Showing posts with label uzależnienia. Show all posts
Showing posts with label uzależnienia. Show all posts

Thursday 27 February 2020

Moja walka z uzależnieniem od gier komputerowych


Uzależnienia od technologii są dość niepokojącą sprawą. Młodym ludziom wydaje się, że za pomocą gier komputerowych można świetnie spędzić czas odrywając się od zwykłej szarej rzeczywistości. Codzienność może bywać rutynowa, nudna, niekiedy pozbawiana ciekawych planów, czy zajęć. Czasami bywa też tak, że borykamy się z jakiś problemem i chcąc zapomnieć o jego istnieniu, uciekamy w wirtualny świat, który samodzielnie kreujemy i co więcej jesteśmy w stanie go kontrolować, a nawet sterować. Wydaje się nam, że jest idealnie dopasowany do naszych potrzeb. Innym razem, po prostu nie chce nam się wychodzić z domu, spotykać z ludźmi, może pogoda nie sprzyja spacerom. Wolimy zostać w domu. Siadamy przed Play Station, czy laptopem, klikamy przycisk i po chwili przenosimy się w inny świat. I tak z minuty na minutę, godziny na godzinę zatracamy się w innym wymiarze. Nasze zmysły pochłonięte są przez cybersferę, od której trudno się oderwać.

Dwanaście lat temu, po raz pierwszy zasmakowałam wirtualnego świata gry, która została zainstalowana na moim komputerze przez przyjaciela mojego ówczesnego chłopaka, który od czasu do czasu lubił pograć sobie w nią. Była to gra Heroes V. Pewnego dnia, z ciekawości otworzyłam tę grę. Spodobała mi się grafika, bohaterowie i muzyka. Jednym słowem - wszystko! Do gry z chęcią wracałam po śniadaniu i tak grałam aż do pory obiadowej. Pokonywałam kolejne szczeble, gromadziłam coraz silniejszą armię, odkrywałam nieznane krainy. Czułam się usatysfakcjonowana tym, że świetnie mi szło. Z czasem trudno było mi przerwać grę, by udać się na obiad. Zauważyłam, że po długich godzinach spędzonych przed monitorem komputera mój kark drętwiał, czego nigdy wcześniej nie doświadczyłam. Czułam mrowienie i spięcie w kręgach szyjnych. Z czasem towarzyszyło temu również zmęczenie. Jednak to nie powstrzymywało mnie przed kontynuowaniem gry. Ten nowy świat tak bardzo mi się spodobał, że chętnie do niego wracałam. Szkoda tylko, że na tak długo. W słoneczne ciepłe dni zamiast spędzać czas na zewnątrz, pojechać rowerem nad morze, czy do lasu, wybierałam grę. Grałabym dłużej gdyby nie fakt, że nie mogłam w żaden sposób przejść ostatniego etapu gry. Nawet mój kuzyn, którego poprosiłam o pomoc, nie był w stanie tego dokonać. Oboje nie wiedzieliśmy, co robić. Z chłopakiem rozstałam się kilka miesięcy wcześniej, więc nie było sensu prosić go o pomoc. Z wielkim żalem byłam zmuszona rzucić te grę.

Parę lat później, za sprawą przyjaciółki odkryłam grę SIMS. Zainstalowałam sobie wiersję średniowieczną, gdyż była ona dostępna jako wersja limitowana. Była całkiem w porządku, ale zabrakło mi pamięci na laptopie, więc nie mogłam dalej grać. Jaka szkoda...Nie uważam, żebym była uzależniona od niej. Jakie szczęście, co nie?


Cztery lata temu znalazłam sobie inną grę, tym razem na iPadzie. Od dziecka jestem zafascynowana zamkami, czasem monarchii, księżniczek i rycerzy. Uwielbiam średniowieczne filmy, seriale, modę. Postanowiłam znaleźć grę, która pozwoli mi przenieść się do tamtych czasów, zbudować zamek, zgromadzić armię, przeobrazić się monarchę. Wybrałam "Clash of Queens". Po tygodniu grania byłam już zaabsorbowana do tego stopnia, że mój chłopak zaczął narzekać, że ciągle siedzę w tej grze i nie mam dla niego czasu. Rzeczy, które dotychczas robiłam przestały mnie interesować. Gra pochłonęła mnie bez reszty. Co więcej, zaczęłam spędzać na nią pieniądze. Ta gra różniła sie od innych tym, że podczas mojej niebecnosci, inni gracze mogli zaatakować mój zamek, zabić moje wojsko i zniszczyć to, co do tej pory osiagnęłam. Musiałam zatem zawsze pamietać o ochronie (tarcza ochronna), która zapewniała mojemu zamkowi nietykalność przez osiem, dwadzieścia cztery godziny lub trzy dni. Czasami można było zapomnieć o tym, że czas ochrony zamku sie skończył...
Pamiętam jak pewnego razu wróciłam do domu z czternastogodzinnego dyżuru. Otworzyłam grę i doznałam szoku! Mój zamek został zaatakowany przez jednego 'wściekłego' gracza ze sto razy! Cała armia została zgładzona, mury zniszczone! Byłam w rozpaczy. Stres i złość towarzyszyła mi przez kilka kolejnych dni... Wtedy tez zaczęłam kupować dodatki do gry, by szybciej wzmocnić zamek, rozwinąć i udoskonalić go. Traciłam już nie tylko czas, energię, ale i pieniądze.
Przy okazji odkryłam, że są ludzie, którzy spędzają cały dzień i znaczną część nocy grając w tę grę. Można było to wywnioskować po aktywności. Np. raporty z ataków na zamek pokazują godzię inwazji na nasz zamek. Można było z łatwościa zaobserwować, że ten sam gracz atakował nasz zamek o różnych porach dnia i nocy. To powodowało frustrację, stres. Część graczy wydawała bardzo dużo pieniędzy na grę i dzięki temu mogli pokonać słabszych graczy. Ten fakt rodził poczucie niesprawiedliwości, bowiem było wielu bystrych i doświadczonych graczy, którzy świetnie radzili sobie ze strategią w grze, jednak nie byli wstanie rozwinąć się tak szybko jaki ci, którzy rozwijali się dzięki finasowej kontrybucji. Moja przyjaciółka zdradziła mi kiedyś, że grając w te samą lub podobną grę co ja, nastawiała budzik w nocy na określoną godzinę, specjalnie w celu zalogowania się do gry, by móc wysłać swoje wojsko z zamku, aby w razie ataku na jej zamek nikt z jej żołnierzy nie zginął! Mogę sobie wyobrazić, że takich graczy jak ona jest mnóstwo.


Oczywiście, gry komputerowe mają swoje zalety. Można poznać i korespondować z ludźmi z całego świata. Gry często mają tłumaczenie, więc podczas grania bez problemu można się komunikować w różnych językach. W ten sposob poznałam wspaniałych ludzi z Indii, Filipin.
Mój chłopak opowiedział mi niedawno o dwóch graczach: Amerykanin i Brytyjczyk, którzy grali sobie we wspólną grę. Jeden z nich cierpiał na epilepsję i gdy podczas grania doznał ataku, ten drugi zorientował się i z USA wezwał pogotowie w Birmingham. Chłopakowi udzielono pomocy.

Gry komputerowe moga posiadac także negatywny wpływ na naszą psychikę. Parę lat temu w Polsce, młody ojciec skatował własne dziecko, gdyż przeszkadzało mu podczas grania.
Mój kolega z pracy opowiedział mi kiedyś o przypadku, gdy dwóch sąsiadów grało w tę samą grę polegającą na wykreowaniu sobie kobiety, czy tez innej istoty ludzkiej, którą można traktować jak towarzysza. Po pewny czasie, jeden z mężczyzn zorientował się, że jego sąsiad 'ukradł' mu kobietę, która sobie 'stworzył'. Wstał z fotela i udał się do sąsiada, po czym zabił go.

Znam przypadki rodziców zabraniających swoim dzieciom gier komputerowych. Jeden z moich ulubionych aktorów w jednym z wywiadow wspomniał o tym, że jego matka nie pozwalała mu grać w gry. Znalazł więc sobie alternatywę w postaci jazdy konnej i zabawy z kuzynką w kręcenie amatorskich filmów. Miał kamerę i wspólnie wymyślali sceny i nagrywali. Po jego wypowiedziach można z łatwością stwierdzić, że facet stąpa mocno po ziemi i bardzo ceni sobie wartości takie jak rodzina i przyjaciele. Biegle mówi w trzech językach i jest szalenie pracowity.


Obecnie gram w grę Emire, które jest oparte na budowie i rozwoju zamku, armii, wojnie. Jednak tym razem, staram się logować na krótko (mniej więcej raz na 2 godziny po 15 minut), zrobić w grze to, co jest do zrobienia i wylogować się. Dla bardziej wymagającej gry, można logować się częściej, ale mieć przy sobie alternatywę, która pomoże nam sie oderwać. Np. pisząc ten post, moja gra jest cały czas 'otwarta', jednak 'zaglądam' do niej na minutkę, po czym wracam do głównego zajęcia. Aby ułatwić sobie to 'wyzwanie', jakim jest w moim przypadku oderwanie się od gry, wyznaczam sobie inne dzienne zadania. Tworzę tego bloga, więc mam określone zadania do spełnienia, np. zrobienie zdjęć do artykułu, wymyślenie tematu, czy wreszcie napisanie artykułu. Poza tym czytam i uczę się języków obcych, maluję obrazy, piszę opowiadanie, które wymaga jeszcze dopracowania. Mam świadomość, że gra pochłania mi za dużo czasu. Jest to czas, który mogę spędzić z większym pożytkiem dla siebie i innych. W mojej grze, w grupie w której jestem, sa inni gracze, głównie Polacy i Turcy. Tworzymy przy tym jedną rodzinę. Komunikujemy się, wspieramy i poznajemy. To jest z pewnościa duża zaleta gry. Oprócz tego, gra daje możliwości komunikowania się ze wszystkimi graczami z danego królestwa, więc poznać można ludzi z całego świata.
Gdy mieszka się za granicą i nie ma styczności z rodakami zbyt często, tęskni sie za kontaktem, poznaniem nowych ludzi z Polski. Gra mi w tym pomaga.

Tak jak wspomniałam, ma swoją strategię, która ma mnie chronić przed szkodliwym wpływem uzależnienia od gry. Dzieląc się moim doświadczeniem może komuś pomogę.
Wchodząc w świat gier komputerowych trzeba być przygotowanym na to, że będą nas wciagać. Są pięknie skonstruowane, oprawione przepiękną grafiką, dźwiękiem i możliwościami. Dają nam poczucie satysfakcji z dokonanych wyników. Mało kto myśli o tym, że moga być złodzijem naszego cennego czasu, sprawiać, że będziemy zaniedbywać naszą rodzinę, znajomych, naukę, zdrowie, dietę, czy nawet higienę.
To nie jest tak, że w ogóle nie mamy grać, ale podejmując sie tej czynności należy być świadomym konsekwencji i starać się nim przciwdziałać. Trzeba być przy tym konsekentnym i czasem surowym wobec siebie. Z czasem wejdzie nam to w nawyk i będziemy w sposób rozsadny korzystać z tej formy rozrywki przed komputerem.

Fotografie zamieszczone w powyższym artykule pochodzą z gry 'Empire'.

Twitter: rubi1605
Instagram: madamekatarina9

Sunday 2 February 2020

Zagrożenia współczesnego świata. Co z tym życiem?

Co z tym życiem?

Wielu ludzi zadaje sobie pytanie o sens swojego istnienia. Rozmyślamy nad sensem życia, własnych wyborów i doświadczeń. William Shakespeare powiedział, że życie to teatr, a my jesteśmy aktorami grającymi role. Każdy z nas ma zatem w tym przedstawieniu swój udział. Żyjemy po to, by doświadczać. Dlaczego zatem wielu ludzi nie widzi sensu swojego życia? Depresja jest dziś niemal epidemią wśród naszego społeczeństwa. Do tego nadużywanie alkoholu przez młodych ludzi prowadzące do uzależnień, agresji i wypadków. Kolejnym problemem są uzależnienia od gier komputerowych, internetu.

 Brak umiejętności interpersonalnych, nawiązywania kontaktów i wreszcie bezstresowo wychowane pokolenie singli, samotnych z wyboru “wilków” oraz plaga rozwodów jest tym, czym przyjdzie nam jako cywilizacji zmierzyć się w niedalekiej przyszłości. To są problemy, których skutki już w dużej mierze odczuwamy. Powiem wprost, że to są zagrożenia współczesnego świata. Naszą cywilizację budowaliśmy w pocie czoła, przelewając krew i wyciskając łzy. Tymczasem politycy, media, Kościół skupiają swoją uwagę na zupełnie innych aspektach życia, straszą: “genderyzmem”, “ekologizmem” oraz innymi wyimaginowanymi potworami, tzw. “zagrożeniami”.


Jako osoba mająca styczność z ludźmi cierpiącymi na “ból duszy”, przeżywającymi samotność, chorymi na depresję, niepełnosprawnymi umysłowo, czuję, że powinnam stanowczo zabrać głos w tej kwestii mówiąc krótko: nie macie pojęcia o prawdziwym życiu, zagrożeniach, więc wymyślacie sobie takie, które pomogą Wam stworzyć wrogów, zastraszyć część naiwnych ludzi, po to tylko by utrzymać władzę, zyskać słuchaczy, odbiorców, wywrzeć presję, motywować. Straszenie zarazami, ideologiami i innymi wariactwami, które normalny człowiek omija szerokim łukiem, a ignorowanie i przemilczanie prawdziwych problemów wydaje mi się niezwykle groteskowe. To, co naprawdę stanowi zagrożenie dla rodziny i społeczeństwa jest pomijane. Dlaczego? Brak wiedzy, doświadczenia, czy zwykła ignorancja?


  
Na początku listopada 2018 roku udałam się do Berlina. Ledwie wyszłam z lotniska Schönefeld, a  usłyszałam dwóch pijanych mężczyzn wrzeszczących po polsku, wyzywających przechodniów…Kilka dni później, pociągiem z Berlina udałam się do Gdyni. Tam na jednym z peronów czekając na pociąg do Rumi, spostrzegłam śpiącego na ławce młodego mężczyznę. Chwilę później zauważyłam innego, kroczącego obok chwiejnym krokiem osobnika. Spojrzał w moją stronę, po czym cofnął się i podchodząc do mnie coś wybełkotał, czego zresztą nie byłam w stanie zrozumieć. Odpowiedziałam do niego stanowczo: “słucham?” On na to: “ja tylko chciałem zagadać” i poszedł…Kamień z serca…, ale i złość. W ciągu trzech dni, na mojej drodze przewinęło się kilku pijanych rodaków. W dodatku poczułam wstyd, że taki wizerunek Polski może być postrzegany przez turystów w Europie.
Picie stało się polską tradycją. Najgorsze, że uczymy się tego od małego, bowiem pije się przy dzieciach w domu, robi się zdjęcia spożywanego alkoholu, po czym umieszcza na portalach społecznościowych, wyraża się przy tym dumę z ilości i jakości spożywanych trunków. Młodzież pije alkohol litrami…To jest droga do zatracenia, do nikąd. To jest zagrożenie dla rodzin, dla przyszłości narodu. Alkohol jest umiejscowiony na trzecim miejscu jako przyczyna rozwodów w Polsce. Z kolei dziewczynki z rodzin alkoholików już jako dorosłe kobiety często same wychodzą za mąż za alkoholików, gdyż innego modelu nie znają i uważają picie za normę. Nie dziwi mnie też to, że  młode, zaradne i wykształcone kobiety decydują się pozostać singielkami, jeśli często są świadkami  libacji alkoholowej, bądź spotykają mężczyzn nadużywających alkoholu. Jak tak dalej pójdzie, to nie będzie nawet czego rozbijać, bo tych małżeństw po prostu nie będzie, ślubów i rodzin. Zabraknie przyzwoitych kandydatów na męża. Już brakuje.
Odniosę się teraz do tych zagrożeń serwowanych przez polityków, Kościół, dziennikarzy…Co ma LGBT, ekologizm do zagrożeń dla rodziny w dobie internetu, wulgarnych wideoklipów, czy gier komputerowych? Otóż to tylko mały promil szkodliwości oddziaływania na młodego człowieka, jeśli nie żaden. Co do tzw. „seksualizacji”, to powiem coś co może niektórych zaskoczy, innych przerazi, część powie, że też tego doświadczyła. Dwadzieścia lat temu, moja wówczas ośmioletnia kuzynka wyznała swojej cztery lata starszej siostrze, że widziała „jak jej RÓWIEŚNICY sobie „wkładali!””  Szok? Pewnie! Ja w nim byłam. Mowę mi odebrało. O szczegóły pytać nie śmiałam. Dziś dzieci o seksie wiedzą więcej niż dwadzieścia lat temu. Moje pytanie: kto ich wówczas “seksualizował?”. Jeszcze nie tak dawno w Polsce, przed tą całą akcją z “ideologią LGBT”, “genderyzmem” i innymi “seksualizmami” popularną “zabawą” wśród trzynastolatków była zabawa w „Słoneczko”.  Pamiętacie? Okazuje się, że jest już niemodna, straciła na uroku może, może się znudziła…Została jednak zastąpiona innymi “zabawami”.
Nie wiem, jak daleko jeszcze młodzi ludzie będą się posuwać i czym skończy się ta swoboda życia, ale z pewnością do niczego dobrego nie doprowadzi. Nasza cywilizacja wolnymi krokami chyli się ku upadkowi. To są fakty niezaprzeczalne, ale sami jesteśmy sobie winni. Rozwój technologii to jedno. Kreowanie wyimaginowanej i wyidealizowanej rzeczywistości poprzez gry komputerowe to kolejny problem. Staliśmy się ofiarami własnego sukcesu i on nas pogrąży.

Instagram: madamekatarina9
Twitter: rubi1605