Showing posts with label świat się zmienia. Show all posts
Showing posts with label świat się zmienia. Show all posts

Monday, 3 August 2020

Upadek cywilizacji


Przyszło nam żyć w dość trudnych czasach. Zauważyłąm jedną tendencję. Wraz z kryzysem męskości,  postępem technologicznym i komunikacyjnym, idzie w parze kryzys demograficzny. Szczerze mówiąc, nie dziwi mnie to wcale. 
Znam wiele 'jeszcze' młodych, wykształconych i atrakcyjnych kobiet, które jak dotąd nie znalazły sobie męża, a nawet partnera. 
Co jest zatem z mężczyznami nie tak? Już wyjaśniam. Oczywiście pominę tutaj kobiety o wygórowanych wymaganiach, poszukujące księcia z bajki, czy rycerza w lśniącej zbroi. Skupię się konkretnie na kilku dość istotych i negatywnych cechach, które są niestety coraz częściej spotykane wśród współczesnych mężczyzn.

3 Typy mężczyzn, które kobiety omijają i omijać powinny 'szerokim łukiem':

1. 'Ciepła klucha' - Ostatnio często powtarzam sobie i innym, że gdyby nasi dziadkowie, czy pradziadkowie w latach 30-tych i 40-tych minionego wieku wykazywali postawy dzisiejszych facetów, to naprawdę wszyscy bylibyśmy dziś Niemcami. 

Kiedyś chodziłam z chłopakiem, który notorycznie unikał obowiązkowej służby wojskowej. Czynił to w ten sposób, że kończył jedno studium, a zaraz potem zaczynał kolejne. Na każde wezwanie na komisję wojskową stawiał się z zaświadczeniem z kolejnej szkoły. I tak postanowił czynić aż do ukończenia dwudziestego piątego roku życia, czyli do osiągniecia końca wieku poborowego.
Wielokrotnie namawiałąm go na skorzystanie z możliwości odbycia służby wojskowej motywując tym, żę dałaby mu nowe możliwości, szansę awansu, rozwoju. Będąc w wojsku  mógłby przy okazji zrobić także prawo jazdy. Szczerze mówiąc, sama nawet byłam zainteresowana pracą w wojsku. Mój były miał jednak inne ambicje, a właściwie ich brak. 
Innym razem, zniechęciła mnie do niego kolejna sytuacja która miałą miejsce w trakcie późnego powrotu do domu. Odprowadzał mnie po pracy. Tuż przed skrzyżowaniem, po lewej stronie stał pub. Tego wieczoru, dwóch wysokich mężczyzn stało przed tym budynkiem i rozmawiało kulturalnie. Po chwili z ust mojego byłego słyszę: 'Przejdźmy na drugą stronę ulicy, obejdziemy całe skrzyżowanie i w ten sposób skręcimy w lewo. Nie będziemy koło nich przechodzić.' Zaniemówiłam. Zrobiłam tak jak powiedział, ale miałam ochotę się mu postawić. W sumie żałuję, że tego nie zrobiłam. 
Kolejna sytuacja miałą miejsce, gdy próbowałam tego dwudziestotrzylatka przekonać do nauki jazdy na rowerze. Po dziś dzień zadaję sobie pytanie, co robił jego ojciec, że nie dał rady przekonać syna do nauki jazdy na rowerze? Rodzina z pozoru normalna, wydawać by sie mogło, że szczęśliwa. Co zatem poszło nie tak? Owego dnia, zaproponowałam mu, że pójdziemy do lasu, zabierzemy ze sobą mój rower, a tam swobodnie będzie mógł się na nim uczyć jeździć. Pomyślałam, że w ten sposób unikniemy widowiska i pośmewiska. Na moją propozycję uzyskałam taką oto odpowiedź: 'Nie, no co ty, jeszcze spadnę i sobie kolana potłukę.' Zabrakło mi argumentów. Po prostu, wkrótce 'odkochałam się'. 

2. Brak przysłowiowej 'piątej klepki' jest przykrą dolegliwością zarówno u kobiet jak i mężczyzn. Nie mam pojęcia, co jest jej przyczyną. Zaburzenia psychiczne, w tym osobowości, schizofrenia, nadpobudliwość nerwowa, problemy emocjonalne stają się niestety po mału normą w naszym społeczeństwie. 
Spotykałam się kiedyś przez parę miesięcy z chłopakiem, który będąc ze mna sam na sam, wydawał się być troskliwy, opiekuńczy. Jednak w obecności moich przyjaciółęk przeistaczał się w zupełnie inną osobę. Często próbował mnie poniżyć, krytykować, szukał powodów do kłótni. Pochodził również z normalnej rodziny. 

3. 'Moczymorda' (miłośnik alkoholu). Wśród młodych ludzi problem nadmiernego spożywania alkoholu narasta i jest dziś prawdziwą zmorą dzisiejszego pokolenia dwudziestolatków. Na dyskotekach, klubach jest wszechobecny i nieograniczony.
Kiedyś, gdy organizowano 'bale miejskie', na które przychodziło się wystrojonym 'od stóp do głów', to próbowano pokazać się z jak nalepszej strony. Alkohol był serwowany w małych ilościach z uwagi na ograniczoną dostępność, więc był tylko dodatkiem do całej imprezy. Była orkiestra, taniec 'w parach', jedzenie. Całość odbywała sie w wynajętym budynku - dworku, czy pałacu. Niestety, nie rozumiem, dlaczego ten wspaniały zwyczaj socjo-kulturowy został zastapiony przez hałaśliwe dyskoteki, czy kluby, na których nie da się normalnie porozmawiać bez przekrzykiwania muzyki serwowanej na całą parę z głośników, brzęczących jak latające nad głową bombowce.
Młodzież bardzo często upija się do nieprzytomności, uprzednio wlewając w siebie (jak to określiła moja znajoma) 'wiadra alkoholu'. Jest wymiotowanie, przewracanie się, tłuczenie kieliszków, kufli do piwa. Panuje powszechna pochwała picia, zatem kto wypije wiecej ten czuje się bardziej dumny. 
Niekiedy zdarza się jeszcze przy tym jakaś skąpo ubrana pijana panna, która kończy 'w kiblu' z przypadkowo poznanym kawalerem. Kawaler ten z reguły wpadł do klubu tylko napić się i przy okazji 'zaruchać'.

Mówi się, że dziś łatwiej jest znaleźć partnera niż kiedyś. Rzeczywiście, w dobie internetu powinna to być 'bułką z masłem'. Jednak nie jest. Trudno znaleźć właściwego partnera buszując online na portalach randkowych, gdyż większość kandydatów jest tam po to, by szukać jednorazowych przygód, a znaczna część nie jest w naszym typie, bo wcale nie musi być. Tak jak już wcześniej wspomniałam, znaleźć tam też można bardzo często właśnie te trzy typy kandydatów, których radzę omijać szerokim łukiem. Po dziesiątym czy dwudziestym takim kandydacie, z którym poszło się na randkę, mija ochota na kolejnego. Czemu się dziwić? To w końcu nic fajnego umawiać się w ciemno z nieznanym gościem. Poznawać się, przedstawiać streszczenie życiorysu po raz kolejny...Tracić czas, energię, pieniądze i...nadzieję. 


Statystyki dotyczące rozwodów daja ludziom, zwłaszcza młodym również do myślenia. 

Przyczyny rozwodow w Polsce to:

- Niezgodność charakteru/niedojrzałość emocjonalna. 
- Zdrady
- Alkoholizm
- Przemoc
- Inne

Co trzecie małżeństwo kończy się rozwodem. Ten fakt sprawia, że młodzi ludzie bardzo ostrożnie podchodzą dziś do zawierania związków małżeńskich, gdyż w ich ocenie obarczone są one dość sporym 'ryzykiem'. Może się bowiem okazać, że próby stworzenia szczęśliwego związku, o którym tak bardzo marzyli, mogą zakończyć się wielkim rozczarowaniem. Często sami pochodzą z rozbitych rodzin i wiedzą z doświadczenia własnych rodziców, czym jest 'piekło' przechodzenia przez rozwód. Ile energii, czasu, emocji i poniżeń kosztują spotkania na sali sądowej w obecności świadków, ławników i sędziów. Odpowiadanie na intymne pytania, wyciąganie 'brudów', wzajemne obwinianie i rozczarowanie. 

Dlaczego rząd nie ingeruje w zakresie minimalizowania przyczyn rozwodów? Dlaczego np. nie doprowadza się do zamknięcia sklepów monopolowych. Są swoistą reklamą i zachętą do zakupu alkoholi. Niestety, w polskiej kulturze alkohol jest promowany już w rodzinnym domu, przy stole, ucztując święta, urodziny oraz przy okazji innch uroczystości. Pije się przy malutkich dzieciach. To jest utrwalane w ich świadomości już od najmłodszych lat jako norma celebrowania i dobrej zabawy. Nic zatem dziwnego, że te wzorce dotyczące spożywania alkoholu wynoszą z rodzinnego domu i adoptują później stając u progu dorosłości. 

Co do przemocy to większość kobiet nie zgłasza incydentów pobicia przez męża, o gwałcie nawet nie wspomnę, bo jest im po prostu wstyd. Po 'wszystkim', rodzi się w ich głowach pytanie: 'I co dalej?' No właśnie, co dalej? Jakiś pomysł? W naszej katolickiej/chrześcijańskiej kulturze nie wypada przecież skarżyć na męża. Uczeni jesteśmy przebaczać, małżeństwo to świętość, sakrament, 'na dobre i na złe', no i...Amen. 
Ostatnio nawet Konwencja Stambulska stanowi ogromny problem, chociaż nie słyszałam, żeby wcześniej komukolwiek krzywdę wyrządziła. Odnosi się do przemocy w rodzinie np. na tle kulturowym. Może właśnie dlatego tak bardzo niektórym ludziom w Polsce przeszkadza. Ostatnio próbuje się wręcz przemawiać do świadomości obywateli, czy też wmówić, żę przemoc Polski prawie wcale nie dotyczy, jest znikoma i jesteśmy na szarym końcu Europy. No właśnie, nie jesteśmy. Wiadomo, że tam gdzie alkohol tam i przemoc częściej się zdarza, a w przypadku spożywania alkoholu, w Europie jesteśmy w czołówce, więc choćby to powinno dać ludziom do myślenia.
Pisałam w jednym z postów, że moja matka doświadczyła przemocy w obu małżeństwach. Byłam nawet świadkiem jednego z incydentów. Żadnego z tych przypadków moja matka nigdy nie zgłosiła. 
Jedna z moich znajomych, z którą kiedyś pracowałam doświadczała systematycznej przemocy fizycznej ze strony męża. Pamiętam ją bardzo dobrze. Przychodziła do pracy bardzo strapiona, z miną jakby zaraz miała się rozpłakać. Pokazywała siniaki na ramionach...W mężu była zakochana. Nigdy nie doniosła na niego na policję...Żal mi jej było. Co zrobić...

Przemoc rodzinna jest o tyle szkodliwym społecznie problemem, gdyż często dzieci są jej świadkami. Takie wzorce potem wynoszą z domu i stosują wobec swoich partnerów, partnerek czy jeszcze innych osób z bliskiego lub dalszego otoczenia. 
Jedna z moich przyjaciółęk doświadczyła ze strony byłego męża przemocy psychicznej. O tym rodzaju przemocy prawie wcale się w Polsce nie mówi, a jest ona tak samo przykra jak fizyczna i niestety często prowadzi do samobójstw. Konwencja Stambulska o niej również traktuje. 
Szkoda, że kolejny problem rodzinny jakim jest przemoc jest przez nasz kraj pomijany. Zamiast go niwelować, próbuję się go ignorować. Niestety, bedzie to miało i juz ma konsekencje, które przełożą się na poważny kryzys społeczny. Nie da sie bowiem zaklinać rzeczywistości na dłuższą mętę. 

Nie wiem, do czego dzisiejszy świat zmierza. Brakuje mi wyobraźni, by to przedstawić, wytłumaczyć sobie, zobrazować. Co stoi na przeszkodzie, aby ludzie zaczęli planować wspólną przyszłość, zakładać rodziny? Jak uratować demografię w Polsce i Europie? Odpowiedź jest bardzo prosta, ale trudna do zrealizowania. Najprościej tłumacząc, proszę porównać ceny mieszkań i koszty życia obecne do tych sprzed kilkudziesięciu lat. Nie ma porównania. Mówiąc prościej, kiedyś zwykły Kowalski po 'zawodówce' był w stanie wybudować dom za własne pieniądze, do tego za gotówkę. Zebrał przy tym kilku 'kumpli', tzw. 'fachowców', co za skrzynkę piwa i 'po znajomości', w pocie czoła, w upalne sobotnie popołudnia pracując bez koszulki z piekącymi od słońca czerwonymi plecami, przy akompaniamencie pracującej non stop betoniarki i radia "Złote Przeboje' wspólnym wysiłkiem postawili całkiem przyzwoitą 'willę'. Nie potrzebowali przy tym inżynierów architektów, ani kierowników inżynierów budowlanych, BHP-owców oraz innych specjalistów. W tym domu, mógł spokojnie wychować troje, czworo i więcej dzieci. 

Dziś Kowalski ma tytuł magistra, siedzi 'za biurkiem' i nie ma pojęcia o proporcjach mieszania piasku z cementem i wodą, nie ma także ochoty, aby brudzić sobie przy tym ręce...Co zatem robi? Bierze kredyt na 25 lat, na jakieś mieszkanie trzypokojowe. Zaciągnięcie kredytu sprawia, że w niedalekiej przyszłości na dzieci już go stać nie będzie. Do tego nie wiadomo, jak z obecną pracą, czy będzie w stanie utrzymać się na tym stanowisku, czy poradzi sobie z bieżącą spłatą kredytu, a jeszcze nie daj Boże choroba czy wypadek...

Wymagania cywilizacujne, czy też konsumpcjonizm to kolejny aspekt postępującego upadku cywilizacji, czy kryzysu demograficznego. Każdy z nas chce, a nawet musi być dziś posiadaczem telefonu komórkowego, laptopa z dostępem do internetu, no bo jak to inaczej funkcjonować w tym świecie? Przecież pracodawca, czy klient musi mieć z nami kontakt. Słusznie, jednak warto zaobserwować, że TO SĄ KOSZTY, KTÓRE KIEDYŚ NIE ISTNIAŁY! Człowiek zatem mógł przeznaczyć te pieniądze na posiadanie kolejnego dziecka. Kiedyś do pracy podróżowało się na rowerze, pieszo lub autobusem, ponieważ praca była bardziej dostępna, bliżej domu. 
Dziś Kowalski  kuszony jest ofertami nowych modeli samochodów na kredyt w przystępnej cenie i nie jest w stanie odmówić sobie takiej przyjemności. A niby dlaczego miałby to robić, skoro kumpel ma, to i on tez chce mieć. Czego nie rozumiecie? Poza tym przemysł motoryzacyjny musi się rozwijać, zapewnia on w końcu pracę wielu innym Kowalskim i Schmidtom, więc wszystko jest jak być powinno! Prawa popytu i podaży warunkują w końcu rozwój gospodarczy, czyż nie?

Ludzi na świecie jest coraz więcej, więc potrzeba tworzenia nowych miejsc pracy jest duża, a to co na taśmę raz wyłożone, wcześniej świeżo wyprodukowane, musi trafić jak najszybciej w ręce klienta, po to by zrobić miejsce następnym produktom. To jest proste jak budowa cepa. 
Zatem nie możemy oczekiwać, że z dnia na dzień, dla dobra demografii i przetrwania cywilizacji ludzie odrzucą dobra materialne, które są niezbędne do funkcjonowania w dzisiejszym świecie. Wielu ludzi nie posiada umiejętności jak niegdyś Kowalski 'po zawodówce' i nie jest w stanie wybudować własnego domu, czy nawet baraku. Nie możemy oczekiwać, że z dnia na dzień ludzie porzucą swoje dotychczasowe życie, kredyty, samochody, pracę, zaczną stawiać domy z lepianek, czy zamieszkają w barakach. To byłoby cofnięcie w rozwoju, postępie cywilizacyjnym. Do czego to z kolei by nas doprowadziło? Chyba każdy może sobie wyobrazić. 

Według mnie upadek naszej cywilizacji jest nieunikniony. Szacuje się, że szczyt demograficzny przypadnie na rok 2064. Potem będzie stopniowo dochodzić do spadku liczby ludności na świecie. Zatem na zmiany, które teraz zachodzą w Polsce i Europie nie mamy po prostu wpływu. Musielibyśmy cofnąć się w postępie do lat np. 60-tych, zatrzymać postęp w medycynie, technice, technologii, transporcie i komunikacji. To jest niemożliwe. 
W historii zawsze mieliśmy do czynienia z upadkiem cywilizacji. Teraz jesteśmy świadkami kolejnego i z tym niestety pozostaje nam się już tylko pogodzić. Jesteśmy ofiarami własnego sukcesu i na to póki co nie ma rozwiązania. 
Na koniec mogę tylko dodać, że z historii wynika, że po każdym upadku cywilizacji, narodziła się kolejna, lepsza od poprzedniej.


Fot. Wells, North Norfolk, Wielka Brytania, 
Autor: Katarzyna Zbróg

<script data-ad-client="ca-pub-9797158901515286" async src="https://pagead2.googlesyndication.com/pagead/js/adsbygoogle.js"></script>

Wednesday, 25 March 2020

Świat w obliczu koronawirusa


Od czasu, gdy wróciłam z Pragi, Świat uległ całkowitej zmianie, a właściwie przemianie. Ta przemiana cały czas trwa i zmienia się z każdej godziny. Toczy się walka z koronawirusem.
Moi przyjaciele wciąż tkwią w Wietnamie. Dotychczas wszystkie samoloty powrotne, które rezerwowali, zostały odwołane. Mają wracać w piątek, ale wątpię, że uda im się wylecieć stamtąd. Codzienne media donoszą o nowych liczbach zakażonych oraz ofiar koronawirusa.
Do pracy wróciłam w poniedziałek. Tego dnia, koleżanka została odesłana do domu z kaszlem. Wczoraj, czyli we wtorek, odesłano dwie kolejne osoby. Pierwsza z nich gorączkowała, druga to osoba, której żona okazała się mieć symptomy. Zadzwoniła do męża, czyli mojego kolegi, który wczoraj był ze mną na zmianie. Został odesłany do domu. Mówił mi wcześniej, że oboje z żoną wrócili niedawno z Portugalii. Nie poddali się kwarantannie, bo w Portugalii było mało przypadków zachorowań na COVID-19. Niestety przeliczyli się.
Koronawirus funkcjonuje jak Rosyjska Ruletka. Tempo zakażeń tworzy ciąg geometryczny. Nikt z nas nie wie, czy nie jest nosicielem. Testy są teraz dostępne tylko dla tych, którzy trafiają do szpitala.
Widziałam płaczącą Hiszpankę, która pozostaje przy umierającym mężu, któremu zabrano respirator. Jego podeszły wiek odbiera mu szansę na przeżycie. Jego respirator przekazano czterdziestolatkowi. On ma większe rokowania. Smutne, ale takie są realia teraz. W Wielkiej Brytanii, w Londynie, pacjenci już umierają na korytarzach Izby Przyjęć, bo szpitale nie są wystarczająco wydajne, brakuje respiratorów oraz materiałów ochrony osobistej dla medyków.


Zanim wróciłam do pracy, wykonałam w piątek telefon do mojej szefowej z oddziału, na którym pracuję. Chciałam wybadać sytuację. Musiałam dowiedzieć się według jakiego schematu nasz szpital postępuje. Jeszcze wtedy akceptowano odwiedziny. Gdy wróciłam w poniedziałek, odwiedziny były już całkowiecie zakazane. Całe szczęście.
Teraz pozosaje nam tylko czekać. Póki co, widać jak przyroda w Europie i Azji zyskuje na nieobecności człowieka. Woda w weneckich kanałach zrobiła się krystalicznie czysta do tego stopnia, że pojawiły się w niej ryby. Delfiny podpływaja coraz bliżej wybrzeży Italii. W Japonii, ryczące jelenie wędrują sobie po ulicach, a w Tajlandii małpy skaczą po ulicach. Powietrze nad Chinami oczyściło sie znacząco. Nad Europą zmiana ta również jest zauważalna. Wstrzymano prawie całkowicie ruch lotniczy nad naszym kontynencie.
Przyszła wiosna, a wraz z nią nadzieja...


Dziś świeci wiosenne słońce. Moje króliki skacza radośnie po ogrodzie. Czuja się wolne. Mój kot towarzyszył mi przez całą kwarantannę, którą przeszłam po powrocie z Pragi. Pisząc ten artykuł, właśnie jeden z moich królików chrupie marchewkę będac obok mnie na sofie, a zaraz przy nim siedzi kot. Wybrał miejsce bliżej kaloryfera. Zwierzęta nie mają pojęcia o tym, co złego dotknęło ludzkość. Im koronawirus nie zagraża. Ptaki obserwują z lotu miasta. Widzą te miasta inaczej. Opustoszałe, wyludnione, samotne. Teraz to one rządzą światem. Tak, zwierzęta, przyroda. Ona panuje nad nami. Teraz to my jak pandy w zoo siedzimy zamknięci, odizolowani od świata. Tak wygląda życie w klatce. Tak wygląda niewola. Teraz czujemy jak to jest, gdy ktoś lub coś odbiera nam wolność. W tym wypadku jest to mały zarażliwy patogen o ogromych możliwościach zakażania, osłabiania, a nawet wyniszczania ludzkich płuc. Wszystko zależy od tego, na kogo trafi. Jak silny organizm ma do pokonania. Najczęściej przegrywa z odpornością. Jednak pochłania mnóstwo ofiar wśró starszej populacji, także o słabszym immonosystemie, chorych przewlekle.
Mam dziś wolne i odpoczywam. Czuje się znakomicie. Pije napar z pomarańczy i cytryn, czasem zaglądam do ogródka, by sprawdzić co u królików. Mieszkanie wysprzątałam. Nigdy moje klamki i włączniki nie były bardziej błyszczące niż teraz. Codziennie je przecieram środkiem dezynfekującym. Dziś umyłam okna. Został mi tylko żyrandol.
Wczoraj pod koniec pracy kupiłam parę warzyw. Koleżanka załatwia nam od farmera piękne dorodne marchewki, pieczarki, ogórki, cebulę, ziemniaki. W supermarkecie takich nie dostanę. Jakoś inaczej patrzę na te warzywa. Tak, jakby mogło ich czasem zabraknąć. Ludzkie ścieżki są nieznane. Mam tu na myśli zatrudnienie w obecnej sytuacji. Wiele przedsiębiorstw będzie zmagać się z kryzysem. Czas pokaże, co dalej.
Jestem ciekawa jak bardzo świat ulegnie zmianie. Mam nadzieje, że po wszystkim zmieni się na lepsze.