Tuesday, 11 August 2020

A gdyby tak powrócić do monarchii w Polsce...

 

Od wielu lat obserwuję poczynania polskiej i zagranicznej sceny politycznej oraz owoce jakie dostarcza nam dzisiejsza DEMOKRACJA. Muszę przyznać, że jestem bardzo rozczarowana. Myślę, że znajdzie się więcej osób, które myślą podobnie. 
Co nam daje demokracja? Czy naprawdę przynosi nam poczucie sprawiedliwości, uczciwą władzę i dobrobyt? A co z szacunkiem, zaufaniem do władzy, jej poświęceniem dla dobra Ojczyzny i Narodu? Ktoś powie: 'Nic lepszego niż demokracja nie wymyślono.' Dobrze, ale czy to jest rozwiązanie problemu? Nie wymyślono nic lepszego? Naprawdę? Mamy XXI wiek, latamy wyjątkowo szybkimi odrzutowcami, komunikujemy się za pomocą internetu i smartfonów, latamy na międzynarodową stację kosmiczną, podobno byliśmy nawet na Księżycu, potrafimy dokonywać operacji na ludzkim płodzie, a wciąż nie potrafimy stworzyć lepszego ustroju politycznego niż ten, który powstał w starożytnej Grecji? 

Na przestrzeni ostaniego wieku, demokracja zawiodła nas wielokrotnie. Nie tylko Polaków, ale i resztę Europy. Doprowadziła do dwóch wojen światowych, załamania systemu wartości, kryzysów ekonomicznych, podziałów, strajków, nieudolnie radziłą sobie z obaleniem komunizmu. Może czas otworzyć oczy i na nie przejrzeć. Według mnie, jest to nudny ustrój, który do niczego postępowego nie prowadzi. Demokracja ściśle mówiąc nie zdaje egzaminu.

Z czym kojarzy mi się monarchia i co dla mnie znaczy?
Monarchia to historia, podboje, sojusze, rycerze, królowie, powaga, szacunek, szlachetność, wiara, duma, honor, tożsamość, kultura, zamki, pałace...Nie da się tego do niczego przyrównać, a już na pewno nie do obolałej, kulejącej i krzykliwej demokracji.
To właśnie w czasach monarchii Państwo Polskie, a włąściwie Królestwo Polskie (które z samej nazwy 'królestwo' brzmi wspaniale) mogło poszczycić się potęgą i wpływami oraz rozmiarem powierzchni sięgającym nawet trzech mórz. Niestety, jak to powiedział mój kolega: pijaństwo, lenistwo i warcholstwo doprowadziło nas do kilku tragedii, w konsekwencji których, jedną z nich było umocnienie się pozycji dzisiejszej Rosji do rangi mocarstwa. 

Co do znaczenia moarchii w dzisiejszym świecie to wystarczy spojrzeć na Wielką Brytanię. Ile wpływów do budżetu generuje turystyka wynikająca z zainteresowań monarchią? Ile znaczków pocztowych, monet okolicznościowych oraz innych artefaktów sprzedaje się z okazji narodzin kolejnego następcy tronu, rocznicy panowania, chrztu potomka, czy urodzin Królowej? Ile pieniędzy wpływa do kasy państwa z podróży do Londynu w celu zobaczenia Jej Królewskiej Mości i sfotografowania pałacu Buckingham? Przy tym trzeba dodać, że będąc w stolicy Wielkiej Brytanii należy zatrzymać się na kilka nocy w jakimś hotelu, coś zjeść, bilety na metro kupić, przy okazji zwiedzić jakieś muzeum, kupić pamiątki...To przynosi kolosalne zyski. Każdego roku miliony turystów odwiedzają Londyn. Brytyjczycy policzyli, że utrzymywanie monarchii bardzo im się opłaca...

W Polsce demokracja nie sprawdza się. Zwłaszcza ostatnie dekady pokazały, że demokratyczne rządy nie wychodzą naszemu Państwu na dobre. Afery, korupcja, donosicielstwo to niekończąca się opera mydlana polskiej sceny politycznej. Kraj jest skłócony, podzielony. Do tego nieustannie towarzyszy nam wszechobecna medialna propaganda, zarówno prawicowa jak i lewicowa. Obrywa się przy tym Kościołowi, mniejszościom narodowym i wszelkiego innego rodzaju grupom. Trwa chaos, z którego jak zwykle nic nie wynika. Jesteśmy narodem kłótliwym i może właśnie to jest powodem, dla którego demokracja w Polsce nie spełnia swojej roli. Nie potrafimy słuchać, nie jesteśmy wysłuchiwani. Nie potrafimy postulować i negocjować, przekrzykujemy się, obrażamy, donosimy. Kompromis jest nam pojęciem dalekim.
Zatem skoro nie potrafimy stosować się do zasad demokracji to najlepiej obalmy ją i powołajmy króla. Zachowajmy coś na kształt parlamentu, wyznaczmy doradzców. 
Nie chodzi mi o króla, który miałby władzę absolutną, ale kogoś kto mógłby cieszyć się powszechnym szacunkiem, pilnował porządku i przestrzegania zasad i byłby przy tym bezpartyjny. Ktoś, kto w każdym momencie zawieruchy politycznj czy społecznej mógłby śmiało walnąć pięścia w stół i powiedzieć: 'dość'. O kimś takim marzę. O wystawnych uroczystościach państwowych z udziałem króla przejeżającego karetą, pałacu, zamkach, w których czasem mógłby stacjonować przy okazji odwiedzić jakiegoś miasta.
To są tylko marzenia, ale życzę sobie, aby się kiedyś spełniły.


Na fotografiach fragmenty książki Jolanty Bąk: 'Poczet królów i książąt polskich'. Książkę można nabyć klikając na link: BookfromAmazon

Monday, 3 August 2020

Upadek cywilizacji


Przyszło nam żyć w dość trudnych czasach. Zauważyłąm jedną tendencję. Wraz z kryzysem męskości,  postępem technologicznym i komunikacyjnym, idzie w parze kryzys demograficzny. Szczerze mówiąc, nie dziwi mnie to wcale. 
Znam wiele 'jeszcze' młodych, wykształconych i atrakcyjnych kobiet, które jak dotąd nie znalazły sobie męża, a nawet partnera. 
Co jest zatem z mężczyznami nie tak? Już wyjaśniam. Oczywiście pominę tutaj kobiety o wygórowanych wymaganiach, poszukujące księcia z bajki, czy rycerza w lśniącej zbroi. Skupię się konkretnie na kilku dość istotych i negatywnych cechach, które są niestety coraz częściej spotykane wśród współczesnych mężczyzn.

3 Typy mężczyzn, które kobiety omijają i omijać powinny 'szerokim łukiem':

1. 'Ciepła klucha' - Ostatnio często powtarzam sobie i innym, że gdyby nasi dziadkowie, czy pradziadkowie w latach 30-tych i 40-tych minionego wieku wykazywali postawy dzisiejszych facetów, to naprawdę wszyscy bylibyśmy dziś Niemcami. 

Kiedyś chodziłam z chłopakiem, który notorycznie unikał obowiązkowej służby wojskowej. Czynił to w ten sposób, że kończył jedno studium, a zaraz potem zaczynał kolejne. Na każde wezwanie na komisję wojskową stawiał się z zaświadczeniem z kolejnej szkoły. I tak postanowił czynić aż do ukończenia dwudziestego piątego roku życia, czyli do osiągniecia końca wieku poborowego.
Wielokrotnie namawiałąm go na skorzystanie z możliwości odbycia służby wojskowej motywując tym, żę dałaby mu nowe możliwości, szansę awansu, rozwoju. Będąc w wojsku  mógłby przy okazji zrobić także prawo jazdy. Szczerze mówiąc, sama nawet byłam zainteresowana pracą w wojsku. Mój były miał jednak inne ambicje, a właściwie ich brak. 
Innym razem, zniechęciła mnie do niego kolejna sytuacja która miałą miejsce w trakcie późnego powrotu do domu. Odprowadzał mnie po pracy. Tuż przed skrzyżowaniem, po lewej stronie stał pub. Tego wieczoru, dwóch wysokich mężczyzn stało przed tym budynkiem i rozmawiało kulturalnie. Po chwili z ust mojego byłego słyszę: 'Przejdźmy na drugą stronę ulicy, obejdziemy całe skrzyżowanie i w ten sposób skręcimy w lewo. Nie będziemy koło nich przechodzić.' Zaniemówiłam. Zrobiłam tak jak powiedział, ale miałam ochotę się mu postawić. W sumie żałuję, że tego nie zrobiłam. 
Kolejna sytuacja miałą miejsce, gdy próbowałam tego dwudziestotrzylatka przekonać do nauki jazdy na rowerze. Po dziś dzień zadaję sobie pytanie, co robił jego ojciec, że nie dał rady przekonać syna do nauki jazdy na rowerze? Rodzina z pozoru normalna, wydawać by sie mogło, że szczęśliwa. Co zatem poszło nie tak? Owego dnia, zaproponowałam mu, że pójdziemy do lasu, zabierzemy ze sobą mój rower, a tam swobodnie będzie mógł się na nim uczyć jeździć. Pomyślałam, że w ten sposób unikniemy widowiska i pośmewiska. Na moją propozycję uzyskałam taką oto odpowiedź: 'Nie, no co ty, jeszcze spadnę i sobie kolana potłukę.' Zabrakło mi argumentów. Po prostu, wkrótce 'odkochałam się'. 

2. Brak przysłowiowej 'piątej klepki' jest przykrą dolegliwością zarówno u kobiet jak i mężczyzn. Nie mam pojęcia, co jest jej przyczyną. Zaburzenia psychiczne, w tym osobowości, schizofrenia, nadpobudliwość nerwowa, problemy emocjonalne stają się niestety po mału normą w naszym społeczeństwie. 
Spotykałam się kiedyś przez parę miesięcy z chłopakiem, który będąc ze mna sam na sam, wydawał się być troskliwy, opiekuńczy. Jednak w obecności moich przyjaciółęk przeistaczał się w zupełnie inną osobę. Często próbował mnie poniżyć, krytykować, szukał powodów do kłótni. Pochodził również z normalnej rodziny. 

3. 'Moczymorda' (miłośnik alkoholu). Wśród młodych ludzi problem nadmiernego spożywania alkoholu narasta i jest dziś prawdziwą zmorą dzisiejszego pokolenia dwudziestolatków. Na dyskotekach, klubach jest wszechobecny i nieograniczony.
Kiedyś, gdy organizowano 'bale miejskie', na które przychodziło się wystrojonym 'od stóp do głów', to próbowano pokazać się z jak nalepszej strony. Alkohol był serwowany w małych ilościach z uwagi na ograniczoną dostępność, więc był tylko dodatkiem do całej imprezy. Była orkiestra, taniec 'w parach', jedzenie. Całość odbywała sie w wynajętym budynku - dworku, czy pałacu. Niestety, nie rozumiem, dlaczego ten wspaniały zwyczaj socjo-kulturowy został zastapiony przez hałaśliwe dyskoteki, czy kluby, na których nie da się normalnie porozmawiać bez przekrzykiwania muzyki serwowanej na całą parę z głośników, brzęczących jak latające nad głową bombowce.
Młodzież bardzo często upija się do nieprzytomności, uprzednio wlewając w siebie (jak to określiła moja znajoma) 'wiadra alkoholu'. Jest wymiotowanie, przewracanie się, tłuczenie kieliszków, kufli do piwa. Panuje powszechna pochwała picia, zatem kto wypije wiecej ten czuje się bardziej dumny. 
Niekiedy zdarza się jeszcze przy tym jakaś skąpo ubrana pijana panna, która kończy 'w kiblu' z przypadkowo poznanym kawalerem. Kawaler ten z reguły wpadł do klubu tylko napić się i przy okazji 'zaruchać'.

Mówi się, że dziś łatwiej jest znaleźć partnera niż kiedyś. Rzeczywiście, w dobie internetu powinna to być 'bułką z masłem'. Jednak nie jest. Trudno znaleźć właściwego partnera buszując online na portalach randkowych, gdyż większość kandydatów jest tam po to, by szukać jednorazowych przygód, a znaczna część nie jest w naszym typie, bo wcale nie musi być. Tak jak już wcześniej wspomniałam, znaleźć tam też można bardzo często właśnie te trzy typy kandydatów, których radzę omijać szerokim łukiem. Po dziesiątym czy dwudziestym takim kandydacie, z którym poszło się na randkę, mija ochota na kolejnego. Czemu się dziwić? To w końcu nic fajnego umawiać się w ciemno z nieznanym gościem. Poznawać się, przedstawiać streszczenie życiorysu po raz kolejny...Tracić czas, energię, pieniądze i...nadzieję. 


Statystyki dotyczące rozwodów daja ludziom, zwłaszcza młodym również do myślenia. 

Przyczyny rozwodow w Polsce to:

- Niezgodność charakteru/niedojrzałość emocjonalna. 
- Zdrady
- Alkoholizm
- Przemoc
- Inne

Co trzecie małżeństwo kończy się rozwodem. Ten fakt sprawia, że młodzi ludzie bardzo ostrożnie podchodzą dziś do zawierania związków małżeńskich, gdyż w ich ocenie obarczone są one dość sporym 'ryzykiem'. Może się bowiem okazać, że próby stworzenia szczęśliwego związku, o którym tak bardzo marzyli, mogą zakończyć się wielkim rozczarowaniem. Często sami pochodzą z rozbitych rodzin i wiedzą z doświadczenia własnych rodziców, czym jest 'piekło' przechodzenia przez rozwód. Ile energii, czasu, emocji i poniżeń kosztują spotkania na sali sądowej w obecności świadków, ławników i sędziów. Odpowiadanie na intymne pytania, wyciąganie 'brudów', wzajemne obwinianie i rozczarowanie. 

Dlaczego rząd nie ingeruje w zakresie minimalizowania przyczyn rozwodów? Dlaczego np. nie doprowadza się do zamknięcia sklepów monopolowych. Są swoistą reklamą i zachętą do zakupu alkoholi. Niestety, w polskiej kulturze alkohol jest promowany już w rodzinnym domu, przy stole, ucztując święta, urodziny oraz przy okazji innch uroczystości. Pije się przy malutkich dzieciach. To jest utrwalane w ich świadomości już od najmłodszych lat jako norma celebrowania i dobrej zabawy. Nic zatem dziwnego, że te wzorce dotyczące spożywania alkoholu wynoszą z rodzinnego domu i adoptują później stając u progu dorosłości. 

Co do przemocy to większość kobiet nie zgłasza incydentów pobicia przez męża, o gwałcie nawet nie wspomnę, bo jest im po prostu wstyd. Po 'wszystkim', rodzi się w ich głowach pytanie: 'I co dalej?' No właśnie, co dalej? Jakiś pomysł? W naszej katolickiej/chrześcijańskiej kulturze nie wypada przecież skarżyć na męża. Uczeni jesteśmy przebaczać, małżeństwo to świętość, sakrament, 'na dobre i na złe', no i...Amen. 
Ostatnio nawet Konwencja Stambulska stanowi ogromny problem, chociaż nie słyszałam, żeby wcześniej komukolwiek krzywdę wyrządziła. Odnosi się do przemocy w rodzinie np. na tle kulturowym. Może właśnie dlatego tak bardzo niektórym ludziom w Polsce przeszkadza. Ostatnio próbuje się wręcz przemawiać do świadomości obywateli, czy też wmówić, żę przemoc Polski prawie wcale nie dotyczy, jest znikoma i jesteśmy na szarym końcu Europy. No właśnie, nie jesteśmy. Wiadomo, że tam gdzie alkohol tam i przemoc częściej się zdarza, a w przypadku spożywania alkoholu, w Europie jesteśmy w czołówce, więc choćby to powinno dać ludziom do myślenia.
Pisałam w jednym z postów, że moja matka doświadczyła przemocy w obu małżeństwach. Byłam nawet świadkiem jednego z incydentów. Żadnego z tych przypadków moja matka nigdy nie zgłosiła. 
Jedna z moich znajomych, z którą kiedyś pracowałam doświadczała systematycznej przemocy fizycznej ze strony męża. Pamiętam ją bardzo dobrze. Przychodziła do pracy bardzo strapiona, z miną jakby zaraz miała się rozpłakać. Pokazywała siniaki na ramionach...W mężu była zakochana. Nigdy nie doniosła na niego na policję...Żal mi jej było. Co zrobić...

Przemoc rodzinna jest o tyle szkodliwym społecznie problemem, gdyż często dzieci są jej świadkami. Takie wzorce potem wynoszą z domu i stosują wobec swoich partnerów, partnerek czy jeszcze innych osób z bliskiego lub dalszego otoczenia. 
Jedna z moich przyjaciółęk doświadczyła ze strony byłego męża przemocy psychicznej. O tym rodzaju przemocy prawie wcale się w Polsce nie mówi, a jest ona tak samo przykra jak fizyczna i niestety często prowadzi do samobójstw. Konwencja Stambulska o niej również traktuje. 
Szkoda, że kolejny problem rodzinny jakim jest przemoc jest przez nasz kraj pomijany. Zamiast go niwelować, próbuję się go ignorować. Niestety, bedzie to miało i juz ma konsekencje, które przełożą się na poważny kryzys społeczny. Nie da sie bowiem zaklinać rzeczywistości na dłuższą mętę. 

Nie wiem, do czego dzisiejszy świat zmierza. Brakuje mi wyobraźni, by to przedstawić, wytłumaczyć sobie, zobrazować. Co stoi na przeszkodzie, aby ludzie zaczęli planować wspólną przyszłość, zakładać rodziny? Jak uratować demografię w Polsce i Europie? Odpowiedź jest bardzo prosta, ale trudna do zrealizowania. Najprościej tłumacząc, proszę porównać ceny mieszkań i koszty życia obecne do tych sprzed kilkudziesięciu lat. Nie ma porównania. Mówiąc prościej, kiedyś zwykły Kowalski po 'zawodówce' był w stanie wybudować dom za własne pieniądze, do tego za gotówkę. Zebrał przy tym kilku 'kumpli', tzw. 'fachowców', co za skrzynkę piwa i 'po znajomości', w pocie czoła, w upalne sobotnie popołudnia pracując bez koszulki z piekącymi od słońca czerwonymi plecami, przy akompaniamencie pracującej non stop betoniarki i radia "Złote Przeboje' wspólnym wysiłkiem postawili całkiem przyzwoitą 'willę'. Nie potrzebowali przy tym inżynierów architektów, ani kierowników inżynierów budowlanych, BHP-owców oraz innych specjalistów. W tym domu, mógł spokojnie wychować troje, czworo i więcej dzieci. 

Dziś Kowalski ma tytuł magistra, siedzi 'za biurkiem' i nie ma pojęcia o proporcjach mieszania piasku z cementem i wodą, nie ma także ochoty, aby brudzić sobie przy tym ręce...Co zatem robi? Bierze kredyt na 25 lat, na jakieś mieszkanie trzypokojowe. Zaciągnięcie kredytu sprawia, że w niedalekiej przyszłości na dzieci już go stać nie będzie. Do tego nie wiadomo, jak z obecną pracą, czy będzie w stanie utrzymać się na tym stanowisku, czy poradzi sobie z bieżącą spłatą kredytu, a jeszcze nie daj Boże choroba czy wypadek...

Wymagania cywilizacujne, czy też konsumpcjonizm to kolejny aspekt postępującego upadku cywilizacji, czy kryzysu demograficznego. Każdy z nas chce, a nawet musi być dziś posiadaczem telefonu komórkowego, laptopa z dostępem do internetu, no bo jak to inaczej funkcjonować w tym świecie? Przecież pracodawca, czy klient musi mieć z nami kontakt. Słusznie, jednak warto zaobserwować, że TO SĄ KOSZTY, KTÓRE KIEDYŚ NIE ISTNIAŁY! Człowiek zatem mógł przeznaczyć te pieniądze na posiadanie kolejnego dziecka. Kiedyś do pracy podróżowało się na rowerze, pieszo lub autobusem, ponieważ praca była bardziej dostępna, bliżej domu. 
Dziś Kowalski  kuszony jest ofertami nowych modeli samochodów na kredyt w przystępnej cenie i nie jest w stanie odmówić sobie takiej przyjemności. A niby dlaczego miałby to robić, skoro kumpel ma, to i on tez chce mieć. Czego nie rozumiecie? Poza tym przemysł motoryzacyjny musi się rozwijać, zapewnia on w końcu pracę wielu innym Kowalskim i Schmidtom, więc wszystko jest jak być powinno! Prawa popytu i podaży warunkują w końcu rozwój gospodarczy, czyż nie?

Ludzi na świecie jest coraz więcej, więc potrzeba tworzenia nowych miejsc pracy jest duża, a to co na taśmę raz wyłożone, wcześniej świeżo wyprodukowane, musi trafić jak najszybciej w ręce klienta, po to by zrobić miejsce następnym produktom. To jest proste jak budowa cepa. 
Zatem nie możemy oczekiwać, że z dnia na dzień, dla dobra demografii i przetrwania cywilizacji ludzie odrzucą dobra materialne, które są niezbędne do funkcjonowania w dzisiejszym świecie. Wielu ludzi nie posiada umiejętności jak niegdyś Kowalski 'po zawodówce' i nie jest w stanie wybudować własnego domu, czy nawet baraku. Nie możemy oczekiwać, że z dnia na dzień ludzie porzucą swoje dotychczasowe życie, kredyty, samochody, pracę, zaczną stawiać domy z lepianek, czy zamieszkają w barakach. To byłoby cofnięcie w rozwoju, postępie cywilizacyjnym. Do czego to z kolei by nas doprowadziło? Chyba każdy może sobie wyobrazić. 

Według mnie upadek naszej cywilizacji jest nieunikniony. Szacuje się, że szczyt demograficzny przypadnie na rok 2064. Potem będzie stopniowo dochodzić do spadku liczby ludności na świecie. Zatem na zmiany, które teraz zachodzą w Polsce i Europie nie mamy po prostu wpływu. Musielibyśmy cofnąć się w postępie do lat np. 60-tych, zatrzymać postęp w medycynie, technice, technologii, transporcie i komunikacji. To jest niemożliwe. 
W historii zawsze mieliśmy do czynienia z upadkiem cywilizacji. Teraz jesteśmy świadkami kolejnego i z tym niestety pozostaje nam się już tylko pogodzić. Jesteśmy ofiarami własnego sukcesu i na to póki co nie ma rozwiązania. 
Na koniec mogę tylko dodać, że z historii wynika, że po każdym upadku cywilizacji, narodziła się kolejna, lepsza od poprzedniej.


Fot. Wells, North Norfolk, Wielka Brytania, 
Autor: Katarzyna Zbróg

<script data-ad-client="ca-pub-9797158901515286" async src="https://pagead2.googlesyndication.com/pagead/js/adsbygoogle.js"></script>

Friday, 24 July 2020

Kilka słów o pedofilii.


Tyle ostatnio mówi się o pedofilii - absolutnie odrażającym zjawisku, z którym ludzkość ma do czynienia od zarania dziejów. Co więcej, dla 'potrzeb' polityki, wykorzystuje się pedofilię do propagandy, oskarżeń i usprawiedliwień. Uderza się w Kościół, ruchy społeczne, np. LGBT, profesje. W tym wszystkim zapomina się o dzieciach i młodzieży, a także dorosłych, którzy wcześniej stali się ofiarami pedofilów. Nikt nie słucha ich opinii na ten temat. Stają się poniekąd wrzuceni w sam środek huraganu, gdzie w ciszy i smutku przeżywają swoje rosterki. Wielce szanowne rządy kraju jak dotąd nic konkretnego nie uczyniły, aby zapobiegać pedofilii. Nie został opracowany żaden projekt, który miałby na celu ochronę dzieci i młodzieży, a także skuteczne namierzanie i tym samym przeciwdziałanie pedofilli w różnych organizacjach, czy instytucjach.

Bardzo dobre kroki w kierunku zapobiegania pedofilii poczyniła np. Wielka Brytania. Na przykad, w strukturach szkoły, każdy nauczyciel i uczeń ma przydzielony swój szkolny adres poczty elektronicznej. Oczywiście zdarzyć się może, że uczeń wyśle do nauczyciela wiadomość ze swojego prywatnego maila, ale nauczyciel nie może odpisać mu na jego prywatny adres. Wiadomości te są weryfikowane.

Kolejna sprawa to regulamin szkolny, który zabrania nauczelowi przebywania w klasie sam na sam z jednym uczniem przy zamkniętych drzwiach. Kolejna rzecz i chyba najbardziej znacząca to sam proces rekrutacji. Każdy nauczyciel musi być zarejestrowany w systemie karnym dotyczącym nadużyć względem dzieci, młodzieży i dostęp do tego systemu ma rekruter, którego obowiązkiem jest na bieżąco sprawdzać status karalności zatrudnionych nauczycieli. Zatem, jest rzeczą niemożliwą, aby ktoś, kto wcześniej dokonał czynu zabronionego względem dziecka, czy osoby małoletniej, został zatrudniony w placówce oświatowej, czy np. w szpitalu. Ten sam system dotyczy lekarzy, pielęgniarek oraz innych profesji zaufania publicznego.

Następną rzeczą jest edukacja seksualna, o której w Polsce krzyki i akty potępienia można było do niedawna usłyszeć. W Polsce nazywana popularnie 'seksualizacją' jak się okazjuje w Wielkiej Brytanii została wprowadzona właśnie dlatego, że kraj ten miał ogromny problem z pedofilią. Dzieci nie były świadome zagrożenia i często unikały rozmowy na ten temat. Po wprowadzeniu zajęć z edukacji seksualnej, wiele z nich zaczęło mówić na głos... Dodam, że każde dziecko w wieku do jedenastego roku życia musi być odbierane ze szkoły przez rodzica osobiście lub przez wskazaną na piśmie osobę upoważnioną. Dodam jeszcze, że od czasu wprowadzenia edukacji seksualnej na Wyspach (lata 70-te) liczba ciąż u nastolatek spadła o połowę. To zostało zweryfikowane przez rząd i opublikowane w mediach.

Teraz przejdę do Polski...
Mniej więcej rok temu, pojawił się słynny film dokumentlny braci Sekielskich: 'Tylko nie mów nikomu'. Jej kontunuację mogliśmy obejrzeć ('Zabawa w chowanego') parę tygodni temu na kanale redaktora i zarazem autora filmu. Obie części zrobiły na mnie mocne wrażenie. Dowody w poszczególnych przypadkach zdają się być wiarygodne, zwłaszcza, że dochodzi do osobistego spotkania ofiary z przestępcą. Wszystko odbywa się w obecności ukrytej kamery. Ponadto, prowadzone jest śledztwo, w które zaangażowany jest prawnik...

Jakie jest przesłanie filmu braci Sekielskich? Co konkretnie chcą tym filmem pokazać, bo ewidentnie zamykając sie w kręgu Kościoła, podążając za ofiarami, przesłuchując przy włącząnej kamerze kładą skuteczny nacisk na przedstawienie pewnego problemu, o którym mówi się od dłuższego czasu, ale jakoś nikt dotad nie miał odwagi stawić temu czoła. Ten film źle świadczy o konkretnych księżach pedofilach oraz pewnych hierarchach kościelnych. Tu nie ma co do tego wątpliwości. Rzucane jest także złe światło na cały system weryfikacji, dyscyplinowania, czy też braku sankcjonowania czynów pedofilskich. Co do tego też nie ma wątpliwości. Jednak film ten nie udowadnia w żaden sposób, że zawód księdza skłania go ku temu, by został on pedofilem. To nie ksiądz staje się pedofilem, a pedofil staje się księdzem. Trzeba sobie to w końcu uzmysłowić. Możliwe, że sam proces rekrutacji do seminariów powinno przeprowadzać się w inny sposób niż dotychczas. Nie wiem, czy w ogóle weryfikowane jest zaświadczenie o niekaralności, może też rozmowa z rodzicami, rodzeństwem kandytata pomogłaby rozwiązać wiele wątpliwości.

Podobnie jest w przypadku innych zawodów. Nauczyciel nie staje się pedofilem pod wpływem pracy z dziećmi. Pedofilia nie ma określonej profesji. Oczywiście jest różnica pomiędzy księdzem, który złożył w przeszłości śluby czystości, celibatu, umoralnia z ambony, mówi jak mamy żyć, a znanym filmowcem, który należy jednak do innego świata. W pierwszym przypadku, ksiądz pozostaje osobą anonimową, oddelegowany do innej parafii, w drugim - 'facet' idzie po prostu siedzieć, a jego reputacja, twarz i nazwisko publikowane będzie przez pewnien czas na pierwszych stronach gazet, tak jak to miało miejsce w przypadku Romana Polańskiego. Większej kary, wstydu chyba nie można doświadczyć. W tym wszystkim nie należy zapominać o jeszcze jednym aspekcie. Ksiądz to też mężczyzna i jak każdy ulega słabościom, zatem powinno się mieć na uwadze to, gdy decyduje się dziecko posłać na posługi w kościele. Może warto by wprowadzic podobne rozwiązania jak w Wielkiej Brytanii. Może ksiądz nie powinien przebywać z dzieckiem sam na sam w jednym pomieszczeniu.

Pedofilia jest problemem na szeroką skalę. Pewnego dnia, moja przyjaciółka wspomniała mi o ilościach telefonów, które codziennie otrzymuje jej przyjaciel, który zajmuje się ochroną dzieci przed przemocą w Wielkiej Brytanii (Safeguarding Children). Codziennie średnio otrzymuje 10 telefonów dotyczących pedofilii. To budzi niepokój. Pytanie, ile takich przypadków jest w całym kraju, w Polsce, w której temat nie jest jeszcze tak bardzo poruszany, z uwagi na brak edukacji dzieci w tym zakresie. Czasami mam wrażenie, że unika się dyskusji, poruszania problemu uświadamiania dzieci o tym zagrożeniu. Warto się nad tym zastanowić, ponieważ skrzywdzone dziecko doświadcza traumy, która może mieć fatalne skutki osobiste i społeczne w dorosłym życiu. 

Kolejna bardzo ważna sprawa to fakt, że dzisiejsze dzieci, młodzież są bardziej rozwinięte niż ich rówieśnicy 20 lat temu. O tym się nie mówi. Ewolucja postępuje. Odnosi się wrażenie, że dziś ośmiolatki zachowują się, mówią i myślą jak dziesięciolatki. Pamiętam dobrze jak dwanaście lat temu poleciałam do Polski na wakacje do rodzinnego miasta. Wieczorem udałam się do kościoła. W drodze do niego minęły mnie dwie, na oko dwunastoletnie dziewczynki. Obie w pełnym makijażu, a na stopach szpilki.  Doznałam lekkiego szoku, a po powrocie opowiedziałam o tym mamie...Gdy byłam w ich wielku, nie miałam absolutnie żadnej potrzeby paradowania po mieście w makijażu i szpilkach. Z ciężkim bólem serca wtedy, po raz pierwszy założyłam stanik, a pierwsza miesiączka okazała się dla mnie rozpaczliwym przeżyciem. 
Nigdy nie mogłam zrozumieć, dlaczego dzieci tak uparcie pragnęły i pragną stać się dorosłe.
Gdzie są rodzice i dlaczego nie rozmawiają ze swoimi dziećmi na temat zagrożeń. 
Gdy byłąm dzieckiem, może miałam osiem lat, wiedziałam, czy jest gwałt, napastowanie, pedofilia, molestowanie, narkotyki. Byłam takich rzeczy świadoma. I dobrze, bo to uchroniło mnie przed potencjalnym zagrożeniem ze strony dorosłych. Przestrzegano mnie przed możliwościa zaczepienia przez mężczyzn wręczających cukierki, czy oferujących podwiezienie samochodem. Wiedziałąm, czym to wszystko może grozić. Ta wiedza absolutnie nie zaszkodziła mi, a wręcz przeciwnie - ochroniła.

Na szczęście dziś mamy więcej narzędzi do wykrywania i walki z pedofilią niż kiedyś. Jednak nie powinniśmy poprzestawać na byciu czujnym. Co najważniejsze, nie bójmy się rozmawiać z dziećmi na tematy zagrożeń. Świat może im się wydawać kolorowy i bezpieczny i to właśnie złudne przekonanie otwiera często furtkę do spotkania z oprawcą. 


Fot. 'Hunstanton Beach, północne wybrzeże Norfolku, Wielka Brytania', Katarzyna Zbróg

Saturday, 18 July 2020

Dlaczego małżeństwo jest sakramentem?



To pytanie zadaję sobie już od dawna. Od jak dawna, tego nie pamiętam. Wiem jednak, że są osoby, które podobnie jak ja zastanawiają się nad tym, dlaczego małżeństwo jest uznawane za sakrament, co za tym przemawia. Jakie kryteria wpłynęły na decyzję o 'wpisaniu' tego rytuału do listy sakramentów świętych? Rytuału, bo według mnie jest to tylko rytuał, tak jak pogrzeb, czyli przejście na nową drogę życia, stan. Czy małżeństwo powinno być uznane za sakrament święty, jeśli w wielu przypadkach dwoje ludzi nie prowadzi świętego trybu życia? Uważam, że ślub kościelny jest ważny, służy pobłogosławieniu dwojga ludzi, którzy się kochają i mają żyć pod jednym dachem. I na tym powinno się poprzestać. Tymaczasem, od młodych oczekuje się deklaracji, których bardzo często nie są w stanie spełnić, np. nie chcą mieć dzieci, bo przecież mogą nie chcieć mieć potomstwa i to z różnych względów, np. trauma z dzieciństwa lub poważna choroba genetyczna...Czy zatem małżeństwo powinno być sprowadane tylko do chęci posiadania dzieci? Czy naprawdę tylko o to ma chodzić? Zatem dlaczego Kościół dopuszcza do zawierania ślubów przez pary starsze, np. pięćdziesięciolatków? Jaką rolę ma spełniać ich małżeństwo? A co z tzw. 'białymi małżeństwami', które deklaruja zaniechanie współżycia?

Może wyjaśnię w kilku punktach, co ja uważam na temat istoty sakramentu i czym on jest dla mnie:

1. Osobiste przymierze z Bogiem, spotkanie, szczera, otwarta i uświęcająca relacja. Tak wygląda to w przypadku chrztu świętego, komunii świętej, bierzmowania, spowiedzi... Jednak w przypadku małżeństwa sprawa wygląda nieco inaczej. Do tego potrzebna jest jeszcze 'ta druga osoba', jej 'oświadczenie', czy szczere? A no waśnie, tego nikt do końca nie wie, prócz jej samej. To wyklucza 'osobistą' relację z Bogiem. Mówi sie też o małżeństwie jako 'powołaniu'. Dobrze, zgadzam się, ale jest wiele osób, które mają powołanie do małżeństwa, jednak nie maja z kim tego powołania wypełnić. Są też takie, które nie mają powołania, ale mimo wszystko wstępują na tę drogę, bo maja ku temu 'jakieś' powody. No właśnie, koncecpcja zawierania małżeństwa możę odbiegać od koncepcji zawierania np. chrztu, bierzmowania, komunii świętej. Nigdy tak naprawdę nie jesteśmy w stanie dowiedzieć sie, co ta druga osoba ma na myśli wypowiadając słowa przysięgi małżeńskiej. Dlatego, że nie jest to osobiste zawieranie przymierza z Bogiem. Uczestniczy w tym obrzędzie ta druga osoba, za której wypowiedzenie słów przysięgi nie ponosimy tak naprawdę odpowiedzialności. Poza tym, jeśli jeden z małżonków zdecyduje sie porzucić swoją żonę/męża, wówczas ta druga, często niewinna osoba cierpi i jest uzawana za współwinną, ma ograniczone prawa jako członek Kościoła, jest niemile postrzegana (rozwodnik). 

2. Różne kryteria doboru męża/żony. Przystępując do sakramentu chrztu, bierzmowania, komunii świętej ustalone są dosyć proste, jasne i równe dla wszystkich kryteria. No, powiedzmy, że nie są one skomplikowne do spełnienia. Wystarczy szczera chęć do zawarcia sakramentu, znajomość modlitewnika. Poza tym, nic się w wymiarze materialnym nie zyskuje, ani nie traci zawierając sakrament chrztu, czy komunii świętej. Mam tu na myśli zmianę statusu materialnego. W przypadku małżeństa, sprawa wygląda nieco inaczej. Często jest tak, żę kobieta poszukująca wybranka, kieruje się zasobnością jego portfela. Może tez patrzeć na jego status społeczny, zawodowy, prestiż. W przypadku wyjścia za mąż, jej sytuacja materialna ulegnie polepszeniu. Możliwe, że jej 'sakramentalny mąż' zapewni jej byt, o jakim zawsze marzyła. Poza tym, jeśli ma wyjść za mąż i ma wybór między prostym rolnikiem, rzemieślnikiem, czy hydraulikem, a adwokatem, to oczywiste jest, że wybierze tę lepszą partię. W dodatku, jeśli ma 'na co go złapać', bo atrakcyjna jest nieziemsko i niegłupia, to czemu nie? Z kolei wszyscy wokół mogą zazdrościć, komentować, plotkować...Tak niestety jest.
Czasami też o takim wymarzonym kandydacie odpowiada po prostu szczęśliwy traf. Tak bywa. W przypadku pozostałych sakramentów tak nie jest.
Są różne inne powody, dla których ludzie biora ślub. Kiedyś istną zmorą młodych dziewcząt była łatka 'starej panny'. Dziś na szczęście nikt sobie z tego nic nie robi, zwłaszcza, że wokół nas jest mnóstwo par, które rozwodzą się. Mówi się zatem, że "wolę być starą panną niż rozwódką..." To zazwyczaj zamyka usta wszystkim wścibskim. Dziś kobiety, ktore nie miały szczęścia w miłości zazwyczaj odnajdują się bardzo dobrze w trybie tzw. singielki, robią świetne kariery, rozwijają się, podróżują...
Wracając jednak do powodów zawierania ślubów. Znam parę, która wzięła ślub z powodu, jak to określił pan młody: 'z przyzwyczajenia do siebie'. 
Często lęk przed staropanieństwem, czy samotnością jest przyczyną, dla której panna (także kawaler), która jest bliska 'trzydziestki' decyduje się na małżeństwo ze swoim partnerem. Lęk przed tym, że może już 'nikogo innego nie pozna', 'ten jest dla niej odpowiedni', czy 'jakoś to będzie'. To według niej wystarczy...Boi się samotności, chciałaby mieć dzieci...Poza tym im dłużej się szuka, tym szanse na znalezienie właściwego kandydata maleją. Moja babcia mawiała: 'Znajdź sobie kawalera za młodu, już jako nastolatka, bo potem ci najlepsi będą juz zajęci...' Coś w tym jest za pewne.

3. Sakrament powinien być dostępny dla wszystkich i na równych zasadach/szansach. Bardzo często fakt, czy ktoś znajdzie tę drugą połówkę zależy od aparycji, stanu zdrowia, stanu psychicznego, materialnego, czy po prostu od szczęśliwego przypadku lub jego braku. W przypadku pozostałych sakramentów to wcale nie ma znaczenia. Nie trzeba umawiać się na randki, stroić, malować, golić, czesać, starać się przypodobać tej drugiej osobie. Są też bardzo nieśmiali ludzie, którzy mimo że mają ciekawą osobowość i nie brakuje im aparycji, nie są w stanie pokazać się ze swojej prawdziwej strony z uwagi na tremę na pierwszym spotkaniu. Wiele osób niestety zakłada również maskę. Kolejna sprawa to osoby niepełnosprawne. Jak potwornie ciężko musi im być na sercu, mając w swojej świadomości fakt, że ich szanse na małżeństwo sakramentalne przekreśla kondycja, na którą zresztą nie mają wpływu.

4. Liczba unieważnień sakramentu małżeństwa...Czy jest w Kościele inny sakrament, który tak licznie jak ten jest poddawany wątpliwościom, poddawany procedurze kończącej sie unieważnieniem? Chyba nie ma. Zawarcie sakramentu nie powinno prowadzić do unieszczęśliwienia człowieka, zniewolenia, cierpienia (w tym także dzieci). Zatem kto wpadł na pomysł uznania małżeństwa za sakrament, skoro jest to dosyć ryzykowany wybór, czy też niepewna droga, która może zakończyć się tragedią. Znam osoby, (w tym moją mama) które małżeństwo pogrążyło, zniszczyło. Czy jest inny sakrament, który może przynieść ze sobą takie skutki? Jak wytłumaczyć fakt, żę w niektórych małżęństwach dochodzi do przemocy, a nawet wykorzystywania seksualnego przez ojca? To jest sakrament? Gdzie tam jest Bóg, pytam się? 

5. Duch czasu i przemiany społeczne. Kiedyś ludzie, którzy zawierali ślub kościelny pochodzili zazwyczaj z tej samej lub sąsiedniej wioski, czy miasta. Mieli z reguły te same poglądy, należeli do tego samego Kościoła, uczęszczali do tej samej parafii. Wszyscy sąsiedzi wiedzieli, kto z kim 'za rękę chodził'. Dziś jednak sprawa wygląda zupełnie inaczej. Ludzie podróżują za uczelnią lub pracą do innego miasta, a nawet państwa. Tam z kolei poznają ludzi lokalnych, podróżnych, imigrantow z innych kultur, wyznań, czy religii. I tu zaczynają pojawiać się przeszkody... Co ma zrobić katoliczka , gdy jej chłopak jest praktykującym protestantem? Tak było w przypadku mojej cioci, która w połowie lat 90-tych wyjechała do Niemiec. Po krótkim czasie poznała swojego męża, Niemca. Pobrali się w jego kościele. Pewnego razu przyjechała do Polski na wakacaje, udała się do Spowiedzi Świętej...Ksiądz się obraził i nie udzielił jej rozgrzeszenia. Powód? Nie miała ślubu 'po katolicku!'
Rozumiem, żę młoda para powinna była płacić za dwa odrębne śluby kościelne, ściągać niemiecką rodzinę do Polski, wynajmować i płacić za tłumacza do ceremonii i po raz kolejny wypowiedzieć identyczne słowa przysięgi w obecności tych samych świadków. Dobry żart. Nie, to nie był żart.

Znając tematykę jeszcze z czasów lekcji religii w liceum, pan młody musiałby zadeklarować na piśmie chęć wychowywania potomstwa w według nauki Kościoła Katolickiego. Czy takie warunki naprawdę musi spełniać osoba innego wyznania, by zawrzeć ślub katolicki? Dziewczyna, która jest katoliczką chyba ma po prostu prawo otrzymać ten ślub. Jako osoba wychowana w duchu tego wyznania, jako osoba wierząca, chcąca żyć godnie z wybrankiem swojego życia pod wspólnym dachem. Deklaracje, co do dzieci nie powinny mieć tu w ogóle miejsca. Co maja dzieci wspólnego do sakramentów dorosłych? Dla dzieci jest chrzest, potem kolejne sakramenty. Dorośli maja wypełniać swoja drogę duchową, swoje sakramenty. Wydaje mi się, że Kościól nie idzie z duchem czasu i przemian. Ślubów po między ludźmi różnych wyzań przybywa i będzie przybywać, bo żyjemy w Europie bez granic i warto, aby Kościół skupił swoją uwagę na tym jak ułatwić młodym zawieranie takiego ślubu, zamiast sprawę komplikować i sprowadzać do sytuacji, że młodzi moga sie przez to poróżnić, a nawet rozstać.

6. Wiele osób chciałoby zawrzeć sakrament małżeństwa, ale nie ma z kim. Czy naprawdę fakt, że chcemy przystąpić do jakiegoś sakramentu ma być uzależnione od tego czy i w ogóle kogoś poznamy i uzyskamy zgodę od tej osoby na wspólne zawarcie tegoż sakramentu?

Tak na poboczu, to chciałabym zwrócić uwagę na jeszcze jeden dość istotny problem. Wydaje mi się, że jest to jedna z głównych przyczyn rozwodów i unieważnień ślubów. To kryterium nazywa się 'niezgodność charakterów', czy w Kościele Katolickim 'niedojrzałość emocjonalna'. 
W dzisiejszych czasach niestety wielu ludzi cierpi na zaburzenia psychiczne typu: Bipolar, stany lękowe, depresyjne, nadpobudliwość, nerwica, zaburzenia osobowości. Co więcej, jest to całkiem powszechny problem, który będzie narastać. Te stany są związane z postępem cywilizacyjnym, stresem, traumatycznyi przeżyciami, itd. Warto, aby zwrócić na to uwagę. Oczywiście, nie każdy przypadek należy traktować tak samo. Depresja nie jest wcale powodem do unieważnienia małżeństwa. Ludzie z całą świadomością mogą zawierać taki ślub. Pytanie tylko jak sobie będą radzić w tej chorobie i jak to wpłynie później na ich potomstwo i czy w ogóle powinni się na nie decydować. 


Kończę moje wywody na temat instytucji małżeństwa. Chyba wyraziłam jasno wszystko to, co pragnęłam wyrazić, co mnie w tej kewstii nurtowało. Dodam, żeby nie było wątpliwości, nie jestem przeciwniczką zawierania ślubów kościelnych. Uważam, że ślub pełni bardzo ważna rolę w związku dwojga ludzi. Jestem zatem za ślubem traktowanym jako ceremonią, rytuałem. Jednak fakt nadania małżeństwu rangi sakramentu sprowadza go wydarzenia, które ktoś może chcieć zawrzeć naprawdę z różnych powodów, także pod naciskiem rodziny, (bo to przecież sakrament!) Niestety, ale w tym sakramencie dochodzi niekiedy do przemocy, gwałtu, wykorzystywania, zdrad... Czy zatem uświęcanie takich relacji, w którym występuje krzywda drugiej osoby pod przykrywką 'sakramentu świętego' nie jest obrazą dla Boga? Czy naprawdę powinno się bronić tej nierozrwalności sakramantu małżeństwa za wszelką cenę, także w wypadku krzywdy dzieci? Jestem ciekawa opinii czytelników, także księży, również protestanckich. Z góry dziękuję i życzę Wszystkim 'szczęść Boże'!

Tuesday, 7 April 2020

Koronę noszę na głowie, a nie w sobie


Nie boję się. Nawet nie zaczęłam. Nigdy nie powiedziałabym Mamie, że się boję. Mimo, że codziennie dowiaduję się o śmierci młodej osoby, która niosła pomoc chorym, cały czas idę twardo. Zaciskam pięści i z podniesioną głową pomykam korytarzami naszego szpitala, dumna i pełna mocy jak czołg. Naprawdę, newiele sytuacji jest w stanie mnie złamać.
W Bogu pokładam nadzieję, dlatego nie odczuwam strachu. Lęk jest tutaj nieprzyjacielem, najgorszym towarzyszem w tej trudnej dla wszystkich drodze.


Proszę Boga, by oszczędził naszych pacjentów. Na każdym dyżurze jestem czujna najbardziej jak tylko potrafié. Monitoruję ich stan zdrowia, przyglądam się im. Widzę sporo energii i motywacji.  Nie chcę zaznać porażki. Tyle do tej pory walczyłam.
Myślę o przeszłości, o latach osiemdziesiątych i katastrofie nuklearnej w Czarnobylu. Po dzień dzisiejszy pamiętam smak płynu Lugola. Płyn, który być może ocalił moje życie oraz wiele innych istnień. Mama opowiadała, że jej przyjaciółka, która mieszkała ulicę dalej, urodziała po tej katastrofie martwe dziecko, którego lekarze nie chcieli jej pokazać. Mama mówiłą, że mogło być bardzo zniekształcone. Tamten moment w historii był prawdziwym powodem do niepokoju. Skutki tej olbrzymiej katastrofy odczuwamy po dzień dzisiejszy. Całkiem sporo osób boryka się z chorobami tarczycy, niektóre dzieci chorują na białaczkę, mamy problem z niepłodnością u co piątej pary.


Walka trwa. Musimy zwyciężyć. Codziennie powtarzam sobie, że koronę noszę na głowie, a nie w sobie. Mówię to dobitnie po cichu, w myślach. Wierzę, że będzie dobrze. Musi być. Innego scenariusza nie przyjmuję do wiadomości.
Odpoczywam. Teraz, przez trzy dni będę zbierać siły. Spędzę trochę czasu w ogrodzie. Spróbuję wzmocnić odporność i skorzystać z wiosennego słońca, którego promienie coraz cieplej dotykają nas.

Po wszystkim, chciałabym przylecieć do Polski. Wcześniej zatrzymać się na parę dni w Berlinie lub Monachium. Miałam w planie zwiedzić zamek Neuschwanstein.


Dziś pogoda jest baśniowa. Piszę ten post siedząc w ogrodzie przy filiżance herbaty, zaparzonej ze świeżej pomarańczy. Mam przy sobie aparat fotograficzny i manuskrypt, który zamierzam dalej edytować. Moje króliki gonią się, skaczą po ogrodzie, podjadają trawę, kopią dziury. Doceniam przebywanie w ogrodzie bardziej niż kiedykolwiek. Nigdy wcześniej nie potrzebowałam jego uroków bardziej niż teraz.