Showing posts with label depresja. Show all posts
Showing posts with label depresja. Show all posts

Wednesday 4 March 2020

W objęciach depresji



To tak, jakbyś kroczył przez mroczną dolinę, a z doliny tej udał się do ciemnego lasu pełnego gęstych i ponurych drzew. Nie możesz doświadczyć w nim śpiewu ptaków, gdyż ogarnęła cię głuchota. Światła też nie jesteś w stanie spostrzeć, gdyż ogarnęła cię ślepota. W swoim wnętrzu słyszysz tylko płacz i widzisz siebie we łzach.
W tym lesie szukasz nadziei, a twoje myśli są bez reszty skupione na wyjściu z tej upiornej sytuacji. Czasami potykasz się o gałąź i upadasz. Leżysz tak przez kilka godzin i choć chcesz, nie potrafisz podnieść się. Chcesz pić, ale nie masz siły sięgnąć po szklankę. Czujesz głód, ale nie masz ochoty gotować, nawet wyjąć kromki chleba z kredensu. Cały czas tkwisz w tym ciemnym, ponurym lesie. Błądzisz, szukasz wyjścia. Nie jesteś w stanie znaleźć w nim bratniej duszy. Chcesz uciec, schować się przed światem. Nie masz dokąd pójść. Przed tobą las. Za tobą las...
Panie i Panowie, przed Państwem DEPRESJA.

Przypomina to trochę scenę z filmu. Kamera uchwyciłaby to mniej więcej w ten sposób. Taką atmosferę tworzy się według ustalonego scenariusza. Ma ona na celu wprawić widza w stan przygnębienia, niepokoju, a nawet przerażenia. W kinie lubimy się bać siedząc wygodnie obok bliskiej nam osoby, jedząc przy tym popcorn i popijając colę. Jednak to, co opisałam na poczatku, nie jest filmem, tylko stanem duszy człowieka pogrążonego w depresji.

Gdy człowiek nie ma celu, zastanawia się, co ma robić ze swoim życiem. Czasami brakuje mu poczucia spełnienia. Innym razem, do tej dramatycznej kondycji doprowadza człowieka śmierć bliskiej osoby, czy rozstanie. Bywa, że trudna sytuacja rodzinna, czy finansowa mogą być przyczyną depresji.
Zrozumieć depresję jest trudno. Jeśli ktoś wcześniej nie doświadczył tego stanu, trudno jest mu nawet wyobrazić sobie, przez co przechodzi chora osoba.
Bardzo ważna jest obserwacja i słuchanie tego, co mówi. Depresja jest bardzo podstępną chorobą. Czasami trudno jest nam stwierdzic jednoznacznie, że ktoś może na nia cierpieć. Znane są przypadki osób, które przebywajac w towarzystwie nie zdradzają żadnych szczególnych znaków, że coś im dolega, aż do czasu, gdy któregoś razu dowiadujemy sie, że nasz kolega, przyjaciel, czy znajomy zginął rzucając się pod nadjeżdżajacy pociąg. To jest akurat skrajny przykład głębokiej depresji.

Codziennie ktoś na świecie popełnia samobójstwo. Szacuje się, że każdy z nas jest potencjalnie narażony na zachorowanie na tę chorobę, dlatego ważne jest, abyśmy umieli rozpoznawać symptomy i przeciwdziałać rozwojowi tej choroby.
Depresję można wyleczyć. W tym celu stosuje sie terapie zajęciowe, lekarstwa oraz inne metody. Mnie osobiście pomaga sztuka i nauka języków obcych oraz podróżowanie. Maluję, piszę opowiadanie, fotografuję dla potrzeb blogowania. Niedawno rozpoczęłam samodzielna naukę gry na pianinie. Gra komputerowa także przenosi mnie w inny świat i pomaga zrelaksować się. Ważne, aby mieć w życiu cel i być w tym celu progresywnym. Chcemy przecież przeżyć życie jak najlepiej.

Są przypadki ciężkiej depresji, które wymagają hospitalizacji. Nie wystarczy tylko podać leki i zostawić osobę samą ze sobą, ale trzeba ją otoczyć fachowa opieką, zachęcić do rozmowy lub jakiejkolwiek formy aktywności. Bardzo pozytywną formą leczenia jest terapia sztuką, o której już kiedyś pisałam (podaję link: https://katanaxa.blogspot.com/2020/02/terapeutyczne-wasciwosci-sztuki.html ).

Jak to się dzieje, że organizm zapada na depresję? Jest to wynikiem zaburzeń lub niedoboru wytwarzania serotoniny w mózgu, dlatego wszelka forma aktywności (także fizycznej), która sprawia nam przyjemność, pobudza produkcję i wydzielanie serotoniny. Z kolei stres i brak aktywności przyczynia się do zaburzeń wydzielania serotoniny.

Bywa, że ktoś postawił sobie w życiu cel: chęć dokonania czegoś wyjątkowego, odniesienie sukcesu, wysokiego wykształcenia, rozwinięcia ambitnej i satysfakcjonującej kariery, znalezienie wymarzonego partnera, ale z jakiegoś powodu nie jest w stanie tego dokonać. Rodzi się poczucie niedowartościowania, zawodu, niespełnienia.

Inna przyczyną zapadania na depresję są czasy, w których żyjemy. Żyjemy szybko, a codziennie nasz mózg i zmysły bombardowane sa tysiącami informacji, za którymi nie jesteśmy w stanie nadążyć. Stworzyliśmy sobie wysoko rozwiniętą technologię, dzięki której informacja dociera do nas z ogromna szybkościa. Podróżujemy również z zawrotną prędkością. Wrażenia, jakie odbiera nasz mózg są potężna dawką informacji, z którą trudno jest funkcjonować bez negatywnych skutków. Nasza cywilizacja odniosła ogromny sukces. Ludzkość dokonała ogromnego postępu, ale niestety to sprawia, że za to ponosi także koszty. Stajemy się ofiarami własnego sukcesu. Minie za pewne jeszcze trochę czasu, zanim dokona się w nas przemiana, czy też ewolucja, która pozwoli na dostosowanie naszego organizmu do funkcjonowania współczesnego świata. Póki co, róbmy wszysto, aby po prostu 'nie postradać zmysłów'. Tego sobie i światu życzę.

Twitter: rubi1605
Instagram: madamekatarina9

Thursday 6 February 2020

Terapeutyczne właściwości sztuki

Wszystko wydaje się tu inne, lżejsze, płynne...
Kołysze nas, unosi, otula, budzi lub usypia. Nasze zmysły szaleją, wytęża się wzrok, słuch...
Można krzyczeć milcząc, można płakać bez łez, czuć gniew bez rzucenia książką o ścianę. Miłość też  wyraża się tu inaczej. Sex wydaje się tu metafizyczny. Nie ma dotyku, jest magia koloru i siła kształtu oraz formy. Słowa, dźwięki, kolory, kształty, ruch...
Nie możesz jej zrozumieć to interpretuj na swój sposób. Szczerość, odwaga, zmysłowość. Cicho, głośno, biało, czarno...węglem lub kredą, płótno, papier, nuty i klawisze, słowa pisane. Oddanie, wyrażenie, uczucie...
Taka jest sztuka.

W czasie II Wojny Światowej brytyjski malarz, Adrian Hill przebywał w jednym z sanatoriów w Wielkiej Brytanii lecząc się na gruźlicę. Podczas swojego leczenia dostrzegł zadziwiające zjawisko. Otóż pacjenci, którzy rysowali lub zajmowali się innymi podobnymi zajęciami, znacznie szybciej wracali do zdrowia niż ci, którzy pozostawali bierni aktywnie. Adrian Hill swoimi obserwacjami podzielił się ze światem... Dziś jest uważany za ojca terapii sztuką.
Sztuka ma właściwości lecznicze. Jak się okazuje, nie tylko aktywny udział w jej tworzeniu przyczynia się do poprawy zdrowia i samopoczucia, ale także sama obserwacja procesu powstawania rysunku, oglądanie obrazów, słuchanie muzyki i czytanie, również wpływają pozytywnie na nasze zdrowie i nastrój.

 

Niedawno miałam do czynienia z pacjentką, która cierpiała na depresję. Była bardzo bierna jeśli chodzi o zajęcia. Nie rozmawiała. Siedziała tylko smutna, zwiędła jak roślinka. Zaproponowałam jej wspólne rysowanie suchymi pastelami. Powiedziała, że nie potrafi malować. Zdaje się, że chyba nawet nie lubiła. Wytłumaczyłam jej, że w rysowaniu nie chodzi o umiejętności, ale o odprężenie, wyrażenie uczuć, stanu umysłu. Mimo tego nie była zainteresowana. Na tym etapie należy wycofać się z propozycji. Jedyne co przyszło mi wówczas do głowy to koncepcja biernego uczestnictwa w tworzeniu rysunku. Otóż, ja maluję, a ty patrz. Tak też zrobiłyśmy. Obserwowała moje poczynania z kredą i papierem, mieszanie kolorów, cieniowanie, rysy, kontury, ruch ręką. Cały proces powstawania błękitnego oka na papierze. Stała się świadkiem pewnego procesu, który sprawił, że na chwilę jej   uwaga była skupiona na czymś, co do tej pory nie robiła, na czymś, co odwróciło jej uwagę od  choroby i cierpienia. Na koniec spojrzałam na nią i zapytałam:
- Co myślisz o tym oku? Jest wesołe, czy smutne?
Odparła:
- Poważne.
Tak oto została zaangażowana w rozmowę o sztuce.



Bardzo często terapię artystyczną wykorzystuje się podczas leczenia traumy, chorób nowotworowych, uzależnień, depresji oraz innych przypadłości. Polecana jest także po utracie (rozstaniu) lub śmierci bliskiej osoby. Ma również działanie profilaktyczne, czyli po prostu zapobiega stanom depresyjnym.
Do terapii sztuką zalicza się:
  • Malarstwo
  • Muzyka
  • Aktorstwo
  • Taniec
  • Pisanie opowiadań lub wierszy.
Wszystko zależy od tego, co nas interesuje. Ważne, aby proces tworzenia sztuki sprawiał nam poczucie ukojenia, radość, spełnienie. 
Podczas zajęcia sztuką nasz mózg skupia się na jednym elemencie, koordynuje pracę zmysłów w procesie powstawania projektu. To sprawia, że wyłączamy się przed resztą świata, problemami,  chorobą, smutkiem. Tak właśnie sztuka oddziaływuje na nasze samopoczucie. Samo przypatrywanie się, słuchanie, czytanie już ma właściwości terapeutyczne. 

Vincent Van Gogh nie był tylko biednym, uzależnionym od alkoholu artystą. Cierpiał na poważne zaburzenia psychiczne, był również pacjentem szpitala psychiatrycznego. Malowanie było jego ucieczką, lekiem. Zresztą po jego pracach można wywnioskować, co działo się w jego umyśle, jaką walkę toczył ze sobą, z własnym ciałem i umysłem. Ile malarstwo znaczyło dla niego widać za pewne po tematyce jego dzieł, kolorystyce i ilości prac, które stworzył.  

Szczególnie zachęcam młodzież do przelewania swoich zainteresowań na sztukę, także emerytów,  ludzi starszych, bezrobotnych, samotnych i tych z problemami, chorych. Dzięki sztuce życie zaczyna       nabierać nowego znaczenia, dostrzegamy swój własny potencjał, umiejętności wyrażania się, dajemy  upust emocjom, wyciszamy się. W sztuce odnajdujemy ulgę w cierpieniu, ukojenie dla zmysłów. 
Zatem "do dzieła!"

Twitter: rubi1605
Instagram: madamekatarina9

Sunday 2 February 2020

Zagrożenia współczesnego świata. Co z tym życiem?

Co z tym życiem?

Wielu ludzi zadaje sobie pytanie o sens swojego istnienia. Rozmyślamy nad sensem życia, własnych wyborów i doświadczeń. William Shakespeare powiedział, że życie to teatr, a my jesteśmy aktorami grającymi role. Każdy z nas ma zatem w tym przedstawieniu swój udział. Żyjemy po to, by doświadczać. Dlaczego zatem wielu ludzi nie widzi sensu swojego życia? Depresja jest dziś niemal epidemią wśród naszego społeczeństwa. Do tego nadużywanie alkoholu przez młodych ludzi prowadzące do uzależnień, agresji i wypadków. Kolejnym problemem są uzależnienia od gier komputerowych, internetu.

 Brak umiejętności interpersonalnych, nawiązywania kontaktów i wreszcie bezstresowo wychowane pokolenie singli, samotnych z wyboru “wilków” oraz plaga rozwodów jest tym, czym przyjdzie nam jako cywilizacji zmierzyć się w niedalekiej przyszłości. To są problemy, których skutki już w dużej mierze odczuwamy. Powiem wprost, że to są zagrożenia współczesnego świata. Naszą cywilizację budowaliśmy w pocie czoła, przelewając krew i wyciskając łzy. Tymczasem politycy, media, Kościół skupiają swoją uwagę na zupełnie innych aspektach życia, straszą: “genderyzmem”, “ekologizmem” oraz innymi wyimaginowanymi potworami, tzw. “zagrożeniami”.


Jako osoba mająca styczność z ludźmi cierpiącymi na “ból duszy”, przeżywającymi samotność, chorymi na depresję, niepełnosprawnymi umysłowo, czuję, że powinnam stanowczo zabrać głos w tej kwestii mówiąc krótko: nie macie pojęcia o prawdziwym życiu, zagrożeniach, więc wymyślacie sobie takie, które pomogą Wam stworzyć wrogów, zastraszyć część naiwnych ludzi, po to tylko by utrzymać władzę, zyskać słuchaczy, odbiorców, wywrzeć presję, motywować. Straszenie zarazami, ideologiami i innymi wariactwami, które normalny człowiek omija szerokim łukiem, a ignorowanie i przemilczanie prawdziwych problemów wydaje mi się niezwykle groteskowe. To, co naprawdę stanowi zagrożenie dla rodziny i społeczeństwa jest pomijane. Dlaczego? Brak wiedzy, doświadczenia, czy zwykła ignorancja?


  
Na początku listopada 2018 roku udałam się do Berlina. Ledwie wyszłam z lotniska Schönefeld, a  usłyszałam dwóch pijanych mężczyzn wrzeszczących po polsku, wyzywających przechodniów…Kilka dni później, pociągiem z Berlina udałam się do Gdyni. Tam na jednym z peronów czekając na pociąg do Rumi, spostrzegłam śpiącego na ławce młodego mężczyznę. Chwilę później zauważyłam innego, kroczącego obok chwiejnym krokiem osobnika. Spojrzał w moją stronę, po czym cofnął się i podchodząc do mnie coś wybełkotał, czego zresztą nie byłam w stanie zrozumieć. Odpowiedziałam do niego stanowczo: “słucham?” On na to: “ja tylko chciałem zagadać” i poszedł…Kamień z serca…, ale i złość. W ciągu trzech dni, na mojej drodze przewinęło się kilku pijanych rodaków. W dodatku poczułam wstyd, że taki wizerunek Polski może być postrzegany przez turystów w Europie.
Picie stało się polską tradycją. Najgorsze, że uczymy się tego od małego, bowiem pije się przy dzieciach w domu, robi się zdjęcia spożywanego alkoholu, po czym umieszcza na portalach społecznościowych, wyraża się przy tym dumę z ilości i jakości spożywanych trunków. Młodzież pije alkohol litrami…To jest droga do zatracenia, do nikąd. To jest zagrożenie dla rodzin, dla przyszłości narodu. Alkohol jest umiejscowiony na trzecim miejscu jako przyczyna rozwodów w Polsce. Z kolei dziewczynki z rodzin alkoholików już jako dorosłe kobiety często same wychodzą za mąż za alkoholików, gdyż innego modelu nie znają i uważają picie za normę. Nie dziwi mnie też to, że  młode, zaradne i wykształcone kobiety decydują się pozostać singielkami, jeśli często są świadkami  libacji alkoholowej, bądź spotykają mężczyzn nadużywających alkoholu. Jak tak dalej pójdzie, to nie będzie nawet czego rozbijać, bo tych małżeństw po prostu nie będzie, ślubów i rodzin. Zabraknie przyzwoitych kandydatów na męża. Już brakuje.
Odniosę się teraz do tych zagrożeń serwowanych przez polityków, Kościół, dziennikarzy…Co ma LGBT, ekologizm do zagrożeń dla rodziny w dobie internetu, wulgarnych wideoklipów, czy gier komputerowych? Otóż to tylko mały promil szkodliwości oddziaływania na młodego człowieka, jeśli nie żaden. Co do tzw. „seksualizacji”, to powiem coś co może niektórych zaskoczy, innych przerazi, część powie, że też tego doświadczyła. Dwadzieścia lat temu, moja wówczas ośmioletnia kuzynka wyznała swojej cztery lata starszej siostrze, że widziała „jak jej RÓWIEŚNICY sobie „wkładali!””  Szok? Pewnie! Ja w nim byłam. Mowę mi odebrało. O szczegóły pytać nie śmiałam. Dziś dzieci o seksie wiedzą więcej niż dwadzieścia lat temu. Moje pytanie: kto ich wówczas “seksualizował?”. Jeszcze nie tak dawno w Polsce, przed tą całą akcją z “ideologią LGBT”, “genderyzmem” i innymi “seksualizmami” popularną “zabawą” wśród trzynastolatków była zabawa w „Słoneczko”.  Pamiętacie? Okazuje się, że jest już niemodna, straciła na uroku może, może się znudziła…Została jednak zastąpiona innymi “zabawami”.
Nie wiem, jak daleko jeszcze młodzi ludzie będą się posuwać i czym skończy się ta swoboda życia, ale z pewnością do niczego dobrego nie doprowadzi. Nasza cywilizacja wolnymi krokami chyli się ku upadkowi. To są fakty niezaprzeczalne, ale sami jesteśmy sobie winni. Rozwój technologii to jedno. Kreowanie wyimaginowanej i wyidealizowanej rzeczywistości poprzez gry komputerowe to kolejny problem. Staliśmy się ofiarami własnego sukcesu i on nas pogrąży.

Instagram: madamekatarina9
Twitter: rubi1605