Monday, 10 February 2020

My name is KIKO... Mascara KIKO Standout Volume.

You make me feel stunning, sophisticated, seductive...My face is hidden, mysterious and confident.
From the first touch you belong to me. 
What do my eyelashes say about you?
 They are extended, darker and thicker. They are visible, theatrical and magical. They like wearing you like a coat for  white winter. 
Black wings attached to my eyes. I can feel my eyelashes moving and touching my face. My glance has always meaning. You make me smile...

KIKO Milano Mascara Standout Volume costs about £7. It is luxuriously packed in a black box. The brush is in a shape of bowling pin. Volume of the package is 11.5 ml.



                                         Before                                        After one layer of the mascara
                                                              Second layer of the mascara






Instagram: madamekatarina9
Twitter: rubi1605

Saturday, 8 February 2020

Autumn in Devon

It has been a long trip from Norfolk. I enjoyed the Sun shining above my head and wind playing with my hair, cause the roof of our car was folded...I could watch the clouds moving around and trees rocking. Every bird and plane on the sky drew my attention. I felt so happy, cause you know what? 
I was going on holiday again...
Living for the moment, leaving house, everything behind, packing up my cherished stuff, cosmetics, dresses, books... and just walking, driving ahead. Feeling purpose in my life by exploring another small piece of world.




































Instagram: Madamekatarina9
Twitter: rubi1605

Friday, 7 February 2020

The best way to apply the foundation on to your face


Have you ever thought about the amount of waste you commit with your foundation when you use a foundation brush? It is about 50% of your application! Personally, I just need one pump of liquid product to cover my face, but when I use a brush, it seems I need to use extra pump. Why would you do this? Why are foundation brushes made and recommended for using to apply your foundation on to your skin? The answer is simple. Money! It is a marketing product to generate the financial profit. It is a business product.


You need to think that, by using a brush for your foundation, you make your foundation itself last shorter. In result, you need to buy another foundation to replace a used product. That makes a higher profit to the cosmetic companies. They generate faster and greater income!
Finally, there is another reason. Cleaning your brushes requires another product, that you have to pay for! These are all sorts of liquids and wipes for cleaning brushes, because you are not going to “bath” your brushes every day after each use, don’t you?
There is a smart solution for you: girls, women, boys, men...and whoever needs to use facial foundation...Use your fingers to apply the foundation! It is more hygienic, sensual, ecological and economical!




The reason for using a brush is only when you deal with harmful or intensively pigmented product such as paint to protect your skin from harsh chemicals! Foundation is a cosmetic product, designed for applying it on to a human skin, so it is safe to use your own fingers. It is easy to clean your fingers after that.
By resigning from using brushes, we also help to protect our environment. Think about it too.


Twitter: rubi1605
Instagram: madamekatarina9

Thursday, 6 February 2020

Terapeutyczne właściwości sztuki

Wszystko wydaje się tu inne, lżejsze, płynne...
Kołysze nas, unosi, otula, budzi lub usypia. Nasze zmysły szaleją, wytęża się wzrok, słuch...
Można krzyczeć milcząc, można płakać bez łez, czuć gniew bez rzucenia książką o ścianę. Miłość też  wyraża się tu inaczej. Sex wydaje się tu metafizyczny. Nie ma dotyku, jest magia koloru i siła kształtu oraz formy. Słowa, dźwięki, kolory, kształty, ruch...
Nie możesz jej zrozumieć to interpretuj na swój sposób. Szczerość, odwaga, zmysłowość. Cicho, głośno, biało, czarno...węglem lub kredą, płótno, papier, nuty i klawisze, słowa pisane. Oddanie, wyrażenie, uczucie...
Taka jest sztuka.

W czasie II Wojny Światowej brytyjski malarz, Adrian Hill przebywał w jednym z sanatoriów w Wielkiej Brytanii lecząc się na gruźlicę. Podczas swojego leczenia dostrzegł zadziwiające zjawisko. Otóż pacjenci, którzy rysowali lub zajmowali się innymi podobnymi zajęciami, znacznie szybciej wracali do zdrowia niż ci, którzy pozostawali bierni aktywnie. Adrian Hill swoimi obserwacjami podzielił się ze światem... Dziś jest uważany za ojca terapii sztuką.
Sztuka ma właściwości lecznicze. Jak się okazuje, nie tylko aktywny udział w jej tworzeniu przyczynia się do poprawy zdrowia i samopoczucia, ale także sama obserwacja procesu powstawania rysunku, oglądanie obrazów, słuchanie muzyki i czytanie, również wpływają pozytywnie na nasze zdrowie i nastrój.

 

Niedawno miałam do czynienia z pacjentką, która cierpiała na depresję. Była bardzo bierna jeśli chodzi o zajęcia. Nie rozmawiała. Siedziała tylko smutna, zwiędła jak roślinka. Zaproponowałam jej wspólne rysowanie suchymi pastelami. Powiedziała, że nie potrafi malować. Zdaje się, że chyba nawet nie lubiła. Wytłumaczyłam jej, że w rysowaniu nie chodzi o umiejętności, ale o odprężenie, wyrażenie uczuć, stanu umysłu. Mimo tego nie była zainteresowana. Na tym etapie należy wycofać się z propozycji. Jedyne co przyszło mi wówczas do głowy to koncepcja biernego uczestnictwa w tworzeniu rysunku. Otóż, ja maluję, a ty patrz. Tak też zrobiłyśmy. Obserwowała moje poczynania z kredą i papierem, mieszanie kolorów, cieniowanie, rysy, kontury, ruch ręką. Cały proces powstawania błękitnego oka na papierze. Stała się świadkiem pewnego procesu, który sprawił, że na chwilę jej   uwaga była skupiona na czymś, co do tej pory nie robiła, na czymś, co odwróciło jej uwagę od  choroby i cierpienia. Na koniec spojrzałam na nią i zapytałam:
- Co myślisz o tym oku? Jest wesołe, czy smutne?
Odparła:
- Poważne.
Tak oto została zaangażowana w rozmowę o sztuce.



Bardzo często terapię artystyczną wykorzystuje się podczas leczenia traumy, chorób nowotworowych, uzależnień, depresji oraz innych przypadłości. Polecana jest także po utracie (rozstaniu) lub śmierci bliskiej osoby. Ma również działanie profilaktyczne, czyli po prostu zapobiega stanom depresyjnym.
Do terapii sztuką zalicza się:
  • Malarstwo
  • Muzyka
  • Aktorstwo
  • Taniec
  • Pisanie opowiadań lub wierszy.
Wszystko zależy od tego, co nas interesuje. Ważne, aby proces tworzenia sztuki sprawiał nam poczucie ukojenia, radość, spełnienie. 
Podczas zajęcia sztuką nasz mózg skupia się na jednym elemencie, koordynuje pracę zmysłów w procesie powstawania projektu. To sprawia, że wyłączamy się przed resztą świata, problemami,  chorobą, smutkiem. Tak właśnie sztuka oddziaływuje na nasze samopoczucie. Samo przypatrywanie się, słuchanie, czytanie już ma właściwości terapeutyczne. 

Vincent Van Gogh nie był tylko biednym, uzależnionym od alkoholu artystą. Cierpiał na poważne zaburzenia psychiczne, był również pacjentem szpitala psychiatrycznego. Malowanie było jego ucieczką, lekiem. Zresztą po jego pracach można wywnioskować, co działo się w jego umyśle, jaką walkę toczył ze sobą, z własnym ciałem i umysłem. Ile malarstwo znaczyło dla niego widać za pewne po tematyce jego dzieł, kolorystyce i ilości prac, które stworzył.  

Szczególnie zachęcam młodzież do przelewania swoich zainteresowań na sztukę, także emerytów,  ludzi starszych, bezrobotnych, samotnych i tych z problemami, chorych. Dzięki sztuce życie zaczyna       nabierać nowego znaczenia, dostrzegamy swój własny potencjał, umiejętności wyrażania się, dajemy  upust emocjom, wyciszamy się. W sztuce odnajdujemy ulgę w cierpieniu, ukojenie dla zmysłów. 
Zatem "do dzieła!"

Twitter: rubi1605
Instagram: madamekatarina9

Sunday, 2 February 2020

Zagrożenia współczesnego świata. Co z tym życiem?

Co z tym życiem?

Wielu ludzi zadaje sobie pytanie o sens swojego istnienia. Rozmyślamy nad sensem życia, własnych wyborów i doświadczeń. William Shakespeare powiedział, że życie to teatr, a my jesteśmy aktorami grającymi role. Każdy z nas ma zatem w tym przedstawieniu swój udział. Żyjemy po to, by doświadczać. Dlaczego zatem wielu ludzi nie widzi sensu swojego życia? Depresja jest dziś niemal epidemią wśród naszego społeczeństwa. Do tego nadużywanie alkoholu przez młodych ludzi prowadzące do uzależnień, agresji i wypadków. Kolejnym problemem są uzależnienia od gier komputerowych, internetu.

 Brak umiejętności interpersonalnych, nawiązywania kontaktów i wreszcie bezstresowo wychowane pokolenie singli, samotnych z wyboru “wilków” oraz plaga rozwodów jest tym, czym przyjdzie nam jako cywilizacji zmierzyć się w niedalekiej przyszłości. To są problemy, których skutki już w dużej mierze odczuwamy. Powiem wprost, że to są zagrożenia współczesnego świata. Naszą cywilizację budowaliśmy w pocie czoła, przelewając krew i wyciskając łzy. Tymczasem politycy, media, Kościół skupiają swoją uwagę na zupełnie innych aspektach życia, straszą: “genderyzmem”, “ekologizmem” oraz innymi wyimaginowanymi potworami, tzw. “zagrożeniami”.


Jako osoba mająca styczność z ludźmi cierpiącymi na “ból duszy”, przeżywającymi samotność, chorymi na depresję, niepełnosprawnymi umysłowo, czuję, że powinnam stanowczo zabrać głos w tej kwestii mówiąc krótko: nie macie pojęcia o prawdziwym życiu, zagrożeniach, więc wymyślacie sobie takie, które pomogą Wam stworzyć wrogów, zastraszyć część naiwnych ludzi, po to tylko by utrzymać władzę, zyskać słuchaczy, odbiorców, wywrzeć presję, motywować. Straszenie zarazami, ideologiami i innymi wariactwami, które normalny człowiek omija szerokim łukiem, a ignorowanie i przemilczanie prawdziwych problemów wydaje mi się niezwykle groteskowe. To, co naprawdę stanowi zagrożenie dla rodziny i społeczeństwa jest pomijane. Dlaczego? Brak wiedzy, doświadczenia, czy zwykła ignorancja?


  
Na początku listopada 2018 roku udałam się do Berlina. Ledwie wyszłam z lotniska Schönefeld, a  usłyszałam dwóch pijanych mężczyzn wrzeszczących po polsku, wyzywających przechodniów…Kilka dni później, pociągiem z Berlina udałam się do Gdyni. Tam na jednym z peronów czekając na pociąg do Rumi, spostrzegłam śpiącego na ławce młodego mężczyznę. Chwilę później zauważyłam innego, kroczącego obok chwiejnym krokiem osobnika. Spojrzał w moją stronę, po czym cofnął się i podchodząc do mnie coś wybełkotał, czego zresztą nie byłam w stanie zrozumieć. Odpowiedziałam do niego stanowczo: “słucham?” On na to: “ja tylko chciałem zagadać” i poszedł…Kamień z serca…, ale i złość. W ciągu trzech dni, na mojej drodze przewinęło się kilku pijanych rodaków. W dodatku poczułam wstyd, że taki wizerunek Polski może być postrzegany przez turystów w Europie.
Picie stało się polską tradycją. Najgorsze, że uczymy się tego od małego, bowiem pije się przy dzieciach w domu, robi się zdjęcia spożywanego alkoholu, po czym umieszcza na portalach społecznościowych, wyraża się przy tym dumę z ilości i jakości spożywanych trunków. Młodzież pije alkohol litrami…To jest droga do zatracenia, do nikąd. To jest zagrożenie dla rodzin, dla przyszłości narodu. Alkohol jest umiejscowiony na trzecim miejscu jako przyczyna rozwodów w Polsce. Z kolei dziewczynki z rodzin alkoholików już jako dorosłe kobiety często same wychodzą za mąż za alkoholików, gdyż innego modelu nie znają i uważają picie za normę. Nie dziwi mnie też to, że  młode, zaradne i wykształcone kobiety decydują się pozostać singielkami, jeśli często są świadkami  libacji alkoholowej, bądź spotykają mężczyzn nadużywających alkoholu. Jak tak dalej pójdzie, to nie będzie nawet czego rozbijać, bo tych małżeństw po prostu nie będzie, ślubów i rodzin. Zabraknie przyzwoitych kandydatów na męża. Już brakuje.
Odniosę się teraz do tych zagrożeń serwowanych przez polityków, Kościół, dziennikarzy…Co ma LGBT, ekologizm do zagrożeń dla rodziny w dobie internetu, wulgarnych wideoklipów, czy gier komputerowych? Otóż to tylko mały promil szkodliwości oddziaływania na młodego człowieka, jeśli nie żaden. Co do tzw. „seksualizacji”, to powiem coś co może niektórych zaskoczy, innych przerazi, część powie, że też tego doświadczyła. Dwadzieścia lat temu, moja wówczas ośmioletnia kuzynka wyznała swojej cztery lata starszej siostrze, że widziała „jak jej RÓWIEŚNICY sobie „wkładali!””  Szok? Pewnie! Ja w nim byłam. Mowę mi odebrało. O szczegóły pytać nie śmiałam. Dziś dzieci o seksie wiedzą więcej niż dwadzieścia lat temu. Moje pytanie: kto ich wówczas “seksualizował?”. Jeszcze nie tak dawno w Polsce, przed tą całą akcją z “ideologią LGBT”, “genderyzmem” i innymi “seksualizmami” popularną “zabawą” wśród trzynastolatków była zabawa w „Słoneczko”.  Pamiętacie? Okazuje się, że jest już niemodna, straciła na uroku może, może się znudziła…Została jednak zastąpiona innymi “zabawami”.
Nie wiem, jak daleko jeszcze młodzi ludzie będą się posuwać i czym skończy się ta swoboda życia, ale z pewnością do niczego dobrego nie doprowadzi. Nasza cywilizacja wolnymi krokami chyli się ku upadkowi. To są fakty niezaprzeczalne, ale sami jesteśmy sobie winni. Rozwój technologii to jedno. Kreowanie wyimaginowanej i wyidealizowanej rzeczywistości poprzez gry komputerowe to kolejny problem. Staliśmy się ofiarami własnego sukcesu i on nas pogrąży.

Instagram: madamekatarina9
Twitter: rubi1605