Monday 2 November 2020

Stymulacja mózgu za pomocą sztuki w profilaktyce i leczeniu różnych dolegliwości


 Obecny rok przyniósł światu wiele wyzwań. Uporczywa pandemia koronawirusa zbiera olbrzymie żniwo wśród ludzi, którzy nie tylko mają słaby układ odpornościowy z powodu wieku lub kondycji zdrowotnej, ale także tych o wrażliwej psychice. 

Zdarza mi się odbyć dyżur na oddziale psychiatrycznym. W tym fachu pracuję od prawie ośmiu lat. Byłam świadkiem wielu przykrych zdarzeń, ale to, co dzieje się tam przez ostatnie miesiące, to po krótce mogę określić jako przedsionek piekła. Krótkoterminowe oddziały leczenia psychiatrycznego obecnie funkcjonują w gorszym stanie niż oddział Intesywnej Terapii sprzed roku, kiedy jeszcze nie mieliśmy do czynienia z pandemią i izolacją. Zwiększyła się liczna prób samobójczych, samobójstw i samookaleczeń wśród pacjentów szpitala. Szczególnie dotknęła mnie sytuacja, kiedy wraz z zespołem (pięć osób) ubezwładnialiśmy śliczną dwudziestoletnią dziewczynę, która notorycznie uderzała głową o ścianę. Po zastrzyku uspokajającym jeszcze przez około dwadzieścia minut 'walczyła' z nami. Potem doznała ataku epilepsji, na którą zresztą też cierpii. Szokiem było dla mnie, gdy kilka tygodni później pracując na oddziale obok, dowiedziałam się przypadkiem od koleżanki, że owa dziewczyna próbowała popełnić samobójstwo poprzez powieszenie się. Podobno resuscytowano ją przez piętnaście minut zanim zaczęła z powrotem oddychać...Po wszystkim trafiła do szpitala ogólnego z infekcją klatki piersiowej. Ma też uszkodzony odcinek szyjny kręgosłupa...

Zaobserwowałam, że głównym problemem na oddziałach zdrowia mentalnego jest brak zajęć. Pacjenci nudzą się, brakuje im celu, stają się nerwowi, izolują się przed innymi. Dochodzi do prowokacji, agresji i do samookaleczania. 

Leczenie farmakologiczne nie jest jedyną najskuteczniejszą możliwością. To raczej łagodzenie objawów niż realna terapia. Tutaj potrzebne jest działanie długoterminowe, coś, co pozwoli na zmianę postawy do życia, pomoże odnaleźć cel i pozbędzie się negatywnych wrażeń. Mówiąc krótko potrzebna jest tu stymulacja mózgu poprzez zajęcia terapeutyczne. 

Podczas II Wojny Śwatowej, brytyjski nauczyciel malarstwa, Adrian Hill przebywał w jednym z sanatoriów. Leczył się na gruźlicę. Podczas pobytu w ośrodku, swój wolny czas spędzał na rysowaniu. W krótkim czasie, część pacjentów oddziału dołączyła do niego. Wspólnie zajmowali się rysowaniem.  Z obserwacji Hilla wynikało, że ci pacjenci, którzy rysowali, szybciej powrócili do zdrowia niż reszta. Swoje przemyślenia związanie z tym doświadczeniem opisał w książce pod tytułem 'Art Versus Illness', która została wydania w roku 1945. To właśnie Adrian Hill jest uważany za ojca założyciela terapii sztuką.

Jak wiadomo, sztuka odgrywa bardzo pozytywną rolę w życiu człowieka. Już samo przypatrywanie się, czy też głębsze analizowanie dzieł malarskich poprawia znacznie samopoczucie. Można też śmiało rzec, że sztuka łagodzi obyczaje, bo uspokaja, poprawia nastrój, inspiruje. 

Najważniejszym aspektem terapii sztuką jest stymulacja mózgu, a co za tym idzie - skoncentrowanie uwagi pacjenta na jednej wybranej czynności, procesie tworzenia. Chodzi o to, aby wszystko, co niepokoi, rozprasza, zostało odsunięte na dalszy plan, a nawet wykluczone. Uwaga ma być skierowana na jednej czynności, a sam proces tworzenia ma przynosić ulgę i satysfakcję. 

Wyróżnia się pięć rodzajów terapii artystycznej:

- malowanie - także rysowanie, szkicowanie. Można na przykład korzystać z formy kolażu składającego się z różnych technik malarskich i materiałów. W terapii malarskiej umiejętności nie odgrywają żadnej roli. Chodzi o formę ekspresjii, o pozbycie się negatywnych emocji poprzez pokazanie ich w swoim dziele. 

Pamiętam, gdy moja kuzynka na kilka dni przed swoimi szóstymi urodzinami nagle straciła ojca. Tuż przed pogrzebem rysowała trumy ze skrzydłami. Dzieci podświadomie posługują się narzędziami, dzięki którym są w stanie wyrazić swoje uczucia. Właśnie dlatego czasami lepiej jest poprosić dziecko o narysowanie tego, co czuje niż skłonić do opowiedzenia. Tak się bowiem składa, że dzięki sztuce człowiek ma więcej odwagi i możliwości, aby się otworzyć i wyrazić najgłębsze obawy, czy rozterki. 

Jednym z najsłynniejszych malarzy jest Vincent Van Gogh. Holenderski post-impresjonista zmagał się z poważnymi zaburzeniami psychicznymi. W ciągu swojego życia zdarzało mu się odbywać leczenie w szpitalu psychiatrycznym. Swoją uwagę koncentrował wówczas na malowaniu. Obrazy, które tworzył przebywając w zamkniętym ośrodku, przedstawiają wyraźnie jego emocje, zmagania, nastrój. Nadają się świetnie do głębszej analizy psychologicznej.

Kiedyś próbowałam zachęcić jedną z pacjentek do udziału w zajęciach malowania pastelami. Kobieta ta nie miała żadnej motywacji do tego, by do nas dołączyć. Prawie wcale nie mówiła. Jednak cichutko siedziała obok mnie, gdy w grupie zajmowaliśmy się malowaniem dowolnego tematu. Zaproponowałam jej, aby przyglądała się mojej pracy i potem wspólnie omówimy ją. Udało mi się ją skłonić do refleksji. Nawiązałam z nią dialog. Zadałam kilka pytań dotyczących mojego obrazu przedstawiającego ludzkie oko. Pomyślałam, że w ten sposób można też stosować terapię sztuką. Był to sposób pasywny, ale skłaniający do myślenia, analizy i dialogu.

- muzyka - mówi się, że 'muzyka łagodzi obyczaje'. To prawda. Okazuje się, że z wszystkich bodźców zewnętrzych, muzyka dociera najgłębiej w przestrzeń naszego mózgu. Uspokaja, nastraja. Dzięki niej, możemy także wyrazić nasze emocje. W leczeniu objawowym demencji wskazana jest również muzyka. Szczególną uwage poświęca się zajęciom, które noszą nazwę 'music mirror', czyli mówiąc po polsku 'muzyczne lustro'. Chodzi o to, aby poprzez muzykę przywołać przyjemne wspomnienia z przeszłości, stymulować pamięć, która w przypadku demencji stopniowo zanika. W ten sposób poprawia się samopoczucie pacjenta.

- pisanie opowiadań, pamiętników, książek, wierszy, komiksów ma również znaczenie terapeutyczne. Przy pomocy słów można wyrazić swój ból, gniew, smutek. Opisać własne doświadczenia, potem wydrukować, opublikować albo po prostu zamknąć w szafce. 

- taniec - jest świetną metodą terapii. Ruch uwalnia serotoninę i rozkłada adrenalinę. W dodatku można tańczyć z drugą osobą, a to daje poczucie bliskości, wsparcia, bezpieczeństwa, ciepło. Buduje się relacje z drugą osobą. Jest to także forma dobrej zabawy, często odbywa się przy ulubionej muzyce, która wiązać się może z dobrymi wspomnieniami (patrz: music mirror).

- zajęcia aktorskie - są bardzo dobrą formą terapii artystycznej. Wymagają jednak pewności siebie. Kreowanie innej rzeczywistości, przeistaczanie się w kogoś innego sprawia, że czujmy się lepiej. Nasza uwaga skoncentrowana jest na przedstawieniu. Do tego dochodzi praca w zespole. Poprzez aktorstwo wyrażamy nasze emocje, także te negatywne. Przynosi to poczucie ulgi. Do tego buduje się poczucie własnej wartości. Czujemy się docenieni przez publiczność, tworzy się poczucie spełnienia, bycia potrzebnym, bycia dla innych. Powstaje także niepowtarzalna więź pomiędzy adresatem (aktorem), a odbiorcą (publicznością) w teatrze. Daje to poczucie nie lada satysfakcji.

W terapii sztuką ogromne znaczenie odgrywa sam proces powstawania dzieła, bardziej nawet niż jego ukończenie. Już sama świadomość, że w tym co robimy, widzimi postęp, bardzo pozytywnie wpływa na nasze samopoczucie.  W momencie ukończenia zaplanowanego dzieła mamy poczucie satysfakcji. Szukamy wówczas kolejnego celu. W naszym umyśle rodzi sie następny projekt. 

Nie można nikogo nakłaniać do wyboru konkretnej terapii sztuką. Jeśli ktoś nie lubi malować, może warto zainteresować tę osobę nauką gry na pianinie? Wszystko zależy od indywidualnych zainteresowań i to w ich kierunku powinno się sprowadzać terapię artystyczną.

Terapię sztuką można stosować w leczeniu wszelkich dolegliwości:

- nowotwory

- depresja

- utrata bliskiej osoby - śmierć, rozstanie

- profilaktycznie w stanach przygnębienia, czy pogorszenia nastroju

- nerwice

- demencja

- autyzm

- PTSD (Post Traumatic Stress Disorder) oraz inne traumy.

- Inne.

Niestety, publiczna służba zdrowia zmaga się z brakiem środków finasowych na zaspokojenie potrzeb psychiatrii klinicznej. Brakuje pieniędzy na terapie zajęciowe. Tutaj ogromną rolę może zdziałać wolontariat osób zajmujących się sztuką - malarzy, nauczycieli sztuki, terapeutów, czy miłośników sztuki z przygotowaniem terapeutycznym czy nauczycielskim. Ich praca z pacjentami może odnieść bardzo korzystne skutki w leczeniu psychiatrycznym, zwłaszcza w tym trudnym dla wszystkich czasie.

Żyjemy w czasach, w których zewsząd nasz mózg jest 'bombardowany' ogromem informacji. Nic dziwnego, że część z nas nie jest w stanie poradzić sobie ze szybko zmieniającą się rzeczywistością. Jemy szybko, podróżujemy szybko, przemieszczamy się szybko, czytamy wiele różnych informacji, dziesiątki maili, do tego dochodzi stres, obowiązki... Nasz mózg może w końcu przestać nadążać za tym wszystkim. Dojść może do swoistego buntu. Dalej mamy już załamanie, depresję, czy nerwicę. Mój kolega podał świetny przykład. "Kiedyś, gdy wysłało się list, to on docierał do adresata kilka dni. Potem na odpowiedź czekało się przez kolejne dni." Tak było. Dziś odbywa sie to wszytko w tępie kilkuminutowym. 

Staliśmy się ofiarami własnego sukcesu i jeszcze długo przyjdzie nam zmagać się ze skutkami postępu technologicznego. Warto korzystać ze środków, które pomogą nam przenieść się w piękny świat, jakim jest sztuka. 

Fot. Obraz - Vincent Van Gogh 'The Starry Night'

Saturday 17 October 2020

Do walijskich wzgórz wołanie





          Do walijskich wzgórz wołanie


O Kraino subtelna jak bielutkie jagnię

Jesteś w swym pięknie nieskalana

Patrząc na Ciebie rodzi się pragnienie

Pozostania tu na zawsze


Dotykając Twych owoców wzdycham

Karmiąc się nimi przywołuję dziecięce lata

Czystym powietrzem górskich lasów oddycham

Mam tu wszystko czego mi trzeba


Tyle tu pastwisk rozległych i łąk zielonych

Owiec patrzących na mnie gdy kroczę

Zamków na wzgórzach wywyższonych

Pozostawiam tu mą pamięć i zadumę


Tutaj czas zatrzymał się zapewne

Mało tu człowieczego dzieła

Ręką natury pejzaże malowane

Że aż mój oddech zapiera


Granitu sporo góry wydały

Ścieżki i drogi zdobione kamieniem

Z drewna zbuduję mój domek mały

Blisko lasu z widokiem na zamek


W pobliżu niego owce będą się pasły

Dźwięk strumienia nieopodal zagra

Wszędzie złote przenicy kłosy

W ogrodzie mym jabłonie i żonkile


Kraj odkryty przypadkiem nie jest na zawsze

Lecz na fragment życia mego

W moim sercu garść wspomnień noszę

By na chwilę  znów powrócić gdy przeminę



Sunday 4 October 2020

In the land of castles and dragons...

 


I heard in past that Principality of Wales is a very beautiful place to go to. It was on my 'places to see list'. Especially, after visiting Scotland in 2011, I decided to go to Wales one day, but there was always something else on the way to see. I was told about pretty hills and mountains, lakes and rivers, but I did not expect such a charming creation of impressing details of them all. 
This piece of earth is astonishing due to the fact, that nature itself is absolutely the most incredible and powerful attraction. It is so hypnotising and charming that you may wish to remain here forever. 
If you love sea, mountains, forests, rivers, waterfalls, castles...this is definitely the place, I strongly recommend to you to visit.
As I am a huge fan of historical buildings, I found here a significant amount of castles, that I was able to photograph. 

















Tuesday 25 August 2020

Była tęsknota za lasem...

 



Tęskno mi Panie do lasu było,

więc czym prędzej do niego przybyłam

i jak dziecko poznawałam na nowo,

krok po kroku, jego piękno znów odkrywałam.


Tęskno mi było do lasu, Panie,

gdzie ptaki przecudnie śpiewają na powitanie,

a leśna droga prowadzi na łąkę,

na której jeleń wychodzi na spotkanie.


Tęskno mi Panie za szumem drzew,

jak usypianiem śpiewem dziecka w kołysce,

wonią lasu tak orzeźwiającej i czystej,

budzącej zmysły niczym śpiącego ze snu.


Pisząc te krótkie i proste wyznanie,

łzy po policzkach spływają, Panie,

bo tęsknota za lasem ogromna była,

gdy przez moment Świat wydawał się zły.


Wielka zatem uciecha z wyprawy do lasu,

radość również, bo przybyło czasu,

Świat się zatrzymał przez chwilę, Panie,

co złe niech omija, a dobre zostanie.





Saturday 22 August 2020

Cena, jaką przyszło nam płacić za kwarantannę...


Rok temu o tej porze przemierzałam Europę w celu odkrywania nowych miejsc, doświadczania wrażeń, poznania ludzi, posmakowania potraw lokalnych kuchni, spotkania z przygodą. 
Pół roku później:
Telefony po północy od zaniepokojonej przyjaciółki trwające dwie godziny, odizolowanie od partnera, maseczki zamówione z Chin lężące na półce i czekające 'w gotowości' do użytku, kilka butelek żelu sanitarnego do rąk pod stolikiem do kawy, poczucie osamotnienia, wyobcowania, restrykcje dotyczące podróży, zwiedzania, zakaz wstępu do lasu i na plażę. Nie można podać dłoni, otoczyć ramieniem drugiego człowieka. Pozostał mi tylko ogród, obcowanie ze sztuką i pisanie. Tylko tyle. Jednak dla mnie to znaczyło cały świat. Jedyny, który mi pozostał. Nie mogę narzekać na zupełną samotność, bo przecież mam też czworonożnych, pluszowych towarzyszy. Jednak to dziwne poczucie, że 'coś jest nie tak' tam na zewnątrz mojego małego świata, cały czas ukazywało niepokojący obraz w mojej świadomości. 

Moja przyjaciółka męczyła się z ropiejącym, bolącym zębem nadającym się już tylko do usunięcia. Stomatolog wypisał receptę na antybiotyk i kazał czekać... Dodam tylko, że infekcja zęba może przyczynić się do ogólnego zakażenia i zgonu...

Koleżanka z pracy opowiada mi któregoś dnia: 

Brat jej byłego męża popełnił samobójstwo. Był to człowiek niezwykle towarzyski, wesoły. Często wychodził do pubu, spotykał się z ludźmi. Nagle pandemia wywróciła jego życie do góry nogami. Przestał wychodzić z domu, ponieważ najzwyczajniej nie mógł go opuścić. Izolacja sprawiła, że pozostał więźniem we wlasnym mieszkaniu. Nie potrafił dostosować się do nowej sytuacji i postanowił zakończyć swój żywot... 

Przyjaciółka w rozmowie telefonicznej opowiada: 

- Znasz Danielle?

- Znam. Pracowała z nami kiedyś, a co?

- Zamieściła video na Facebooku, na którym strasznie zapłakana wyznała, że jest w ciąży. Z polecenia rządu była zmuszona tymczasowo zamknąć swój zakład kosmtyczny. Decyzja zapadła z dnia na dzień. Tego ranka, klienci stali pod drzwiami jej gabinetu. Odesłąła ich. Nie miała innego wyjścia. Żaliła się, że teraz nie ma pieniędzy na rachunki, na jedzenie brakuje. Dostała w prawdzie jakąś zapomogę od rządu, ale musiała przeznaczyć te pieniądze na wypłaty dla pracowników, czynsz. Wyznała, że jej ta ciąża już nie cieszy. A jeszcze do niedawna była uradowana. Dziewczyna ma jakieś 24 lata...

Poznałam niedawno inną młodą kobietę. Ta z kolei jeszcze przed kwarantanną rozstała się z chłopakiem. Nie miała okazaji nikogo poznać z uwagi na izolację. Czuje się samotna...

Ile jest jeszcze takich przypadków na świecie?

Jakie są skutki kilkumiesięcznej kwarantanny? 

Już odpowiadam: Wzrost zachorowalności na depresję, pogorszenie samopoczucia u ludzi z problemami mentalnymi (wiem, bo mam okazję pracować na oddziale psychiatrycznym), zwiększona liczba samobójstw i prób samobójczych, rozstania, wzrost aktów przemocy wśród domowników, wyraźny przyrost ludzi zmagających się z nadwagą (widzę to także wśród moich znajomych), wzrost zachorowań na cukrzycę, nadciśnienie... Dodam, że w przypadku koranavirusa nadwaga i cukrzyca są swoistym czynnikiem zwiększającym ryzyko zachorowania i śmierci. Rząd brytyjski ostatnio głowi się nad tym, jak pomóc swoim obywatelom wrócić do 'wagi sprzed kwarantanny'. Powstał nawet specjalnie opracowany program w porozumieniu z Ministerstwem Zdrowia i Narodową Służbą Zdrowia (NHS). Ile to będzie kosztować podatników? 

Pacjenci leczący się na nowotwory byli w dużej mierze zmuszeni przełożyć swoje leczenie na czas kwarantanny. Rodzicom z gorączkującymi niemowlętami odmawiano wizyt. Broń tylko Panie Boże, aby w przypadku któregoś wystąpiła sepsa, czy zapalenie płuc...

Na ulicach, w sklepach ludzie omijają się szerokim łukiem... 

Kilka tygodni temu byłam w drogerii Boots. Weszłam między dwa regały z szamponami. Pewien mężczyzna miał już skręcić w moją stronę, aby wejść w tę sam sektor, ale widząc, że tam 'stacjonuję', wycofał się i poszedł dalej. Dziwnie się poczułam, ale po mału zaczynam przyzwyczajać się...

Zadaję sobie pytanie: Komu ta kwarantanna rzeczywiście pomogła? Zaszkodziła wielu.

Czas, aby ktoś wreszcie dokonał bilansu zysków i strat. Ile ludzi uratowano, a ile stracono? Nie mam tu na myśli Covid-u, a inne potworne dolegliwości, które sa następstwem utraty pracy, braku pieniędzy, depresji, rozstań, rozwodów, samobójstw...Jeśli podsumujemy to wszystko, może się okazać, że kwarantanna poczyniła więcej szkód z konsekwencjami na bliższą lub dalszą przyszłość niż brak jej wprowadzenia. Warto, aby to rozważyć zanim ponownie, ktoś, kiedyś, znowu wpadnie na ten pomysł. 

Jakie są skutki kwarantanny dla naszej gospodarki?

Młodzi ludzie, którzy jak się okazuje byli najmniej narażeni na zachorowanie, zostali również zmuszeni do izolacji. Podatnicy, od których zależą emerytury, renty, wszelkiego rodzaju świadczenia zostali w dużej mierze odcięci od możliwości finansowania, wpływu na rozwój gospodarczy po przez swoją pracę i płacenie podatków. W takim kraju jak Polska, gdzie jest niż demograficzny, brakuje rąk do pracy, a imigranci zarobkowi są traktowani jak nieproszeni goście to się może odbić szerokim łukiem na stanie gospodarki. Co więcej, obecnie jest spory problem związany z przylotem do Polski. Do niedawna próbowałam zarezerwować bilet lotniczy do Polski, zobaczyć sie z rodziną. Niestety wprowadzono przesadne ograniczenia. Lot do Gdańska miał odbyć się przez Warszawę, a samo lądowanie miałoby miejsce po północy. Do tego zaznaczono, że tylko obywatele polscy i ich partnerzy (małożonkowie) maja wstęp do kraju. Ceny biletów o 200% wyższe niż zwykle, a najbardziej preferowanym i dostępnym przewoźnikiem okazał się być LOT. Tak ograniczona turystyka zewnętrzna odbije się niebanalnie na PKB. 

Kolejna istotna kwestia to noszenie tych beznadziejnych maseczek. Gdy ich nie było, chodziły pogłoski, (głównie opinie specjalistów), że maseczki nie chronia przed wirusem, zatem nie są potrzebne. Teraz, gdy są dostępne, zaleca się, a nawet nakazuje ich noszenie, nawet na świeżym powietrzu. Pytam się: Gdzie tu jest logika? Z tego, co mi wiadomo, to promieniowanie UV uszkadzają struktury DNA/RNA wirusów, co sprawia, że stają się niegroźne dla człowieka. Mamy przecież pełnię lata, upały trzydziestostopniowe. W dodatku proszę sobie zadać pytanie, jakie jest stężenie wirua w powietrzu w porównaniu do stężenia w zamkniętym pomieszczeniu, krytym dachem. Jakieś wnioski? 

I na koniec jeszcze przyczepię się do nieszczęsnej demokracji. Jakim prawem w krajach demokratycznych narzuca się społeczeńswtu pod groźbą kary i bez uprzedniego wprowadzenia stanu wyjątkowego nakaz kwarantanny? Jeśli chodzi o Chińską Republikę Ludową, czy Rosję to jest to uzasadnione tamtejszą polityką, reżimem. Natomiast w państwach demokratycznych można co najwyżej ZALECIĆ, zasugerować, czy też poradzić taką strategię zapobiegawczą czy ochronną dla obywateli. Nie daliśmy bowiem prawa i władzy naszym rządom, aby ten mógł NAKAZAĆ wszystkim obywatelom kwarantannę, a co za tym idzie postawić człowieka w świetle ryzyka utraty pracy, a w konsekwencji narażenia na wszelkie skutki z tym związane. Demokracja nie zezwala na taką opcję, chyba że uprzednio wprowadzony jest stan wyjątkowy z uwagi na jakieś nagłe i niepożądane wydarzenie, które może stanowić zagrożenie dla ogółu, np. kataklizm, czy groźba rozpoczęcia konfliktu zbrojnego. 

Mam nadzieję, że rządzący wezmą sobie mocno do serca skutki tej kwarantanny. One odbiją się szerokim echem jeszcze na długo. Warto zastanowić się nad bilansem zysków i strat, zanim następnym razem dojdzie do podobnego zdarzenia, czego sobie i Wam z całej swojej mocy nie życzę.