Friday, 28 February 2020

My cream from Caudalie


I have a special approach when it comes to choose a cream or fragrance. I have looked through as many creams as I could. I do not use one specific cream all the time as I heard that your skin may get addicted to it, therefore I have a list of few creams that I use optionally.


I have used products made by Caudalie more than five years ago. I really like their ingredients and specific scent of grape. Once, I have also used a travel kit provided by the company.
What I value about the products I have recently purchased, is a good content of ingredients including Hyaluronic acid. I pay close attention to important ingredients and also avoid harmful ones. This is the one criteria of my choice. The other one is consistence of the product. I like gel form of cream, easy application and instantly absorption by my skin.
At last, I follow the scent. Especially I like the scent of fresh cucumber or grape. I do not like harsh chemical fragrances of cheap drug store creams. My skin would become irritated.


Couple days ago, when I was considering buying a facial cream, I focused on two brands only. I visited L'Occitane en Provence brand store to explore and test some new products. I love L'Occitane for the good content of ingredients, texture of the creams and their scent, which is fully natural. After that, I went to Jarrold and took a close glance at Caudalie assortment.
I took me a while to make a decision. Finally, I decided, that this time I would choose Caudalie.
Today, I can truly say, that I am very satisfied with my choice. I can see a visible improvement of my skin, which surprised me! It reduces fine lines after first application! It is incredible!

First, I apply serum (Vinosource), then I wait a couple of minutes and after that, I apply a cream (Resveratrol). My skin is so nice in touch and smells so fresh.
The price was good as well for the quality of product!
If you looking for a good cream and can spend around 40£, this is probably a good brand to start from.
Remember, if it comes to the choice of cream, you need to be demanding and you cannot save money on your facial cream! 
Links to the products below:



Twitter: rubi1605
Instagram: madamekatarina9

Thursday, 27 February 2020

Moja walka z uzależnieniem od gier komputerowych


Uzależnienia od technologii są dość niepokojącą sprawą. Młodym ludziom wydaje się, że za pomocą gier komputerowych można świetnie spędzić czas odrywając się od zwykłej szarej rzeczywistości. Codzienność może bywać rutynowa, nudna, niekiedy pozbawiana ciekawych planów, czy zajęć. Czasami bywa też tak, że borykamy się z jakiś problemem i chcąc zapomnieć o jego istnieniu, uciekamy w wirtualny świat, który samodzielnie kreujemy i co więcej jesteśmy w stanie go kontrolować, a nawet sterować. Wydaje się nam, że jest idealnie dopasowany do naszych potrzeb. Innym razem, po prostu nie chce nam się wychodzić z domu, spotykać z ludźmi, może pogoda nie sprzyja spacerom. Wolimy zostać w domu. Siadamy przed Play Station, czy laptopem, klikamy przycisk i po chwili przenosimy się w inny świat. I tak z minuty na minutę, godziny na godzinę zatracamy się w innym wymiarze. Nasze zmysły pochłonięte są przez cybersferę, od której trudno się oderwać.

Dwanaście lat temu, po raz pierwszy zasmakowałam wirtualnego świata gry, która została zainstalowana na moim komputerze przez przyjaciela mojego ówczesnego chłopaka, który od czasu do czasu lubił pograć sobie w nią. Była to gra Heroes V. Pewnego dnia, z ciekawości otworzyłam tę grę. Spodobała mi się grafika, bohaterowie i muzyka. Jednym słowem - wszystko! Do gry z chęcią wracałam po śniadaniu i tak grałam aż do pory obiadowej. Pokonywałam kolejne szczeble, gromadziłam coraz silniejszą armię, odkrywałam nieznane krainy. Czułam się usatysfakcjonowana tym, że świetnie mi szło. Z czasem trudno było mi przerwać grę, by udać się na obiad. Zauważyłam, że po długich godzinach spędzonych przed monitorem komputera mój kark drętwiał, czego nigdy wcześniej nie doświadczyłam. Czułam mrowienie i spięcie w kręgach szyjnych. Z czasem towarzyszyło temu również zmęczenie. Jednak to nie powstrzymywało mnie przed kontynuowaniem gry. Ten nowy świat tak bardzo mi się spodobał, że chętnie do niego wracałam. Szkoda tylko, że na tak długo. W słoneczne ciepłe dni zamiast spędzać czas na zewnątrz, pojechać rowerem nad morze, czy do lasu, wybierałam grę. Grałabym dłużej gdyby nie fakt, że nie mogłam w żaden sposób przejść ostatniego etapu gry. Nawet mój kuzyn, którego poprosiłam o pomoc, nie był w stanie tego dokonać. Oboje nie wiedzieliśmy, co robić. Z chłopakiem rozstałam się kilka miesięcy wcześniej, więc nie było sensu prosić go o pomoc. Z wielkim żalem byłam zmuszona rzucić te grę.

Parę lat później, za sprawą przyjaciółki odkryłam grę SIMS. Zainstalowałam sobie wiersję średniowieczną, gdyż była ona dostępna jako wersja limitowana. Była całkiem w porządku, ale zabrakło mi pamięci na laptopie, więc nie mogłam dalej grać. Jaka szkoda...Nie uważam, żebym była uzależniona od niej. Jakie szczęście, co nie?


Cztery lata temu znalazłam sobie inną grę, tym razem na iPadzie. Od dziecka jestem zafascynowana zamkami, czasem monarchii, księżniczek i rycerzy. Uwielbiam średniowieczne filmy, seriale, modę. Postanowiłam znaleźć grę, która pozwoli mi przenieść się do tamtych czasów, zbudować zamek, zgromadzić armię, przeobrazić się monarchę. Wybrałam "Clash of Queens". Po tygodniu grania byłam już zaabsorbowana do tego stopnia, że mój chłopak zaczął narzekać, że ciągle siedzę w tej grze i nie mam dla niego czasu. Rzeczy, które dotychczas robiłam przestały mnie interesować. Gra pochłonęła mnie bez reszty. Co więcej, zaczęłam spędzać na nią pieniądze. Ta gra różniła sie od innych tym, że podczas mojej niebecnosci, inni gracze mogli zaatakować mój zamek, zabić moje wojsko i zniszczyć to, co do tej pory osiagnęłam. Musiałam zatem zawsze pamietać o ochronie (tarcza ochronna), która zapewniała mojemu zamkowi nietykalność przez osiem, dwadzieścia cztery godziny lub trzy dni. Czasami można było zapomnieć o tym, że czas ochrony zamku sie skończył...
Pamiętam jak pewnego razu wróciłam do domu z czternastogodzinnego dyżuru. Otworzyłam grę i doznałam szoku! Mój zamek został zaatakowany przez jednego 'wściekłego' gracza ze sto razy! Cała armia została zgładzona, mury zniszczone! Byłam w rozpaczy. Stres i złość towarzyszyła mi przez kilka kolejnych dni... Wtedy tez zaczęłam kupować dodatki do gry, by szybciej wzmocnić zamek, rozwinąć i udoskonalić go. Traciłam już nie tylko czas, energię, ale i pieniądze.
Przy okazji odkryłam, że są ludzie, którzy spędzają cały dzień i znaczną część nocy grając w tę grę. Można było to wywnioskować po aktywności. Np. raporty z ataków na zamek pokazują godzię inwazji na nasz zamek. Można było z łatwościa zaobserwować, że ten sam gracz atakował nasz zamek o różnych porach dnia i nocy. To powodowało frustrację, stres. Część graczy wydawała bardzo dużo pieniędzy na grę i dzięki temu mogli pokonać słabszych graczy. Ten fakt rodził poczucie niesprawiedliwości, bowiem było wielu bystrych i doświadczonych graczy, którzy świetnie radzili sobie ze strategią w grze, jednak nie byli wstanie rozwinąć się tak szybko jaki ci, którzy rozwijali się dzięki finasowej kontrybucji. Moja przyjaciółka zdradziła mi kiedyś, że grając w te samą lub podobną grę co ja, nastawiała budzik w nocy na określoną godzinę, specjalnie w celu zalogowania się do gry, by móc wysłać swoje wojsko z zamku, aby w razie ataku na jej zamek nikt z jej żołnierzy nie zginął! Mogę sobie wyobrazić, że takich graczy jak ona jest mnóstwo.


Oczywiście, gry komputerowe mają swoje zalety. Można poznać i korespondować z ludźmi z całego świata. Gry często mają tłumaczenie, więc podczas grania bez problemu można się komunikować w różnych językach. W ten sposob poznałam wspaniałych ludzi z Indii, Filipin.
Mój chłopak opowiedział mi niedawno o dwóch graczach: Amerykanin i Brytyjczyk, którzy grali sobie we wspólną grę. Jeden z nich cierpiał na epilepsję i gdy podczas grania doznał ataku, ten drugi zorientował się i z USA wezwał pogotowie w Birmingham. Chłopakowi udzielono pomocy.

Gry komputerowe moga posiadac także negatywny wpływ na naszą psychikę. Parę lat temu w Polsce, młody ojciec skatował własne dziecko, gdyż przeszkadzało mu podczas grania.
Mój kolega z pracy opowiedział mi kiedyś o przypadku, gdy dwóch sąsiadów grało w tę samą grę polegającą na wykreowaniu sobie kobiety, czy tez innej istoty ludzkiej, którą można traktować jak towarzysza. Po pewny czasie, jeden z mężczyzn zorientował się, że jego sąsiad 'ukradł' mu kobietę, która sobie 'stworzył'. Wstał z fotela i udał się do sąsiada, po czym zabił go.

Znam przypadki rodziców zabraniających swoim dzieciom gier komputerowych. Jeden z moich ulubionych aktorów w jednym z wywiadow wspomniał o tym, że jego matka nie pozwalała mu grać w gry. Znalazł więc sobie alternatywę w postaci jazdy konnej i zabawy z kuzynką w kręcenie amatorskich filmów. Miał kamerę i wspólnie wymyślali sceny i nagrywali. Po jego wypowiedziach można z łatwością stwierdzić, że facet stąpa mocno po ziemi i bardzo ceni sobie wartości takie jak rodzina i przyjaciele. Biegle mówi w trzech językach i jest szalenie pracowity.


Obecnie gram w grę Emire, które jest oparte na budowie i rozwoju zamku, armii, wojnie. Jednak tym razem, staram się logować na krótko (mniej więcej raz na 2 godziny po 15 minut), zrobić w grze to, co jest do zrobienia i wylogować się. Dla bardziej wymagającej gry, można logować się częściej, ale mieć przy sobie alternatywę, która pomoże nam sie oderwać. Np. pisząc ten post, moja gra jest cały czas 'otwarta', jednak 'zaglądam' do niej na minutkę, po czym wracam do głównego zajęcia. Aby ułatwić sobie to 'wyzwanie', jakim jest w moim przypadku oderwanie się od gry, wyznaczam sobie inne dzienne zadania. Tworzę tego bloga, więc mam określone zadania do spełnienia, np. zrobienie zdjęć do artykułu, wymyślenie tematu, czy wreszcie napisanie artykułu. Poza tym czytam i uczę się języków obcych, maluję obrazy, piszę opowiadanie, które wymaga jeszcze dopracowania. Mam świadomość, że gra pochłania mi za dużo czasu. Jest to czas, który mogę spędzić z większym pożytkiem dla siebie i innych. W mojej grze, w grupie w której jestem, sa inni gracze, głównie Polacy i Turcy. Tworzymy przy tym jedną rodzinę. Komunikujemy się, wspieramy i poznajemy. To jest z pewnościa duża zaleta gry. Oprócz tego, gra daje możliwości komunikowania się ze wszystkimi graczami z danego królestwa, więc poznać można ludzi z całego świata.
Gdy mieszka się za granicą i nie ma styczności z rodakami zbyt często, tęskni sie za kontaktem, poznaniem nowych ludzi z Polski. Gra mi w tym pomaga.

Tak jak wspomniałam, ma swoją strategię, która ma mnie chronić przed szkodliwym wpływem uzależnienia od gry. Dzieląc się moim doświadczeniem może komuś pomogę.
Wchodząc w świat gier komputerowych trzeba być przygotowanym na to, że będą nas wciagać. Są pięknie skonstruowane, oprawione przepiękną grafiką, dźwiękiem i możliwościami. Dają nam poczucie satysfakcji z dokonanych wyników. Mało kto myśli o tym, że moga być złodzijem naszego cennego czasu, sprawiać, że będziemy zaniedbywać naszą rodzinę, znajomych, naukę, zdrowie, dietę, czy nawet higienę.
To nie jest tak, że w ogóle nie mamy grać, ale podejmując sie tej czynności należy być świadomym konsekwencji i starać się nim przciwdziałać. Trzeba być przy tym konsekentnym i czasem surowym wobec siebie. Z czasem wejdzie nam to w nawyk i będziemy w sposób rozsadny korzystać z tej formy rozrywki przed komputerem.

Fotografie zamieszczone w powyższym artykule pochodzą z gry 'Empire'.

Twitter: rubi1605
Instagram: madamekatarina9

Sunday, 23 February 2020

Kilka słów o językach obcych...


Warto uczyć się języków obcych. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach, gdy Europa funkcjonuje bez granic, a dla wielu podróżowanie stało się sposobem nie tylko na spędzanie wolnego czasu, ale i pracą, stylem życia.
Korzyści, wynikające z doskonalenia umiejętności w porozumiewaniu się językami obcymi, można by wymienić dosyć sporo. Pamiętam swój 'pierwszy raz', kiedy miałam okazję użyć języka angielskiego, aby poprosić obcokrajowca o pomoc. Innym razem przeszłam rozmowę kwalifikacyjną z Anglikiem. Sama świadomość tego, że obcokrajowca rozumie Cię i kontynuuje rozmowę, a Ty jego rozumiesz, wspólnie rozwijacie temat, wymieniacie się informacją, jest pozytywnym doświadczeniem. Fakt, że Twoja znajomość języka przynosi efekty jest czymś bardzo satysfakcjonującym i daje poczucie spełnienia oraz dumy z własnego postępu. Wzrasta także poczucie własnej wartości.

Do nauki języka obcego nie jest potrzebny nauczyciel. Jeśli ktoś ma znajomego, który jest obcokrajowcem, z którym może ćwiczyć wymowę i pisanie to świetnie. Jeśli wyjeżdża na kilka miesięcy za granicę, do kraju, którego języka uczy się to jeszcze lepiej, ale to nie jest jedyna i niezbędna metoda nauki języka obcego.
W dzisiejszych czasach mamy dostęp do internetu, międzynarodowych portali społecznościowych, gdzie spotkać można ludzi z całego świata, wymieniać się wiadomościami, czatować. Mamy YouTube, na którym możemy oglądać filmy w różnych językach. Są tam też kanały przeznaczone na naukę języków obcych, prowadzone przez tzw. 'native speakerów'. Do tego mamy filmy z tłumaczeniem (napisami), wiadomości w telewizji lub radiu, artykuły, książki, muzykę (liryka).
Jest naprawdę mnóstwo metod samodzielnej nauki języka obcego. Potrzeba tylko chęci i czasu. Trochę gotówki też się przyda.
Wielu ludzi uczy się języków obcych bez nauczyciela. Korzystają za pewne z aplikacji na smartfonach (moje ulubione to PONS, Reverso), czytają książki w różnych językach. Bardzo polecam czytanie. Jest to konieczna i niezbędna forma pracy nad językiem obcym. Ze strony http://www.bookdepository.com można zamawiać książki w każdym języku. Nie płaci się przy tym za przesyłkę. Na zamówioną pozycję czeka się około dwóch tygodni. Sama bardzo chętnie korzystam z usług tej strony.

Znajomość języków obcych, zwłaszcza w mowie staje się dziś bardzo istotną sprawą. Pracodawcy często pytają o to podczas rozmowy kwalifikacyjnej, wymagają tego kryterium w podaniu o pracę. Ta informacja powinna być zamieszczona w naszym CV. Warto w swoim życiorysie poświęcić trochę miejsca na zamieszczenie informacji o  językach obcych, którymi się posługujemy, formę i stopień zaawansowania. Jeśli posiadamy certyfikat, warto wspomnieć o tym również, choć nie jest to niezbędne, aby udowodnić naszą znajomość języka.

Sam proces nauki języka obcego jest bardzo pożyteczny dla naszego mózgu. Oprócz korzyści, które wcześniej wymieniłam, nauka języka obcego może być, a nawet powinna być interesującym i przyjemnym doświadczeniem. Pozytywnie oddziaływuje na nasz mózg, ćwiczy i poprawia pamięć. Stymuluje pracę mózgu, wzmacnia koncentrację. To działa jak terapia zajęciowa. Nauka języka odwraca naszą uwagę od problemów, skupia naszą uwagę na jednym elemencie - języku obcym.
Jak samodzielnie zabrać się za naukę? Najgorszą i zupełnie nieskuteczną metodą jest sięgnięcie po  słownik i wkuwanie słówek na pamięć. Oczywiście ta metoda trenuje pamięć, ale działa tylko krótkoterminowo. Po pewnym czasie, większość słówek, których nie używamy, umyka nam z głowy.  Nauka języka ma być dla nas przyjemna i zarazem skuteczna. Powinniśmy połączyć ją z naszymi zainteresowaniami. Warto poszukać filmów, książek, czy muzyki, które będą posiadały dialogi, teksty, czy lirykę, która z łatwością będzie przez nas przyswajana.
Istotną rolę odgrywa systematyczność. Z językiem obcym powinno się mieć kontakt codziennie, aby skutecznie, szybko i płynnie nauczyć się go. Każdego dnia warto poświęcić choćby 15 minut na naukę. Może być to przeczytanie fragmentu książki, czy tłumaczenie liryki. Ważne, aby mieć z tym językiem do czynienia na codzień.

Ucząc się języków obcych, korzystam z różnych metod. O wszystkich wyżej wspomniałam. Za każdym razem, gdy sięgam po książkę w innym języku, czy słucham liryki  obcojęzycznej, poprawia mi się samopoczucie. Bardzo lubię uczyć się na świeżym powietrzu. Późną wiosną i latem, mój ogród zamienia się w salon, w którym przy filiżance herbaty lub kawy uczę się i doskonalę języki obce. Polecam Wam odkryć takie miejsce, które będzie oazą i sprawi, że Wasz umysł otworzy się na lingwistyczne doznania:-)
Powodzenia!





Twitter: rubi1605
Instagram: madamekatarina9

Saturday, 22 February 2020

Lady Baroque


I have been always a huge fan of hair bands. When I was a girl, my mother used to buy me some. I could wear them every day. I really enjoyed those accessories. Recently, I fell in love with these hair bands, which remind me of baroque style ones. They are thicker, bigger and more flexible. They do not cause discomfort by intensive pressure on to the head.
I adore medieval and baroque fashion. Women wore long gowns, fantastic hair styles such as braids and all sorts of up dos and their hair were decorated with hair bands. It looked so girly and exquisite.
Times are changed and fashion went in many directions. Trends come back, but usually they touch one century. This time, someone reached baroque. Dresses, hair styles, shoes...come back from centuries. Women love it! They may finally feel like princesses or ladies from the court.



The inspiration may have its origin from the present film productions. Recently, we were absorbed by old time fantasy films such as 'Game of Thrones'. The costumes from the show stole my heart. I wish, I could wear those dresses today! Alongside 'Game of Thrones', there were other shows, which are situated in past. 'Vikings' and 'The Last Kingdom' bring us far back with our history.



We live in relatively peaceful times, but women are keen on working and need practical clothes for work. Therefore, fashion designers have not paid attention to details as such. They design day outfits for going out for various occasions, but it is usually simple, classic and does not impose.
What I like about the new hair band. They are visible to eye and definitely draw attention. They generate sentimental feeling and convey old fashion times.



I would wear them to dresses, skirts and tunics, but they should also look good with trousers, but they will not emphasise the whole look as such. It will bring girly style to it.






Twitter: rubi1605
Instagram: madamekatarina9

Friday, 21 February 2020

Empty perfume bottles


Have you ever thought about it, how wonderful it would be, if we could refill our perfume bottles or at least recycle it?
I have been keeping and collecting my favourite perfume bottles for years. They look awesome and decorate shelves in my bedroom, but I cannot keep collecting them, because I have no room for more bottles. 
I do not want to bin them as they look so good and could be reuse. The problem is, there is no campaign or idea for used perfume bottles led by producers of those perfumes.

Someone may say that they can be recycled, crushed and melted for another glassy bottles, but why? If luxury beauty companies such as Dior, Armani or Chanel use exactly the same shape of bottles for producing and selling the same perfumes for years, why would they spent more money for packages that are already existing? It would help environment and save some energy needed for manufacturing hundreds of new bottles. I hope, this problem will be resolved soon.


By the time the solution is found, my empty bottles will be decorating my lounge. 

Twitter: rubi1605
Instagram: madamekatarina9