Friday, 28 May 2021

Parę słów na Dzień Matki...Spowiedź.

 



Trudno mi było zebrać się do kupy po stracie ukochanej Babci...Trudno było mi wrócić do pisania książki, o malowaniu nie wspomnę, bo wciąż czekam, aż mi chęci wrócą...

Po raz pierwszy w życiu nie obchodziłam Dnia Matki. Zresztą zawsze był to dla mnie dzień, który nie kojarzy mi się z niczym niezwykłym. Dlaczego? Nie czuję więzi z moją matką z powodu nienawiści jaką mnie dażyła od kiedy rozpoczęłam naukę w szkole podstawowej. Myślę, że ta niechęć do mnie była spowodowana nienawiścią do mojejgo ojca, chęcią wyżycia się na bezbronnej istocie, jaką jest dziecko. Jednak najbardziej niepokojącym powodem jest fakt, że moja matka jest po prostu podręcznikowym, akadmickim przykładem socjopatki. Nie zna poczucia empatii, żalu, nie zna poczucia winy, nie zna słowa 'przepraszam', kłamie, manipuluje, obmawia, ma poczucie wyjątkowości co do swojej osoby. Zawsze była skupiona na sobie stojąc w lustrze i przypatrując się swojemu odbiciu...Taką ją pamiętam...Za wszelkie niepowodzenia zawsze obwiniała innych lub znajdywała wymówkę, gdy zrobiła coś złego. Gdy kiedyś (przy okazji rozmowy o pieniądzach) wspomniałam jej o moim beznadziejnym dzieciństwie usłyszałam: 'Miej pretensje do Boga'. Nie obchodziły jej także moje plany na przyszłość, wydatki, itd.

 W pewnym momencie mojego życia (miałam może 6-7 lat) doszła do tego przemoc fizyczna, a także psychiczna. Zanim to nastąpiło, było straszenie samobójstwem. Nastawiła mnie skutecznie przeciwko mojemu ojcu, także po rozwodzie nie miałam z nim praktycznie żadnego kontaktu. Nie kupowała mi zabawek, książek ani gier, mimo że ojciec płacił alimenty. Nigdy nie zabrała mnie do kina, czy na plażę, mimo że do morza dzieliło nas 20 minut kolejką podmiejską. Kieszkonkowe, które czasami podarował mi ojczym, wyrywała mi z rąk. Pod silnym przymusem obcinała mi włosy. Gdy nie chciałam, chwytała po smycz i biła po plecach...Czasami nie mogłam złapać oddechu, miałam nadwyrężenia w okolicach szyi, o siniakach na plecach i nogach nie wspomnę. Często bywało tak, że ojczym stawał w mojej obronie. Kiedyś uciekając przed nią upadłąm na sofę i uderzyłam kolanem w oko. Pewnego dnia (miałąm może niespełna 13 lat) zabarykadowałam się przed nią. Po raz kolejny próbowała obciąć mi włosy. Wtedy postawiłam się i obiecałam sobie, że jeżeli mnie dotknie to zgłoszę to w szkole. Na szczęście odeszła od drzwi...

Po odejściu od ojczyma nie podjęła żadnej pracy, zdała się na Opiekę Społęczną. Dorastałam w nędzy. Znaczną część moich alimentów przeznaczała na swoje przyjemności (papierosy, fryzjer). Jedyne co otrzymywałam z okazji urodzin czy świąt to coś do ubrania. Byłą to rzecz, którą sama wybierała. Ja nie miałam nic do powiedzenia. Nie miałam sukienek, ani pantofelków na lato...

Nie traktowała mnie jak córkę, ale jak lokatorkę. Nie czułam się wychowywana, ale hodowana. Jedyne co ją interesowało w związku ze mną to moje pieniądze i to się zachowało aż do momentu, gdy urwałam wszelki kontakt.

To traktowanie w dzieciństwie doprowadziło mnie w końcu do stanu przygnębienia i depresji (13lat). Zaczęłam się izolować przed równieśnikami, czułam się gorsza, niechciana, nieufna. Unikałam spotkań ze znajomymi. Nie byłam zainteresowana wchodzeniem w romantyczną relację z żadnym chłopakiem.

Maturę zdałam z wyróżnieniem. W odpowiedzi usłyszłam: 'Uczysz się dla siebie'.

W sierpniu ubiegłego roku pobiła i skopała mojego Dziadka, który o mały włos się przewrócił. Dziadek jest po dwóch zawałach i ma rozrusznik serca. To wydarzenie sprawiło, że przestałam się odzywać. Nie chcę mieć z nią już nic wspólnego...Pamiętam jeszcze jako nastolatka, gdy między nią a Babcią dochodziło do awantur. Babcia wyzywana była od m.in. świń...


W wielkim skrócie wyjaśniłam, dlaczego nie obchodzę Dnia Matki i jak przekre jest to dla mnie.

Babcia i Dziadek dbali o to, abym po powrocie ze szkoły była nakarmiona, a moje ubrania były wyprane. To także Babcia przygotowywałą kanapki do szkoły, a w niedzielę wysyłała do kościoła. Matka z kolei bluzgała na Kościół i księży...

Smutne było moje dzieciństwo, jednak mój Anioł Stróż czuwał, abym nie załamała się.

Ucięłam wszelkie kontakty z moją biologiczną matką. Socjopatka niestety nigdy się nie zmieni, dlatego to jest jedyny sposób. Nie ma lekarstwa, które mogłoby wyleczyć kogoś z tego zaburzenia.

Z socjopatą nie można wygrać, więc wszelkie próby dialogu nie mają sensu. Jest to o tyle niebezpieczne, że socjopata zrobi wszystko, aby Cię zniszczyć, jeśli ma wobec Ciebie jakiś plan, który chce zrealizować. Nie można też pokazać, że się go boimy. Nie pozwolę również, aby socjopata wygrał ze mną. 

Bardzo często w polskich mediach pojawiają się informacje o jakimś dziecku, które doświadczyło przemocy ze strony rodzica, dlatego postanowiłam  w skrócie podzielić się z Wami moimi przeżyciami. Milczałam przez wiele lat, choć byłam bliska zgłoszeniu sprawy na policję i w szkole. Nigdy tego nie zrobiłam, bo wierzyłam, że jestem w stanie to znieść., że kiedyś dorosnę i 'jakoś to będzie'. Nie chciałam także byc umieszczona w jakimś pogotowiu opiekuńczym. Bałam się, że stracę kontakt z Dziadkami...Przepłaciłam to traumą. Na szczęście mam kreatywną duszę i uciekam się do sztuki, która przynosi mi ukojenie. 

Mój Dzień Matki to dla mnie smutne święto. Tego dnia, dzięki mediom, widzę wiele kobiet, które są wspaniałymi matkami dla swoich pociech. Z całego serca zazdroszę tym dzieciom ich mam. A do Boga kieruję słowa: 'Jeśli przyjdzie mi kiedyś narodzić się powtórnie, proszę daj mi chociaż dobrą matkę. Amen.'


Jeśli doświadczyliście przemocy ze strony rodzica i pragniecie z kimś o tym porozmawiać, możecie do mnie napisać. Chętnie udzielę pomocy. Pozdrawiam.

Wednesday, 31 March 2021

Moda w czasach pandemii



Co słychać w wielkim świecie mody? Korzystając z mediów społecznościowych śledzę zachowania ludzi. Przyglądam się temu, co robią i jak wyglądają. A co robią kreatorzy mody? Wyszukują trendy, szukają inspiracji zupełne jak artyści. Zatem, co modnego było przez ostatni rok trwania pandemii i izolacji?

Lockdown sprawił, że ludzie spędzający większość czasu w domu zaczęli skupiać swoją uwagę na czynnościach, na które wcześniej nie mieli czasu, energii, czy potrzeby. Wielu z nich oddało się rzeczom kreatywnym, sztuce. Zaobserwowali, że praca twórcza sprawia im przyjemność oraz poczucie spokoju. Część osób zagłębiło się w świat książek, inne oddały się domowemu SPA delektując się pachnącymi i przynoszącymi relaks kosmetykami, takimi jak maseczki, sera, czy sole kąpielowe. To wszystko można było z łatwością śledzić w social media. 

Trendy w modzie uwarunkowane są przez wydarzenia na świecie. Tak było od zawsze i nie jest inaczej tym razem. Z powodu pandemii koronawirusa, lęku przed niepewnym, izolacji uciekamy się do rzeczy przyjemnych, dających nam spokój i pocieszenie. Moda kroczy również tą drogą. 

Delikatne, miekkie i przytulne tkaniny są tym, co obecnie oferują nam producenci ubrań. Bluzy z kapturem, luźne spodnie i dresy wracają do łask. 

Drugim trendem w modzie jest sposób wyeksponowania elementów nawiązujących do kreatywności, sztuki, wiosny, czyli wszelkie koronki, hafty, przesadnie powiększone rękawy, tiule z naszywkami w kształcie kwiatów, czy motyli. Kolejne elementy to nadruki z malowidłami, artefaktami odnoszącymi się do sztuki, czy natury.

Z jednej strony moda dostarcza nam poczucie komfortu i bezpieczeństwa. Z drugiej nawiązuje do tego, co kochamy, za czym tęsknimy, co dodaje nam otuchy.

Powrót do lat 90-tych to kolejny trend, który powrócił. Dzieje się tak dlatego, że to właśnie w latach 90-tych w modzie panował luźny styl. Noszono t-shirty z nadrukami, katany dżinsowe, spodnie z wysokim stanem, dzwony. Styl grunge również się pojawił, czyli rozwiane, poczochrane i lekko zaniedbane włosy, długie babcine swetry, podarte dżinsy. W końcu nie mamy potrzeby wychodzenia z domu, więc tym samym nie zwracamy uwagi na to jak wyglądamy. Wydobywamy z szafy stare ubrania i je nosimy. Całkiem logiczne.

Inny trend, który ostatnio cieszy się pewnym zainteresowaniem to styl unisex, czyli ciuchy, które można nosić niezależnie od płci. Są to garnitury, długie spodnie, rozkloszowane ku dole, t-shirty, marynarki, bluzy z kapturem, rybaczki.

Dziś można rzec, że wszystko jest modne. Jednak warto zwrócić uwagę na trendy, gdyż kojarzą nam się z okresem naszego życia, konkretną chwilą, inspirują nas, oddają nas sentymentom, uspokajają.

Ostatnio uzupełniłam swoją garderobę o parę nowości. Wybrałam kolory jasne, pastelowe. Wybrałam koronkę, kwiaty, tiule...Szukałam tego, co miekkie, przyjemne i jasne. Jestem niesamowicie podekscytowana i nie mogę doczekać się cieplejszych dni. Z niecierpliwością wyczekuję dni, kiedy będę mogła założyć moje nowe ubrania.







Co do fryzur to bardzo modne w ostatnim roku stały się wszelkie koki. Nazywałam je 'koronakokami'. Były to koki upięte wysoko, bardzo gładkie, bez grzywek i kosmyków wokół czoła. Miały zapewniać higienę i pokazywać dyscyplinę, dodawać zapewnienia, że obok czystych rąk i noszenia maseczek na twarzy, także nasze włosy są upięte tak, aby nie dotykać naszych oczu, czy ust, nie przenosić zarazków. Z czasem koronakok ewaluował do bardziej luźnego koka, gdzie damy pozwalały sobie na wypuszczanie drobnych kosmyków przy czole i uszach. Włosy upinam do pracy właśnie w taki sposób. Staram się przy tym je trochę urozmaicać, eksperymentuję. 


Kwestia makijażu też jest dość interesująca. Kobiety prawie w ogóle rezygnowały z malowania się. Przyczyna oczywiście tkwi w maseczkach, które wszędzie trzeba zakładać. Nie było także sensu malować ust, czy nakładać podkład, który chował się pod maseczką. Można było za to wyeksponować swoje oczy. Makijaż ten nazywam ala 'muzułmanka', czyli ciemny cień, np. brązowy i gruba kreska na górnej powiece, cienka na dolnej to jedna z możliwych opcji mocnego makijażu. Kolorowe makijaże nie pasują do różnokolorowych maseczek, jakie przyszło nam zakładać na twarz, zatem w grę wchodził smoky eye - stonowany cień brązowy lub grafitowy, ewentualnie makijaż francuski.

Do lata moda może jeszcze ewaluować. Może się okazać, że wirus zniknie lub wyciszy się i zakończy się okres kwarantanny. Część ludzi będzie świętować wyjeżdżając na długie wakacje, inni będą przesiadywać na plaży, niektórzy będą szukać pracy. Moda wówczas stanie się bardzo zróżnicowana. Mnóstwo inspiracji dookoła sprawi, że projektanci mody będą przeżywać przypływ weny twórczej. Tak to widzę w niedalekiej przyszłości.

Friday, 12 February 2021

Moje najnowsze zdobycze kosmetyczne!

 Kupując kosmetyki do twarzy zawsze kieruję się ich zawartością i konsystencją. Bardzo zależy mi na jak najbardziej naturalnym składzie, bogatym w witaminę C, kolagen i kwas hialuronowy. Jestem fanką olejków i serum do twarzy. Lubię też maseczki i peelingi. Zawsze posiadam w kosmetyczce krem i fluid z ochroną przeciwsłoneczną. Mam swoje sprawdzone marki, do których wracam. Mimo tego, że jestem im wierna lubię też odkrywać nowe produkty i marki oraz dodawać je do swojej kosmetyczki. Tak stało się też dziś podczas zakupów w polskim sklepie w Norwich. Po zapoznaniu się ze składem przeglądanych kosmetyków postanowiłam, że zagoszczą w mojej kosmetyczce. Co więcej, były tanie!


Jestem zagorzałą miłośniczką francuskich kosmetyków z uwagi na ich zaawansowaną technologię, zaawansowane technicznie laboratoria, składy i konsystencję produktów. Jednak lubię także sięgać po polskie produkty. Odkryłam serum do twarzy z kolagenem. Zawiera komórki macierzyste winogron, glicerynę, peptyd przeciwzmarszczkowy, olej bawełniany, olej z pestek winogron i D-pantenol. Dziś wieczorem po raz pierwszy je wypróbuję i dam znać na mediach społecznościowych. Polecany jest do stosowania dwa razy w tygodniu lub częściej, w zależności od potrzeb. Według opisu ma zmniejszać zmarszczki i liftingować- tak potwierdziło 95% kobiet. 100% badanych potwierdziło widoczne zwiększenie elastyczności. Jestem bardzo ciekawa...
Od jakiegoś czasu rozglądam sie za kremem lub serum pod oczy. Kiedyś użuwałam bardzo znanego, marki Estee Lauder i byłam bardzo zadowolona. Tym razem natrafiłam na polską markę Miraculum. Sądząc po opakowaniu jest to dość wiekowa marka, bowiem firma została założona w 1924 roku. Nic nigdy wcześniej o niej nie słyszałam. Nigdy wcześniej nie na potkałam na żaden produkt tej marki. Już samo opakowanie przyciąga uwagę Jest skromne, estetycznie wykonane. Najważniejsze informacje wyszczególnione na czystym, białym tle. Uwielbiam ten styl. Jestem marketingowcem, więc wygląd opakowania zwraca moją uwagę. Podobnie dzieje się, gdy wybieram perfumy...
Serum bazuje na wodzie termalnej i co najważniejsze posiada w swoim składzie kwas hialuronowy, masło She i witaminę E. Przeglądając uważnie wszystki składniki muszę przyznać, że jest super naturalne. Zresztą na opakowaniu jest zawarta informacja, o tym, że 98% składu to pochodzenie naturalne.

Na tę maseczkę polowałam już ładnym osiem, bądź dziewięć lat! Bania Agafii jest znaną i bardzo rekomendowaną wśród polskiech youtuberek rosyjską marką. Przejrzałam skład i rzeczywiście jest niesamowicie naturalny, W dodatku zawiera wyciąg z kosaćca syberyjskigo. 
Polska marka, o której również nie miałam pojęcia. Bardzo przyjemna konsystencja, zapach i skład. Gdybym wiedziała, że to tak przyjemny krem, zakupiłambym więcej sztuk. Tutaj z opakowania wynika, że skład w 98% naturalny, czyli jest to coś czego szukam w kosmetykach. Oprócz tego, że świetnie się rozprowadza i wygładza skórę, to pachnie obłędnie papają!




Monday, 8 February 2021

Kilka słów o propagandzie

 


Nie wierzę w stereotypy. Nie wierzę propagandzie. Bardzo często jest tak, że propaganda wykorzystuje sterotypy, jeden przypadek, jednego człowieka, jednostkę i przypisuje te cechy, czy zachowanie całej grupie społecznej, do której kwalifikuje się jednostka (np. grupa etniczna). Często posługuje się fałszywymi danymi statystycznymi, przedstawia zdjęcia, filmy, przenika nawet do mediów (publicznych lub prywatnych) wykorzystując dziennikarstwo jako mediatora do swojego propagandowego przekazu. Propaganda sama w sobie nie musi być kłamstwem. Jest za to doskonałym narzędziem manipulacji, które działa na ludzi naiwnych, wrażliwych i mało zorientowanych w otaczającej rzeczywistości.

W obecnych czasach propaganda działa ze zwiększoną siłą. Dzieje się tak za sprawą mediów społecznościowych, wysoko rozwiniętej technologii cyfrowej.

Istnieje stare dobre powiedzenie:'Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal.' No właśnie, kiedyś działy się straszne rzeczy. Prawdopodobnie dużo straszniejsze niż w czasach obecnych, a jednak ludzie nie byli świadomi skali ich działania. Zauważyłam to, po tym jak reagują na obecne informacje docierające z mediów, np. o atakach nożowników, zabójstwach, pobiciach, imigrantach, pandemii, pedofilii, terrorystach. Te problemy zawsze nam towarzyszyły. Występowały gdzieś obok nas, ale media nie miały wówczas takiej siły przekazu, dostępności, szybkości i przenikliwalności, co obecnie. 

Pamiętacie katastrofę w Czarnobylu? Byłam kilkuletnią dziewczynką. Pamiętam z opowiadań matki o przerażających skutkach promieniowania. Kiedyś będąc w Empiku przejrzałam album ze zdjęciami pewnego fotografa - Igora Kostina, który tam na miejscu udokumentował dotknięte tą tragedią dzieci, zwierzęta, a nawet rośliny. Na tych fotografiach widziałam dzieci bez rąk i nóg, konia z ośmioma nogami, drzewo, na którym rosły jabłka wielkości dyni...Nie pamiętam jednak, aby ktokolwiek panikował, mówił o końcu świata, końcu cywilizacji, zniszczeniu świata, wartości...Po dzień dzisiejszy odczuwamy skutki tamtej katastrofy. Rozpad Związku Radzieckiego był konsekwencją właśnie tejże katastrofy. Wiele ludzi cierpi na zaburzenia tarczycy, niepłodność, białaczka u dzieci to też poniekąd skutek tej olbrzymiej ekologicznej tragedii. 

A teraz wyobraźcie sobie, że ta tragedia nie miała miejsca w roku 1986, ale np. kilka dni temu...Nie chcę nawet myśleć, do czego doprawadziłby przekaz mediów. Ogromne ilości samobójstw to rzecz pewna. Ludzie byliby bowiem przerażeni patrząc na fotografie, oglądając videorelacje z miejsca dramatu - napromieniowanych ratowników, strażaków gaszących pożar, a ich ciała przeobrażające się w galaretę...

Tak, w przeszłości działy się gorsze rzeczy. Były okrutne wojny, pandemie, katastrofy, zbiorowe samobójstwa i publiczne egzekucje, rzezie, niewolnictwo, kobiety pozbawione praw, kilkuletnie dzieci zmuszane do pracy, czy prostytucji..., ale z jakiegoś powodu to dziś straszy się 'cywilizacją śmierci', 'zniszczeniem świata, wartości. Mimo, że od 80 lat mamy pokój w Europie, nie cierpimy głodu, posiadamy lepszą wiedzę medyczną i dostępność do leków, możemy się kształcić, podróżować, pracować nawet poza krajem. Mamy otwarte granice, ale...No właśnie. Wygląda na to, że zawsze musimy znaleźć sobie jakieś ZAGROŻENIE. Może nie MY, ale POLITYCY jak najbardziej. Dlaczego? Do celów politycznych, poprzez manipulację, w celu zdobycia tzw. stołka. Tworzenie atmosfery zagrożenia bardzo dobrze można zaobserwować przyglądając się propagandzie skierowanej przeciwko środowiskom LGBT. Czego nie wymyślono najgorszego o tej grupie społecznej to nawet ja z dość szeroką wyobraźnią poetycką nigdy bym na to nie wpadła. Wszystkim tym działaniom kieruje motyw nienawiści, lęku, dominacji. 

Z propagandy anty-LGBT dowiemy się, że:

- Geje to pedofile

- LGBT to nie ludzie

- LGBT chcą zniszczyć rodzinę (nie wiem jak? Nie podają w jaki sposób, ale dobra)

- Geje mają kilkaset kochanków w ciągu roku (rozumiem, że nie pracują, nie podróżują, nie mają przyjaciół, rodzin. Jedyne, co robią, to wyszukują kochanków i oddają się uciechom cielesnym:-D)

- Geje współżyją z chomikami, wkłądają je sobie do odbytu... No muszę przyznać, że mnie zamurowało.

- Homoseksualizm to wybór, to moda (bycie gejem to wybór. Rodzisz się hetero, ale pod wpływem LGBT wkraczasz na drogę homoseksualizmu). Ostro!

- Homoseksualizm trzeba leczyć! To jest choroba! (Jak leczyć? W jaki sposob? Tego nie wiedzą...ha!)

Tak się składa, że znam paru gejów i dlatego z najgłębszą szczerością stwierdzam, że przykro mi jest za każdym razem, gdy czytam wyżej wymienione BZDURY!

A teraz pójdźmy w drugą stronę.

Rodzina wielodzietna to:

- Nędza

- Patologia

- Lenie korzystający z politki socjalnej

- Nie mają wykształcenia

- 'Rozmanażają się jak króliki'

- 'Więcej ich matka nie miała?'

- 'Tyle gęb do wykarmienia!'

- Pewnie są nieszczęśliwi, kobieta to kura domowa, z pewnością nie ma czasu dla siebie

- 'Katofaszyści!'

- Mamy przeludnienie i ocieplenie klimatu!

To jest szkodlwy i niesprawiedliwy przykład propagandy wymierzonej w ludzi, którzy są inni, może dla niektórych wydają się dziwni. Wynikać może to z lęku przed ich innością, może z pobudek religijnych, światopoglądowych. Nieważne jaki jest powód, ale polityka bardzo dobrze uchwyciła problem i wykorzystuje go do celów propagandy. 

Nadanie praw jednym, nie odbiera praw drugim. Prawo nie działa w ten sposób. Prawo nie zmienia poglądów, czy nie narzuca konkretnego działania. Prawo służy ludziom, a nie ludzie prawu.

Kto uczył się pilnie historii to wie, że:

Gdy Hitler próbował dojść do władzy,  wykreowano 'WROGA', czyli zagrożenie. Następnie dużo o tym zagrożeniu MÓWIONO. Następnym krokiem było przedstawienie SPOSOBU WALKI z tym ZAGROŻENIEM, ale postawiono przy tym WARUNEK. Warunek był taki: GŁOSUJCIE NA MNIE, a ja go pokonam! Żeby uskutecznić siłę manipulacji i przekazu w III Rzeszy, powołano nawet Ministra Propagandy- Józefa Goebbelsa. Co o Polakach głosiła Goebbelsowska propaganda? - Biedni, mają wszy, kradną, napadają, biją Niemców... Jakież zdziwienie przeżyli żołnierze Wehrmachtu, gdy podczas okupacji trafili do polskich domów, a tam...stało pianino..., dzieci czyste z kokardami we włosach, obiad świeży na stole pachniał, podłoga umyta, że aż się świeciła...

Ten schemat propagandowy niestety przetrwał. Przychylność społeczeństwa najlepiej zdobywa się strasząc i dając nadzieję. Kiedyś tym zagrożeniem, czyli wrogiem byli Żydzi. O Żydach mówiono, że okradną, zabiorą majątek, dzieci ukrzyżują. Wtedy też pokazywano zdjęcia, pisano artykuły o występkach Żydów i przypisywano pojedyncze przypadki całej grupie. Dziś jest podobnie. Tylko, że zamiast Żydów przedstawia się muzułmanów i imigrantów wszelkiej maści jako tych złych. Przypominam, że na świecie żyje 1.6mld muzułmanów. W samej Europie mamy ich około 20mln, a w Rosji 27.5mln Gdyby chcieli zdominować Europę, już dawno z łątwością by to uczynili. Ich pojawienie się w Europie bardzo często związane jest z ucieczką przed restrykcyjnym prawem Szariatu, z kraju ojczyźnianego, a nie chęcią islamizacji Europy

Oprócz tego:

- wielu muzułmanów w Europie przechodzi na ateizm lub nie praktykuje, a nawet nawraca sie na chrześcijaństwo,

- migracje społeczności muzułmańskiej do Europy trwają od wielu dekad i nie są zjawiskiem nowym.

 To właśnie media stronnicze oraz politycy stwarzają wrażenie, jakby Europa z imigracją miała do czynienia po raz pierwszy od kilku lat...

Osobiście znam kilku muzułmanów i nigdy z ich strony nie spotkała mnie żadna krzywda.

Świat się zmienia. Przybywa ludzi. Im więcej ludzi, tym więcej poglądów, doświadczeń, charakterów. Im więcej ludzi, tym więcej migracji, odmienności, odrębności, różnorodności, mieszania się, wymieniania się, interakcji, asymilacji, podziałów i zjednoczeń. Faktem jest to, że więcej i częściej podróżujemy i mamy możliwość oswajania się ze sobą, a tym samym przekonania się na własnej skórze, że 'nie taki diabeł straszny, jak go malują'. Dostrzegamy to, co było kłamstwem, manipulacją, a co prawdą. Spotykamy się z życzliwością lub arogancją. Faktem jest także to, że w każdym społeczeństwie są ludzie: życzliwi, lojalni, pobożni, uczciwi, pracowici, pomocni, ale są też: gwałciciele, psychopaci, fanatycy, bezbożnicy, lenie, kłamcy, pijacy, złodzieje, bijący żony, czy dzieci i rasiści. Są także Afrykanie, Azjaci, Germanie, Słowianie, Żydzi, Arabowie. Także w Polsce mamy przedstawicieli tych wszystkich grup etnicznych.

Na koniec powtórzę to, co napiałam na samym początku: Nie wierzę stereotypom. Nie wierzę propagandzie. Wyrządziły one ludziom wiele krzywd. Stały się niebezpiecznym narzędziem w rękach polityków. Pokażmy, że jesteśmy mądrzy i nie damy się nabrać na ich grę. 



Saturday, 26 December 2020

Wspomnienia wydobyte z torebki

 Czasami, gdy zaglądam do mojej torebki, znajduję wiele niepotrzebnych rzeczy, które tylko zajmują jej przestrzeń. Wczoraj wieczorem postanowiłam przejrzeć jej zawartość i pozbyć się 'śmieci'. Najpierw całkowicie ją opróżniłam, potem przetarłam ją w środku szmatką pozbywając się kurzu. Zaczęłam przeglądać to, co z niej wydostało się i spoczęło obok mnie na sofie. Tak się składa, że lubię przechowywać w torebce różne artefakty nabyte podczas podróży, czy wyjścia do miasta. Przypominają mi o miejscach, które odkryłam, kocham i do których pragnę wrócić.

Bilet wstępu do ZOO w Budapeszcie. Mieści się blisko parku Varosliget. To moje ulubione miejsce w Budapeszcie. Znajduje się tam przepiękne muzeum tuż przy ogromnym stawie z fontannami. W Budapeszcie czułam się jak w domu i zamierzam tam czym prędzej wrócić. Myślę, że jeśli będzie możliwość, to w przyszłym roku na pewno tam wrócę. Co do ZOO, to można tam było zobaczyć m.in. pokaz delfinów. Kocham zwierzęta i bardzo często podczas podróży odwiedzam lokalne ZOO. Stary bilet zachowałam oczywiście na pamiątkę. 
Absolutnie co roku kupuję sobie kalendarz na Nowy Rok. Jest mi bardzo potrzebny do planowania artykułów, pisania książki, planowania i organizowania podróży. Mam od jakiegoś czasu zamiłowanie do wszystkiego, co posiada motyw pszczoły. Nawet kolczyki w kształcie pszczół zażyczyłam sobie jako prezent na urodziny!
W torebce przechowuję także bilety z teatru. Bardzo lubię to miejsce i tęsknię za nim. Niestety, pandemia uniemożliwia wielu miłośnikom szuki teatralnej oglądania spektakli. W okresie świątecznym, gdzie na deskach teatrów króluje rosyjski balet z miłą chęcią obejrzałabym: 'Dziadka do orzechów' albo 'Jezioro łabędzie'. 
W mojej torebce na stałę zagościł żel antybakteryjny do rąk i maseczka. Ta akurat jest jedną z pamiątek, które przywiozłam ze sobą z Walii. Pamiętam mój lot do Pragi w marcu b.r., w środku pandemii. Dzień przed wylotem udałam się do sklepu, aby zakupić żel do rąk i...nie zastałam ani jednej buteleczki! Mydło i papier toaletowy również były wyprzedane do ostatniej sztuki! Na szczęście przed wyjściem ze szpitala, w któym pracuję, posłuchałam mojej koleżanki i spakowałam do torby kilka saszetek z chusteczkami antybakteryjnymi. Bardzo poratowały mnie podczas podróży do Pragi. Z wycieczki wróciłam z lekkim przeziębieniem, a to z kolei dlatego, że zmarzłam na lotnisku w Amsterdamie czekając na lot do Norwich.
Gdy się często myje ręcę, (co jak najbardziej zalecam z uwagi na wirusa) warto zaopatrzyć się w dobry krem. Mam dwa. Pierwszy (Neutrogena) tani, znany i bardzo skuteczny. Błyskawicznie przynosi ulgę suchym, spierzchniętym dłoniom. Drugi, to z kolei marka luksusowa (L'Occitane). Mam sentyment do tej francuskiej firmy. Sprawdzony i bardzo skuteczny krem. W dodatku pachnie obłędnie kwiatem wiśni!
A tu pamiątka z wyprawy na zamek Dover. Z tym zamkiem wiąże się historia obrony wybrzeża brytyjskiego. W jego podziemiach było tajne centrum dowodzenia, a obok szpital wojskowy. 
Zapamiętuję miłe gesty, jakie ludzie kierują w moją stronę. Pewnego dnia, gdy piłam kawę i delektowałam się ciastem w jednej z restauracji McDonald's w Wiedniu, podeszła do mnie pewna starsza pani i zanim opuściła lokal, wręczyła mi swój bilet wstępu do toalety, z której nie miała jednak okazji skorzystać. Z toalty również nie skorzystałam, ale bilet zachowałam. 
Nigdy nie wiadomo, co czai się za rogiem. Po atakach nożownika, które miały miejsce ponad rok temu w Londynie, zaopatrzyłam się w spray do samoobrony.
Znowu ukochany Budapeszt. Pamiątka z wizyty w przepięknym ogrodzie botanicznym. Była upalna niedziela. Dzień przed wylotem do Polski. Przechadzałam się po ogrodzie botanicznym i nagle zaczął padać rzęsisty deszcz. Schowałam się pod drzewami bambusowymi, dzięki czemu żadna kropla deszczu na mnie nie spadła.
Pomadka, którą zakupiłam w Pradze w drogeri Rossmann. Kiedyś kupiłam podobną w Berlinie, ale ją zużyłam. Bardzo dobrze nawilża usta i smakuje naturalnie i owocowo! To mój ulubiony rodzaj pomadek ochronnych do ust!

Myślę, że w obliczu pandemii warto sięgnąć po miłe wspomnienia, przejrzeć pamiątki, zdjęcia, wrócić myślami do miejsc, które się odwiedziło. Porozmawiać o tym z kimś bliskim. Może wstępnie zaplanować wyjazd. 
Bardzo tęsknię za Paryżem. Miałam w planach także odwiedzić południe Francji. Planowałam wyjazd do Berlina, Monachium, Krakowa, Budapesztu. Na liście jest także Wenecja. Mam nadzieję, że następny rok przyniesie dobre zmiany i ludzie wreszcie będą mieli okazję realizować swoje plany i spełniać marzenia.

Życzę wszystkiego najlepszego jeszcze w Starym Roku!