceremonii i po raz kolejny wypowiedzieć identyczne słowa przysięgi w obecności tych samych świadków. Dobry żart. Nie, to nie był żart.
Kończę moje wywody na temat instytucji małżeństwa. Chyba wyraziłam jasno wszystko to, co pragnęłam wyrazić, co mnie w tej kewstii nurtowało. Dodam, żeby nie było wątpliwości, nie jestem przeciwniczką zawierania ślubów kościelnych. Uważam, że ślub pełni bardzo ważna rolę w związku dwojga ludzi. Jestem zatem za ślubem traktowanym jako ceremonią, rytuałem. Jednak fakt nadania małżeństwu rangi sakramentu sprowadza go wydarzenia, które ktoś może chcieć zawrzeć naprawdę z różnych powodów, także pod naciskiem rodziny, (bo to przecież sakrament!) Niestety, ale w tym sakramencie dochodzi niekiedy do przemocy, gwałtu, wykorzystywania, zdrad... Czy zatem uświęcanie takich relacji, w którym występuje krzywda drugiej osoby pod przykrywką 'sakramentu świętego' nie jest obrazą dla Boga? Czy naprawdę powinno się bronić tej nierozrwalności sakramantu małżeństwa za wszelką cenę, także w wypadku krzywdy dzieci? Jestem ciekawa opinii czytelników, także księży, również protestanckich. Z góry dziękuję i życzę Wszystkim 'szczęść Boże'!
3. Sakrament powinien być dostępny dla wszystkich i na równych zasadach/szansach. Bardzo często fakt, czy ktoś znajdzie tę drugą połówkę zależy od aparycji, stanu zdrowia, stanu psychicznego, materialnego, czy po prostu od szczęśliwego przypadku lub jego braku. W przypadku pozostałych sakramentów to wcale nie ma znaczenia. Nie trzeba umawiać się na randki, stroić, malować, golić, czesać, starać się przypodobać tej drugiej osobie. Są też bardzo nieśmiali ludzie, którzy mimo że mają ciekawą osobowość i nie brakuje im aparycji, nie są w stanie pokazać się ze swojej prawdziwej strony z uwagi na tremę na pierwszym spotkaniu. Wiele osób niestety zakłada również maskę. Kolejna sprawa to osoby niepełnosprawne. Jak potwornie ciężko musi im być na sercu, mając w swojej świadomości fakt, że ich szanse na małżeństwo sakramentalne przekreśla kondycja, na którą zresztą nie mają wpływu.
4. Liczba unieważnień sakramentu małżeństwa...Czy jest w Kościele inny sakrament, który tak licznie jak ten jest poddawany wątpliwościom, poddawany procedurze kończącej sie unieważnieniem? Chyba nie ma. Zawarcie sakramentu nie powinno prowadzić do unieszczęśliwienia człowieka, zniewolenia, cierpienia (w tym także dzieci). Zatem kto wpadł na pomysł uznania małżeństwa za sakrament, skoro jest to dosyć ryzykowany wybór, czy też niepewna droga, która może zakończyć się tragedią. Znam osoby, (w tym moją mama) które małżeństwo pogrążyło, zniszczyło. Czy jest inny sakrament, który może przynieść ze sobą takie skutki? Jak wytłumaczyć fakt, żę w niektórych małżęństwach dochodzi do przemocy, a nawet wykorzystywania seksualnego przez ojca? To jest sakrament? Gdzie tam jest Bóg, pytam się?
5. Duch czasu i przemiany społeczne. Kiedyś ludzie, którzy zawierali ślub kościelny pochodzili zazwyczaj z tej samej lub sąsiedniej wioski, czy miasta. Mieli z reguły te same poglądy, należeli do tego samego Kościoła, uczęszczali do tej samej parafii. Wszyscy sąsiedzi wiedzieli, kto z kim 'za rękę chodził'. Dziś jednak sprawa wygląda zupełnie inaczej. Ludzie podróżują za uczelnią lub pracą do innego miasta, a nawet państwa. Tam z kolei poznają ludzi lokalnych, podróżnych, imigrantow z innych kultur, wyznań, czy religii. I tu zaczynają pojawiać się przeszkody... Co ma zrobić katoliczka , gdy jej chłopak jest praktykującym protestantem? Tak było w przypadku mojej cioci, która w połowie lat 90-tych wyjechała do Niemiec. Po krótkim czasie poznała swojego męża, Niemca. Pobrali się w jego kościele. Pewnego razu przyjechała do Polski na wakacaje, udała się do Spowiedzi Świętej...Ksiądz się obraził i nie udzielił jej rozgrzeszenia. Powód? Nie miała ślubu 'po katolicku!'
Rozumiem, żę młoda para powinna była płacić za dwa odrębne śluby kościelne, ściągać niemiecką rodzinę do Polski, wynajmować i płacić za tłumacza do ceremonii i po raz kolejny wypowiedzieć identyczne słowa przysięgi w obecności tych samych świadków. Dobry żart. Nie, to nie był żart.
Znając tematykę jeszcze z czasów lekcji religii w liceum, pan młody musiałby zadeklarować na piśmie chęć wychowywania potomstwa w według nauki Kościoła Katolickiego. Czy takie warunki naprawdę musi spełniać osoba innego wyznania, by zawrzeć ślub katolicki? Dziewczyna, która jest katoliczką chyba ma po prostu prawo otrzymać ten ślub. Jako osoba wychowana w duchu tego wyznania, jako osoba wierząca, chcąca żyć godnie z wybrankiem swojego życia pod wspólnym dachem. Deklaracje, co do dzieci nie powinny mieć tu w ogóle miejsca. Co maja dzieci wspólnego do sakramentów dorosłych? Dla dzieci jest chrzest, potem kolejne sakramenty. Dorośli maja wypełniać swoja drogę duchową, swoje sakramenty. Wydaje mi się, że Kościól nie idzie z duchem czasu i przemian. Ślubów po między ludźmi różnych wyzań przybywa i będzie przybywać, bo żyjemy w Europie bez granic i warto, aby Kościół skupił swoją uwagę na tym jak ułatwić młodym zawieranie takiego ślubu, zamiast sprawę komplikować i sprowadzać do sytuacji, że młodzi moga sie przez to poróżnić, a nawet rozstać.
6. Wiele osób chciałoby zawrzeć sakrament małżeństwa, ale nie ma z kim. Czy naprawdę fakt, że chcemy przystąpić do jakiegoś sakramentu ma być uzależnione od tego czy i w ogóle kogoś poznamy i uzyskamy zgodę od tej osoby na wspólne zawarcie tegoż sakramentu?
6. Wiele osób chciałoby zawrzeć sakrament małżeństwa, ale nie ma z kim. Czy naprawdę fakt, że chcemy przystąpić do jakiegoś sakramentu ma być uzależnione od tego czy i w ogóle kogoś poznamy i uzyskamy zgodę od tej osoby na wspólne zawarcie tegoż sakramentu?
Tak na poboczu, to chciałabym zwrócić uwagę na jeszcze jeden dość istotny problem. Wydaje mi się, że jest to jedna z głównych przyczyn rozwodów i unieważnień ślubów. To kryterium nazywa się 'niezgodność charakterów', czy w Kościele Katolickim 'niedojrzałość emocjonalna'.
W dzisiejszych czasach niestety wielu ludzi cierpi na zaburzenia psychiczne typu: Bipolar, stany lękowe, depresyjne, nadpobudliwość, nerwica, zaburzenia osobowości. Co więcej, jest to całkiem powszechny problem, który będzie narastać. Te stany są związane z postępem cywilizacyjnym, stresem, traumatycznyi przeżyciami, itd. Warto, aby zwrócić na to uwagę. Oczywiście, nie każdy przypadek należy traktować tak samo. Depresja nie jest wcale powodem do unieważnienia małżeństwa. Ludzie z całą świadomością mogą zawierać taki ślub. Pytanie tylko jak sobie będą radzić w tej chorobie i jak to wpłynie później na ich potomstwo i czy w ogóle powinni się na nie decydować.
Kończę moje wywody na temat instytucji małżeństwa. Chyba wyraziłam jasno wszystko to, co pragnęłam wyrazić, co mnie w tej kewstii nurtowało. Dodam, żeby nie było wątpliwości, nie jestem przeciwniczką zawierania ślubów kościelnych. Uważam, że ślub pełni bardzo ważna rolę w związku dwojga ludzi. Jestem zatem za ślubem traktowanym jako ceremonią, rytuałem. Jednak fakt nadania małżeństwu rangi sakramentu sprowadza go wydarzenia, które ktoś może chcieć zawrzeć naprawdę z różnych powodów, także pod naciskiem rodziny, (bo to przecież sakrament!) Niestety, ale w tym sakramencie dochodzi niekiedy do przemocy, gwałtu, wykorzystywania, zdrad... Czy zatem uświęcanie takich relacji, w którym występuje krzywda drugiej osoby pod przykrywką 'sakramentu świętego' nie jest obrazą dla Boga? Czy naprawdę powinno się bronić tej nierozrwalności sakramantu małżeństwa za wszelką cenę, także w wypadku krzywdy dzieci? Jestem ciekawa opinii czytelników, także księży, również protestanckich. Z góry dziękuję i życzę Wszystkim 'szczęść Boże'!
Moja opinia, punkt widzenia, subiektywnie:
ReplyDelete1. Małżeństwo - rodzina. Dla mnie absolutnie podstawowa sprawa. Niezależnie czy są dzieci, czy ich z różnych przyczyn nie ma (wspominasz o nich w tekście).
2. To powinien być sakrament i jednak powinien mieć wyjątkowe miejsce w Kościele, jeśli jesteśmy katolikami. Ludzie nie są tylko dla siebie bliscy. Formalizują to przed Bogiem. Stają się rodziną. Podejmują decyzję. Zobowiązanie.
3. Jeśli uznajemy, że Bóg jest miłością, to czymże jest małżeństwo - tam nie ma Boga? Myślę, że On tam właśnie jest.
4. To jest relacja, nie aparycja. Budowana latami. Oczywiście także po ślubie, nie tylko przed.
5. Sprowadzanie tego do obrzędu, rytuału, presji społecznej prowadzi do złego, w mojej ocenie. Z tym faktycznie instytucja kościoła sobie nie radziła dawniej, teraz po prostu traci wpływ, władzę. Kościół nie ma takiej pozycji jak jeszcze kilkanaście lat temu.
6. Zdecydowana większość małżeństw, które znam została zawarta z powodu pojawienia się dziecka.
7. Pytanie czy w małżeństwach, w których nie ma dzieci jest więcej miłości? Nie można chyba tego porównywać, bo to nie jest porównywalne. Dwójka starszych ludzi, która się kocha, albo 30-latkowie z dwójką dzieci. Jeden i drugi przypadek jest wartością. Nie różnicowałbym tego.
8. To jest trudne. Co zrobić z małżeństwem, jeśli jedna z osób zdradza? Nie mam na to dobrej odpowiedzi. Większość z nich się rozpada, ale jeśli ludzie sobie przebaczą? Co z przemocą domową? Takie osoby powinny wychodzić z małżeństwa, kiedy decydowały się popełniły błąd.
9. Rozwodnicy powinni mieć łatwiejszy dostęp do Komunii.
10. Z perspektywy własnych doświadczeń, nie jesteśmy powołani w mojej ocenie do tego, żeby być sami, bądź singlami, niezależnie od religii, wyznania. Kariera nie daje spełnienia. Niestety przekonuję się o tym boleśnie i coraz bardziej to rozumiem, ale każdy samodzielnie podejmuje decyzje i jest za nie odpowiedzialny (mówię teraz o sobie).