Obecny rok przyniósł światu wiele wyzwań. Uporczywa pandemia koronawirusa zbiera olbrzymie żniwo wśród ludzi, którzy nie tylko mają słaby układ odpornościowy z powodu wieku lub kondycji zdrowotnej, ale także tych o wrażliwej psychice.
Zdarza mi się odbyć dyżur na oddziale psychiatrycznym. W tym fachu pracuję od prawie ośmiu lat. Byłam świadkiem wielu przykrych zdarzeń, ale to, co dzieje się tam przez ostatnie miesiące, to po krótce mogę określić jako przedsionek piekła. Krótkoterminowe oddziały leczenia psychiatrycznego obecnie funkcjonują w gorszym stanie niż oddział Intesywnej Terapii sprzed roku, kiedy jeszcze nie mieliśmy do czynienia z pandemią i izolacją. Zwiększyła się liczna prób samobójczych, samobójstw i samookaleczeń wśród pacjentów szpitala. Szczególnie dotknęła mnie sytuacja, kiedy wraz z zespołem (pięć osób) ubezwładnialiśmy śliczną dwudziestoletnią dziewczynę, która notorycznie uderzała głową o ścianę. Po zastrzyku uspokajającym jeszcze przez około dwadzieścia minut 'walczyła' z nami. Potem doznała ataku epilepsji, na którą zresztą też cierpii. Szokiem było dla mnie, gdy kilka tygodni później pracując na oddziale obok, dowiedziałam się przypadkiem od koleżanki, że owa dziewczyna próbowała popełnić samobójstwo poprzez powieszenie się. Podobno resuscytowano ją przez piętnaście minut zanim zaczęła z powrotem oddychać...Po wszystkim trafiła do szpitala ogólnego z infekcją klatki piersiowej. Ma też uszkodzony odcinek szyjny kręgosłupa...
Zaobserwowałam, że głównym problemem na oddziałach zdrowia mentalnego jest brak zajęć. Pacjenci nudzą się, brakuje im celu, stają się nerwowi, izolują się przed innymi. Dochodzi do prowokacji, agresji i do samookaleczania.
Leczenie farmakologiczne nie jest jedyną najskuteczniejszą możliwością. To raczej łagodzenie objawów niż realna terapia. Tutaj potrzebne jest działanie długoterminowe, coś, co pozwoli na zmianę postawy do życia, pomoże odnaleźć cel i pozbędzie się negatywnych wrażeń. Mówiąc krótko potrzebna jest tu stymulacja mózgu poprzez zajęcia terapeutyczne.
Podczas II Wojny Śwatowej, brytyjski nauczyciel malarstwa, Adrian Hill przebywał w jednym z sanatoriów. Leczył się na gruźlicę. Podczas pobytu w ośrodku, swój wolny czas spędzał na rysowaniu. W krótkim czasie, część pacjentów oddziału dołączyła do niego. Wspólnie zajmowali się rysowaniem. Z obserwacji Hilla wynikało, że ci pacjenci, którzy rysowali, szybciej powrócili do zdrowia niż reszta. Swoje przemyślenia związanie z tym doświadczeniem opisał w książce pod tytułem 'Art Versus Illness', która została wydania w roku 1945. To właśnie Adrian Hill jest uważany za ojca założyciela terapii sztuką.
Jak wiadomo, sztuka odgrywa bardzo pozytywną rolę w życiu człowieka. Już samo przypatrywanie się, czy też głębsze analizowanie dzieł malarskich poprawia znacznie samopoczucie. Można też śmiało rzec, że sztuka łagodzi obyczaje, bo uspokaja, poprawia nastrój, inspiruje.
Najważniejszym aspektem terapii sztuką jest stymulacja mózgu, a co za tym idzie - skoncentrowanie uwagi pacjenta na jednej wybranej czynności, procesie tworzenia. Chodzi o to, aby wszystko, co niepokoi, rozprasza, zostało odsunięte na dalszy plan, a nawet wykluczone. Uwaga ma być skierowana na jednej czynności, a sam proces tworzenia ma przynosić ulgę i satysfakcję.
Wyróżnia się pięć rodzajów terapii artystycznej:
- malowanie - także rysowanie, szkicowanie. Można na przykład korzystać z formy kolażu składającego się z różnych technik malarskich i materiałów. W terapii malarskiej umiejętności nie odgrywają żadnej roli. Chodzi o formę ekspresjii, o pozbycie się negatywnych emocji poprzez pokazanie ich w swoim dziele.
Pamiętam, gdy moja kuzynka na kilka dni przed swoimi szóstymi urodzinami nagle straciła ojca. Tuż przed pogrzebem rysowała trumy ze skrzydłami. Dzieci podświadomie posługują się narzędziami, dzięki którym są w stanie wyrazić swoje uczucia. Właśnie dlatego czasami lepiej jest poprosić dziecko o narysowanie tego, co czuje niż skłonić do opowiedzenia. Tak się bowiem składa, że dzięki sztuce człowiek ma więcej odwagi i możliwości, aby się otworzyć i wyrazić najgłębsze obawy, czy rozterki.
Jednym z najsłynniejszych malarzy jest Vincent Van Gogh. Holenderski post-impresjonista zmagał się z poważnymi zaburzeniami psychicznymi. W ciągu swojego życia zdarzało mu się odbywać leczenie w szpitalu psychiatrycznym. Swoją uwagę koncentrował wówczas na malowaniu. Obrazy, które tworzył przebywając w zamkniętym ośrodku, przedstawiają wyraźnie jego emocje, zmagania, nastrój. Nadają się świetnie do głębszej analizy psychologicznej.
Kiedyś próbowałam zachęcić jedną z pacjentek do udziału w zajęciach malowania pastelami. Kobieta ta nie miała żadnej motywacji do tego, by do nas dołączyć. Prawie wcale nie mówiła. Jednak cichutko siedziała obok mnie, gdy w grupie zajmowaliśmy się malowaniem dowolnego tematu. Zaproponowałam jej, aby przyglądała się mojej pracy i potem wspólnie omówimy ją. Udało mi się ją skłonić do refleksji. Nawiązałam z nią dialog. Zadałam kilka pytań dotyczących mojego obrazu przedstawiającego ludzkie oko. Pomyślałam, że w ten sposób można też stosować terapię sztuką. Był to sposób pasywny, ale skłaniający do myślenia, analizy i dialogu.
- muzyka - mówi się, że 'muzyka łagodzi obyczaje'. To prawda. Okazuje się, że z wszystkich bodźców zewnętrzych, muzyka dociera najgłębiej w przestrzeń naszego mózgu. Uspokaja, nastraja. Dzięki niej, możemy także wyrazić nasze emocje. W leczeniu objawowym demencji wskazana jest również muzyka. Szczególną uwage poświęca się zajęciom, które noszą nazwę 'music mirror', czyli mówiąc po polsku 'muzyczne lustro'. Chodzi o to, aby poprzez muzykę przywołać przyjemne wspomnienia z przeszłości, stymulować pamięć, która w przypadku demencji stopniowo zanika. W ten sposób poprawia się samopoczucie pacjenta.
- pisanie opowiadań, pamiętników, książek, wierszy, komiksów ma również znaczenie terapeutyczne. Przy pomocy słów można wyrazić swój ból, gniew, smutek. Opisać własne doświadczenia, potem wydrukować, opublikować albo po prostu zamknąć w szafce.
- taniec - jest świetną metodą terapii. Ruch uwalnia serotoninę i rozkłada adrenalinę. W dodatku można tańczyć z drugą osobą, a to daje poczucie bliskości, wsparcia, bezpieczeństwa, ciepło. Buduje się relacje z drugą osobą. Jest to także forma dobrej zabawy, często odbywa się przy ulubionej muzyce, która wiązać się może z dobrymi wspomnieniami (patrz: music mirror).
- zajęcia aktorskie - są bardzo dobrą formą terapii artystycznej. Wymagają jednak pewności siebie. Kreowanie innej rzeczywistości, przeistaczanie się w kogoś innego sprawia, że czujmy się lepiej. Nasza uwaga skoncentrowana jest na przedstawieniu. Do tego dochodzi praca w zespole. Poprzez aktorstwo wyrażamy nasze emocje, także te negatywne. Przynosi to poczucie ulgi. Do tego buduje się poczucie własnej wartości. Czujemy się docenieni przez publiczność, tworzy się poczucie spełnienia, bycia potrzebnym, bycia dla innych. Powstaje także niepowtarzalna więź pomiędzy adresatem (aktorem), a odbiorcą (publicznością) w teatrze. Daje to poczucie nie lada satysfakcji.
W terapii sztuką ogromne znaczenie odgrywa sam proces powstawania dzieła, bardziej nawet niż jego ukończenie. Już sama świadomość, że w tym co robimy, widzimi postęp, bardzo pozytywnie wpływa na nasze samopoczucie. W momencie ukończenia zaplanowanego dzieła mamy poczucie satysfakcji. Szukamy wówczas kolejnego celu. W naszym umyśle rodzi sie następny projekt.
Nie można nikogo nakłaniać do wyboru konkretnej terapii sztuką. Jeśli ktoś nie lubi malować, może warto zainteresować tę osobę nauką gry na pianinie? Wszystko zależy od indywidualnych zainteresowań i to w ich kierunku powinno się sprowadzać terapię artystyczną.
Terapię sztuką można stosować w leczeniu wszelkich dolegliwości:
- nowotwory
- depresja
- utrata bliskiej osoby - śmierć, rozstanie
- profilaktycznie w stanach przygnębienia, czy pogorszenia nastroju
- nerwice
- demencja
- autyzm
- PTSD (Post Traumatic Stress Disorder) oraz inne traumy.
- Inne.
Niestety, publiczna służba zdrowia zmaga się z brakiem środków finasowych na zaspokojenie potrzeb psychiatrii klinicznej. Brakuje pieniędzy na terapie zajęciowe. Tutaj ogromną rolę może zdziałać wolontariat osób zajmujących się sztuką - malarzy, nauczycieli sztuki, terapeutów, czy miłośników sztuki z przygotowaniem terapeutycznym czy nauczycielskim. Ich praca z pacjentami może odnieść bardzo korzystne skutki w leczeniu psychiatrycznym, zwłaszcza w tym trudnym dla wszystkich czasie.
Żyjemy w czasach, w których zewsząd nasz mózg jest 'bombardowany' ogromem informacji. Nic dziwnego, że część z nas nie jest w stanie poradzić sobie ze szybko zmieniającą się rzeczywistością. Jemy szybko, podróżujemy szybko, przemieszczamy się szybko, czytamy wiele różnych informacji, dziesiątki maili, do tego dochodzi stres, obowiązki... Nasz mózg może w końcu przestać nadążać za tym wszystkim. Dojść może do swoistego buntu. Dalej mamy już załamanie, depresję, czy nerwicę. Mój kolega podał świetny przykład. "Kiedyś, gdy wysłało się list, to on docierał do adresata kilka dni. Potem na odpowiedź czekało się przez kolejne dni." Tak było. Dziś odbywa sie to wszytko w tępie kilkuminutowym.
Staliśmy się ofiarami własnego sukcesu i jeszcze długo przyjdzie nam zmagać się ze skutkami postępu technologicznego. Warto korzystać ze środków, które pomogą nam przenieść się w piękny świat, jakim jest sztuka.
Fot. Obraz - Vincent Van Gogh 'The Starry Night'
Nie jestem lekarzem, specjalistą ds. zdrowia psychicznego, ani w ogóle NHS.
ReplyDeleteZ drugiej strony każdy zmaga się z pandemią, zmianami, które zachodzą niezależnie od niej od dawna, a na które wskazujesz.
Staliśmy się ofiarami własnego sukcesu. To prawda. Jeśli oglądasz cokolwiek na YouTube, to w trakcie oglądania masz wiele powiadomień z innych miejsc, telefonów, wiadomości, reklam. Netflix, Internet to z pozoru miejsce nieograniczonego wyboru i możliwości, ale tak naprawdę to źródło samotności.
Ludzie dowartościowują się Instagramem – swoim profilem, obrazem, który wykreowali na potrzeby własnego samopoczucia. Nie potrzebują już innych ludzi.
Pandemia jeszcze bardziej przyspieszyła rozwój Internetu. To ma swoje dobre strony, jeśli chodzi o gospodarkę w lockdownie. Możesz kreować rzeczywistość, prowadzić biznes w sieci nieponosząc praktycznie żadnych kosztów (np. e-Commerce, Drop shopping – masz globalne platformy i jeśli rozwijasz social intelligence, to masz władzę, nie tylko niezależność finansową, wręcz poczucie bezpieczeństwa).
A propos social intelligence – wszystkie moje sukcesy w życiu wynikają z relacji z innymi ludźmi. Wszystkie te relacje są zbudowane na rozmowach, konwersacji, komunikacji. To z kolei na umiejętności odczytywania emocji, potrzeb innych.
Ponieważ zbudowałem we własnej świadomości poczucie własnej wartości, pewność siebie poprzez kontakty z ludźmi przez całe swoje prawie 34 letnie życie, nie boję się jak inni pięknych kobiet, wiem jak budować i rozwijać relacje z nimi i nawet jeśli popełniam błędy, bo tak oczywiście jest, to idę zawsze dalej.
To samo dotyczy edukacji, pracy – kiedyś kilka osób powiedziało mi, że nie nauczę się angielskiego, dziś z tego korzystam pełnymi garściami. To pomaga w przedsiębiorczości, kreatywności, pracy - budowaniu nowego świata dzięki temu odchodzącemu (świat będzie inny nawet jeśli pojawi się szczepionka).
Nie pomogę pacjentom, o których piszesz, ale uważam, że każdy może stać się pacjentem, dlatego ważne, żeby zamiast oglądać Netflixa, rozmawiać z ludźmi, nawet w internecie. To jedyna wartość, która nas buduje i daje odporność przed COVID-19 i problemami z tym związanymi. Nie można się wstydzić prosić o pomoc. To rodzaj odwagi, nie słabości. Wiesz, jak mnie znaleźć.